niedziela, 26 kwietnia 2015

#58

SAM

Wolny dzień = pół dnia na siłowni + pół dnia razem z moim skarbem. Tak, to dzisiaj Bruno wraca do NY. Powiedział, że od razu po wylądowaniu przyjedzie do mnie. Pojechałabym po niego na lotnisko, ale powiedział, że wszyscy muszą jechać autobusem, bo Brandon musi z nimi pogadać. Podejrzewam, że będzie to raczej wychwalanie jego show i przedstawienie statystyk dotyczących tego ile osób przyszło na koncert, ile miejsc było pustych, ile i jakich rzeczy się sprzedało u niego w sklepie. Takie formalności. Dzięki temu sprawdzają czy jego kariera się rozwija. 
Miał lot o 2:30 z Rio de Janeiro do Sao Paulo gdzie nastąpiła przesiadka i o godzinie 5 wyruszył bezpośrednio do Nowego Jorku.
O godzinie 8:00 mój zegar biologiczny mnie obudził i nie pozwolił na ponowne zaśnięcie. Ogarnęłam się i zjadłam śniadanie po czym poszłam do mojego ulubionego klubu fitness "Be Fit". Pracowała tam może jedna kobieta, a reszta to sami mięśniacy. Aż miło popatrzeć. Mnie bardzo motywuje ich widok. Ci z którymi się koleguje mają bardzo fajne ksywki- Big Dick, Little Monster i That Ass. Czy nie brzmi to kusząco? Za każdym razem kiedy stękam z bólu i mówię, że już nie dam rady podchodzi do mnie jeden z nich i zaczyna mnie motywować. Gada teksty typu "takie ciało się samo nie zrobi" i pokazuje na plakat jakieś wysportowanej babki oraz "ten tłuszczyk chyba na dobre osiadł się na twoim tyłku" i wtedy zdenerwowana i zmotywowana daje z siebie jeszcze więcej, bo przecież nie pozwolę by jakaś tkanka tłuszczowa zasłaniała moje mięśnie.
Po całym treningu z dodatkową przebieżką, poszłam się umyć i przebrać, bo byłam spocona jak świnia.
-Część mięśniaki -rzuciłam wychodząc ze studia.
Miałam niecałe 10 min stąd do domu, więc postanowiłam przejść się na pieszo. Zaszłam jeszcze do sklepu żeby kupić coś na dzisiejszy wieczór. Miałam zamiar przygotować wykwitną kolację. Niech wie, że przez ten cały miesiąc czekałam na niego.
W domu od razu zabrałam się za robotę. W menu znalazła się rolada ze szpinakiem i żurawiną, a na deser creme brulee. Do tego zakupiłam czerwone wino. Ta kolacja będzie przepyszna.
Po niezliczonej ilości minut w kuchni, w których zdążyłam wszystko przygotować i posprzątać, postanowiłam zadzwonić do Lary. Nie odebrała za pierwszym razem, toteż włączyłam sobie radio, by umilić czas czekania.
-I jak tam maleńka idą przygotowania?- zgarnęła od razu po odebraniu telefonu
-Wszystko skończone.
-U mnie tak samo. Czekam tylko na wiadomość. Kameron ma mi dać znać jak będą już w NY.
Zapraszamy na wiadomości lokalne. 
-Czekaj Lara ścieżkę radio, bo mi przeszkadza.
-Okej
Lot nr. 17 z Sao Paulo do Nowego Jorku startujący o godzinie 5:09 uległ tragicznemu wypadkowi. Około godziny 14 podczas lotu samolot zajął ogień. Nie jest znany główny powód zapalenia się samolotu, ale podejrzewamy, że winą tego był brak wcześniejszego przeglądu. Piloci stwierdzili, że latali tym samolotem kilka razy w ciągu minionego tygodnia w którym to 3 razy wystąpił przegląd. Jedyne co nam wiadomo w tej sprawie jest to, że podczas awaryjnego lądowania samolot był już niemal bez skrzydeł i runął płasko o ziemię. Cały przód został zdewastowany. Nadal trwa akcja ratunkowa podczas której policjanci oraz strażacy wydobywają ciała z samolotu. Wyciągnięto już ponad 20 ciał. Wszyscy martwi. 
-Sam do jasnej cholery odezwij się.
Nie wiem co się stało. Poczułam jedynie jak urządzenie z mojej prawej dłoni wyślizguje się na ziemię po czym sama osunęłam się na podłogę.
Lot nr 17 z Sao Paulo do Nowego Jorku, który wyruszył o 5:09 i miał nieszczęsny wypadek o godzinie 14:00.
Samolot Bruna i jego ekipy.
Godzina przed lądowaniem.
Wypadek.
Chciałam zadzwonić do Lary i powiedzieć jej o tym co usłyszałam, ale mój telefon upadając na ziemię rozbił sobie szybkę przez co dotyk nie działał. Nie było możliwości żebym do kogokolwiek zadzwoniła.
Tak trudno opisać jest co czuję. Moje serce rozbiło się na milion kawałeczków. Ciało było bezsilne. Mogłam jedynie podnieść dłonie żeby wytrzeć potok łez spływających po policzkach.
Niezmiernie trudno jest mi przyjąć to do wiadomości, że już nigdy mogę nie ujrzeć Bruna. Czyżby nasza wczorajsza rozmowa należała do ostatnich? Gdybym tylko o tym wiedziała nigdy bym jej nie zakończyła. Nie pozwoliłaby żeby "Dobranoc" było ostatnim słowem jakie ode mnie usłyszy. Powiedziałabym jak bardzo go kocham, że jest dla mnie kimś więcej niż tylko chłopakiem, że odgrywa w moim życiu najważniejsza rolę, że chciałabym się z nim zestarzeć i że nigdy, ale to nigdy bym go nie opuściła.
A teraz? Nic nie mogę zrobić. Muszę mieć nadzieję, że nie jest jedną z tych śmiertelnych ofiar. Chociaż szczerze wątpię w to by ktokolwiek przeżył ten lot...
Przestań Sam! Musisz mieć nadzieję!
Słyszysz!?
Nadzieja to jedyne co ci pozostało.
Nie wiem jak długo siedziałam w bez ruchu, ale gdy spiker ponownie się odezwał gwałtownie wstałam.
Mamy kolejne wieści dotyczące wypadku. Tak jak przypuszczaliśmy wszystko zaczęło się od silnika. Za bardzo rozgrzana i przepracowana część samolotu sama się zapaliła. Inspektorzy twierdza, że jest to teoretycznie niemożliwe, ale sami nie potrafią podać innego rozwiązania. Rzadko kiedy silniki w samolotach samoistnie się zapalają, lecz jak widać zdarzają się wyjątki... 
Nie, nie, nie...
To nie może być prawda.
Odruchowo sięgnęłam po telefon i po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że nic nie zrobię, a ja potrzebowałam jednego połączenia. Potrzebowałam zadzwonić do Bruna.
-... więcej nie damy rady. Ogień spalił większą część samolotu. Trudno jest nam zidentyfikować jakiegokolwiek z pasażerów. Niedługo otrzymamy pełną listę osób lecącym tym samolotem, wtedy podamy państwu więcej szczegółów.
A więc jednak...
Mówią, że nadzieja umiera ostatnia. Moja umarła razem z tymi słowami. 
Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam sobie to wszystko poukładać, ale co tu jest do układania... Samolot się spalił, nie ma żadnego żywego osobnika, który przeżył ten lot... Nie ma nic. To już koniec. 
Spojrzałam na zegarek by sprawdzić jak dawno temu to się stało. Była godzina 16:43.
Prawie 3 godziny temu. 
Gdyby nie to teraz byłby u mnie w domu i razem świętowalibyśmy jego powrót.
Życie jest niesprawiedliwe.
Życie jest do dupy.
On nie powinien się zapalić. 
Nie powinien startować bez przeglądu. 
Teraz przez durne nie dopatrzenie zginęło wiele ludzi w tym Phil, Kameron, Brandon, Eric... i Bruno. 
-TYLKO NIE BRUNO!!! -krzyknęłam. Mój szloch zagłuszył to co wyleciało z moich ust, ale musiałam jakoś się wyładować -NIE! BRUNO!!!
Wstałam i podeszłam do radia. Chwyciłam je do ręki po czym cisnęłam w ziemię. Urządzenie nawet nie drgnęło. Byłam tak wściekła na cały świat. Zaczęłam skakać po radiu aż doszczętnie je zniszczyłam. 
Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że teraz moje życie będzie bez Petera. 
Nie po tym co przeszliśmy.
Nie po tym jak bardzo go pokochałam. 
A jednak życie lubi rzucać nam kłody pod nogi. 
Nie miałam wyjścia musiałam się z tym pogodzić, bo od teraz tak miała wyglądać moja przyszłość. 

####

Kto by się spodziewał, że to już przedostatni odcinek i że tak zakończy się ich historia?
Na pewno nie wy. W sumie ja też nie.
Miałam inne plany, ale ze względu na szkołę, rodzinę, brak czasu postanowiłam zakończyć tą historię. 
Pewnie będzie wam smutno i będziecie źli.
I macie rację.
Bo nie powinnam Wam tego robić i na wstępie Was okłamywać.
Wybaczcie.
Tak naprawdę to nie jest koniec historii. Można by rzec, że jest to dopiero początek.
Chciałam zobaczyć jak zareagujecie na taką wieść, ale poczułam, że to złe z mojej strony, dlatego umieszczam od razu sprostowanie. 
Spokojnie Hoolies tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. Haha, Jeszcze będziecie musiały się chwilę pomęczyć żeby poznać koniec tej historii.
Piszcie jak wasze wrażenia po odcinku. 

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

#57

BRUNO

Za 3 dni wracam do USA, gdzie czekają mnie jeszcze 2 koncerty. Całe szczęście są w okolicach NY, więc po locie samolotem od razu jadę do Sam.
Ostatni raz kiedy byłem w Brazylii to... W sumie nigdy w niej nie byłem, dlatego wykorzystuję dzisiejszy dzień -wolny od koncertów, bo przylecieliśmy dzień wcześniej- na zwiedzanie. Tu gdzie się znajduje, czyli w Rio de Janeiro jest obłędnie. Te widoki... Nie da się ich opisać, trzeba je zobaczyć. A pomnik Jezusa Odkupiciela to już w ogóle...
Przechadzając się po jednej z uliczek postanowiliśmy rozdzielić się z chłopakami, bo każdy chciał coś innego zobaczyć. Mieliśmy mieć zbiórkę za 3 godziny przy Parque Campo de Santana gdzie się rozstaliśmy. Postanowiłem sobie trochę pochodzić i pooglądać okolicę. Natknąłem się na kilka naprawdę wspaniałych budowli. Raz nawet spotkałem Phila. Wymieniliśmy spojrzenia i ruszyliśmy dalej w drogę. Wchodziłem do różnych sklepów męskich jak i damskich. Zakupiłem sobie nowe koszule, a Sam kilka naprawdę -jak na mój gust- pięknych sukienek. Do tego dokupiłem jej perfum Dolce Gabbana. Kasjerka doradziła mi jaki wybrać. Stwierdziła, że jeśli chcę się przypodobać kobiecie z tym perfumami na pewno mi się to uda.
Chodząc po ulicach Rio de Janeiro niewiele osób mi się przyglądało, a więc co za tym idzie - niewiele osób rozpoznawało Bruno Marsa i robiło sobie z nim zdjęcie. Prawdę mówiąc mógłbym policzyć na palcach u dwóch dłoni i ile osób do mnie podeszło i poprosiło o autograf.
Była taka jedna dziewczyna, która wykrzykiwała moje imię bym usłyszał, że się do mnie zbliża i za bardzo się na mnie skupiła przez co gdy szła w moim kierunku nie zauważyła słupa w który weszła co nie skończyło się dla niej zbyt dobrze. Podszedłem do niej by sprawdzić czy nic jej nie jest i gdy dotarłem do dziewczyny zobaczyłem, że krwawi jej nos. Poprosiłem jakiegoś przechodnia by zadzwonił po pogotowie, które natychmiast przyjechało.
-Czy pan jest jej rodziną? -spytała sanitariuszka
-Tak -odpowiedziała dziewczyna
-W takim razie proszę z nami jechać.
Wsiadłem do karetki, bo co miałem zrobić? Przecież nie mogłem tak zostawić mojej fanki.
Bezpiecznie dojechaliśmy do szpitala, gdzie od razu zabrali dziewczynę na badania.
-Zostań tu proszę
No cóż. Widocznie bardzo zależało jej żebym tu został. Zadzwoniłem do Phila i opowiedziałem mu o zdarzeniu. Powiedział, że jest w pobliżu i że zaraz będzie. Nakazałem mu po drodze kupić coś dla fanki.
-Panie Fitz może pan wejść. -usłyszałem jakiś głos- Panie Fitz -pielęgniarka zamachała mi ręką przed twarzą. -Może pan wejść
-Przepraszam zamyśliłem się. -w tej chwili do szpitala wszedł Phil- O proszę mój brat przyszedł. Czy on też może?
-Jasne. W końcu są państwo rodzeństwem z Alison, więc mogą państwo wejść. -szyliśmy w stronę pokoju w którym była nijaka Alison, kiedy usłyszeliśmy ponownie pielęgniarkę -Tak na marginesie waszej siostrze nic się nie stało. A! I zapomniałbym. Wiem kim jesteście i robię wyjątek wpuszczając Was na salę, gdyż Alison bardzo mnie o to prosiła
-Dziękuję
Weszliśmy do sali i naszym oczom ukazała się Alison leżąca na łóżku. Miała okład na nosie.
-Jejku. Nic Ci nie jest? Nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś.
-T-t-to naprawdę ty!!!
-Tak to ja, ale nie musisz tak krzyczeć jestem tuż obok.
-B-B-Bruno Mars!! A!!!
-Alison -wtrącił się Phil- jeśli się nie opanujesz wyjdziemy stąd w mgnieniu oka i nie dostaniesz niespodzianki od mojego przyjaciela.
-Niespodzianki?
-Tak. Chciałem Ci jakoś wynagrodzisz to że musisz tu siedzieć przeze mnie, więc wysłałem Phila po to -wyciągnąłem koszyk spod łóżka. Znajdowało się w niej dużo słodyczy i innych pyszności. Do tego dorzuciłem swój autograf i dwa bilety na jutrzejszy koncert. Zawsze noszę przy sobie dodatkową parę biletów i tak naprawdę nie wiem po co to robię, ale czasami się przydają.
Podałem Alison koszyk i tak pisnęła ze szczęścia, że przyszła pielęgniarka i musieliśmy jej tłumaczyć, że nic się nie stało.
-Masz telefon? -spytał Phil
Dziewczyna zmarszczyła brwi, bo nie zrozumiała o co chodzi. Kiedy w końcu do niej dotarło, głęboko westchnęła i przeszukała swoją małą torebeczkę. Wyciągnęła z niej Samsunga Galaxy S4 i podała Philowi. Pozowałem z Alison do zdjęć i na jednym z nich dała mi buziaka. To takie słodkie.
Podczas naszej krótkiej pogawędki przyszła pielęgniarka by zabrać Alison na jakieś prześwietlenie, bo coś w wynikach im się nie zgadzało. Pożegnaliśmy się z Alison i wyszliśmy na zewnątrz rzucając krótkie, a jakże uszczęśliwiające zdanie.
-Do zobaczenia na koncercie.
Opuszczając budynek rozmawialiśmy z Philem o tym, że mamy już 30 minutowe spóźnienie i że chłopacy będą źli. Rozglądałem się by zobaczyć w którą stronę musimy się udać. Gdy spojrzałem w prawo dostrzegłem coś, a w zasadzie kogoś kto sprawił, że znieruchomiałem. Phil zobaczył w jakim stanie się znajduję i obrócił się żeby móc zobaczyć o co mi chodzi. Dziewczyna wpatrywała mi się w oczy, lecz gdy dostrzegła, że Phil się obraca momentalnie odwróciła wzrok i zaczęła uciekać. Phil nie zrozumiał nic z tego. Zacząłem za nią biec przeciskając się przez tłumy turystów. Już prawie ją chwyciłem za rękę kiedy gwałtownie skręciła, a ja próbując zrobić to samo straciłem równowagę i prawie upadłem. Dziewczyna zyskała 5 sekund przewagi przez co widziałem tylko jak znika za kolejnym budynkiem. Gdy tam dotarłem ślad po niej zaginął. Chciałem pobiec dalej może jakimś cudem bym ją znalazł, ale Phila ręka zacisnęła się na moim ramieniu przez co uniemożliwiła mi dalszy pościg.
-Żądam wyjaśnień. -powiedział cały zdyszany.

####

No cóż. Miało mnie nie być i uwierzcie mi, że naprawdę nie miałam zamiaru pisać odcinków, ale ja tak nie potrafię. Nie mogę was zostawić na dłuższą przerwę. Musiałam szybko coś wymyślić i wrzucić na bloga. 
Miałam też plan żeby nie dodawać odcinków przez 2 tyg i potem zasypać Was taką ilością, że byście padli ze szczęścia, ale jak widzicie nie udało mi się to. 

A teraz z innej beczki.
Za tydzień mam testy. Nawet nie wiecie jak się stresuje. Macie jakieś rady żebym przestała o tym ciągle myśleć. Proszę Was bardzo o podzielenie się swoimi metodami :)

środa, 8 kwietnia 2015

#56

SAM

Po części drugiej w której mogliśmy zadawać swoje twórcze pytania Cameron na temat gry aktorskiej przyszedł czas na część trzecią - ćwiczenia. Do sali weszło kilka osób w czarnych strojach którzy dobierali nas w pary. Nie wiem co brali pod uwagę, ale trafiłam na Sebastiana Josepha, który także był aktorem. Miał on ciemne rude włosy i ogólnie cały ubrany był w takich kolorach. Czerwień jego bluzy i pomarańcz spodni w połączeniu z zielenią jego oczu oraz żółcią jego okularów i rudymi włosami oraz tego samego koloru piegami dawała nieco komiczne połączenie, ale w pewnym stopniu było to coś stylowego. Nie uznałabym to za nie wiadomo jak dobrą stylizację, ale do najgorszych nie należała. Po prostu trzeba by było to zobaczyć żeby stwierdzić, że nie jest aż tak źle, ale jedno trzeba było mu przyznać - był on najbardziej barwną postacią w pomieszczeniu. 
Teraz wszystkie oczy skupione były na nim, gdyż musiał wyjść na środek sceny na prośbę Cameron.
-Teraz... -spojrzała na jego plakietkę- Sebastian przedstawi Wam jak powinno się okazywać szczęście. Na jego przykładzie powiem Wam jakie są najczęściej popełniane błędy i na co musicie zwrócić uwagę. A więc zaczynajmy. 
Do Sebastiana podeszła jakaś kobieta, która była z ekipy Cameron. Miała przedstawić Sebastianowi wiadomość, która Go uszczęśliwi. Gdy ją usłyszeliśmy na Sebastiana twarzy pojawił się uśmiech i z jego twarzy wydobył się lekki okrzyk szczęścia. 
-Garbisz się... Zbyt szeroki uśmiech... Mało entuzjastyczny śmiech... Wzrok. Właśnie wzrok! Słuchajcie mnie wszyscy! 50 % tego czy dobrze zagracie scenę zależy od Waszego spojrzenia. Oczy wiele mówią. Nie mogą być załamane kiedy się cieszycie i na odwrót nie mogą się cieszyć kiedy jesteście załamani. Musicie na to zwracać szczególną uwagę. -spojrzała się na Sebastiana- Możesz już iść. Teraz pokarzemy przerażenie...
I tak oglądaliśmy i słuchaliśmy wskazówek Cameron jak okazać przerażenie, fascynację, zaskoczenie i lęk.
-Teraz czas na ból. -zerknęła na swój notatnik- Sam choć pokażesz nam Go. 
Podeszłam do Cameron. Po chwili podszedł do mnie jakiś facet i zaczęliśmy improwizować. 
-Nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale... -koleś złapał mnie delikatnie za ramiona
-Co się stało?
-Nasze dziecko zaginęło.
-Jak to?
-Byłem z małą na placu zabaw i zostawiłem ją dosłownie na minutkę, bo poszedłem kupić nam lody, a kiedy wróciłem jej już nie było. Szukałem kilka godzin, obdzwoniłem sąsiadów... Nie ma po niej śladu. Zniknęła.
-Nie, to nie może być prawda.
Cameron wspominała, że gdy chcemy pokazać, że coś nas boli musimy sobie przypomnieć coś co nas w przeszłości zabolało. Na szczęście czy też na nieszczęście miałam takie sytuacje. Przypomniało mi się jak nakryłam Liama na pocałunku z inną dziewczyną. Wyobrażałam sobie sekundę po sekundzie jak się to stało. Wszystkie szczegóły... Po moim policzku spłynęła łza. Nie mogłam w takim momencie odpuścić. Jedna łza na wieść o zaginionym dziecku to nic. Żeby dołożyć oliwi do ognia przypomniałam sobie to jak dowiedziałam się o tym, że tata jest chory. Widziałam załamaną mamę, bezsilną kobietę przed lustrem i wyczerpanego tatę. To wystarczyło by z moich oczu wypłynął wodospad łez. 
Przytuliłam się do mojego 'męża' i pozwoliłam by łzy spływały na jego ramię. Czasami przez przypadek z moich ust wyszedł cichy, ale jakże wyrazisty jęk. 
Cameron przerwała nam to przedstawienie rozdzielając nas od siebie.
-Dobrze... To znaczy świetnie! Zagrałaś to naprawdę z takim bólem, że miałam wrażenie, że w tym momencie ten facet naprawdę Cię skrzywdził tą wiadomością. Oczywiście wniosłabym kilka poprawek związanych z twoją gestykulacją, ale bez nich ta scena też dobrze wyszła.
-Dziękuje -Cameron podała mi chusteczkę żebym mogła wytrzeć twarz.
Cameron zaczęła opowiadać co by zmieniała w mojej grze, ale ja się wyłączyłam. Te wszystkie emocje które świadomie przywołałam wzięły nade mną górę. Nie potrafiłam się skupić, choć te słowa były skierowane głównie do mnie.
To był ostatni rodzaj emocji, który dzisiaj omawialiśmy.
Teraz będąc już przy swojej parze musieliśmy odgrywać samodzielnie jakieś scenki by każdy mógł przećwiczyć okazywanie tych emocji. Co chwilę koło nas przechodzili ludzie z ekipy Cameron, by przyjrzeć się temu co robimy i ewentualnie nam pomóc.
Całe to spotkanie wywarło na mnie ogromne wrażenie. Nie spodziewałam się, że to będzie tak fajnie przeprowadzone. Wyobrażałam sobie Cameron jako osobę pewną siebie, z poczuciem humoru i za bardzo nie obnoszącą się ze swoją sławą i pieniędzmi i taką osobą okazała się być. Nie dała nam odczuć, że jesteśmy gorsi czy coś w tym stylu. Czuliśmy się z nią na równym poziomie.
Na koniec Cameron powiedziała kilka słów w którym dziękowała nam za przybycie. Pożegnałam się z moim 'partnerem' i wyszłam z sali.

***

Jeszcze tego samego dnia postanowiłam zwiedzić miasto. Jako że zajęcia skończyły się dość późno zameldowałam się w jednym z tutejszych hoteli żeby nie musieć jechać tak późną porą do domu. Z reszta raczej nie ma o tej godzinie pociągu do Nowego Jorku.
Wchodząc do jakiegoś sklepu (jakoś szczególnie nie zwracałam uwagę na nazwę) zostałam potrącona przez jakiegoś bardzo dobrze zbudowanego mężczyznę. Całe szczęście w odpowiedniej chwili facet obrócił się i zapał mnie w pasie bym uniknęła spotkania z podłogą.
-Przepraszam panią najmocniej
-Nic się nie stało.
Wtem zobaczyłam pewną osobę i zrozumiałam co taki facet robi w sklepie dla pań.
-Cameron?
-Sue? -spytała licząc, że dobrze zapamiętała (zgadła) imię.
-Sam
-O hej Sam. Co ty tutaj robisz?
-Przyszłam na zakupy.
-A no tak -zachichotała- Chciałam z tobą pogadać już na zajęciach, ale tak szybko uciekłaś z nich, że nie miałam szansy Cię złapać.
-Oto jestem -uśmiechnęłyśmy się
-Cameron za 20 minut masz spotkanie musimy się już zbierać, bo... - Ni stąd, ni zowąd wyrosła koło nas jakaś młoda dziewczyna.
-Sara czy nie widzisz, że rozmawiamy?
-Tak, ale... -podejrzewam, że jest jej menadżerem
-Odwołaj te spotkanie. Muszę coś ważnego załatwić.
-Ale...
-Nie ma ale. To pilne.
-Dobrze, rozumiem. -dziewczyna zniknęła
-Wybacz. Wiem że to nie wyglądało zbyt miło, ale jest u mnie dopiero 3 dni i muszę być dla niej nieco wredna żeby wiedzieć czy się nadaje do tej pracy. To jest mój taki mały test. Robię tak każdemu z mojej ekipy.
-No to fajnie. Czy ty właśnie odwołałaś jakieś ważne spotkanie po to żeby ze mną pogadać?
-Zgłupiałaś. Zrobiłam to, bo chce iść na shopping. -uśmiechnęła się
-To w takim razie mogę się dołączyć?
-Nie wiem. Ustaw się w kolejkę. -obejrzała się w okół- O jesteś jako pierwsza. Możemy iść. -zaśmiałyśmy się, a razem z nami ochroniarz Cameron. Swoją drogą przez całą tą rozmowę o nim zapomniałam. Nie zdawałam sobie sprawy, że wciąż koło nas stoi.
Ted -tak na imię miał ochroniarz- zrobił sobie przymusową przerwę z rozkazu Cameron.
Chodziłyśmy po jakiś butikach i co chwilę ktoś nas zaczepiał, bo chciał autograf czy zdjęcie z Cameron. Nie drażniło mnie to, bo już jestem przyzwyczajona do takich sytuacji.
W sklepach przymierzałyśmy sporo fajnych ubrań, ale ostatecznie kupiłyśmy sobie po 2 bluzki. świetnie się z nią bawiłam biorąc pod uwagę to, że nawet na minutę nie spoważniała. W otoczeniu ludzi jest inna i gdy jest się z nią sam na sam także, co nie oznacza, że jest zła. Jest po prostu bardziej otwarta, rozrywkowa, wyluzowana...
Do Cameron zadzwonił jakiś telefon, więc odeszła kawałek a ja skinieniem głowy pokazałam jej, że idę do Strackbucksa w którym zamówiłam sobie Espresso Brownie i Caffè Mocha. Przyszła po 3 minutach od złożenia przeze mnie zamówienia. Przysiadła się do stoliku i przejrzała menu po czym także złożyła zamówienie.
-A więc o czym chciałaś ze mną pogadać?
-Na zajęciach gdy się mnie o coś spytałaś dostrzegłam, że jesteś chyba najbardziej zainteresowaną osobą na kursie. Postanowiłam Cię później trochę obserwować i się nie myliłam. Czułam, że drzemie w tobie ogromy talent i gdy rozpłakałaś się na środku sceny miałam już co do tego 100 % pewność.
Kelnerka przyniosła nam do stolika zmówienie.
-Wraz z organizacją "Młodzi aktorzy" z którą współpracuje pomagamy ludziom, którzy chcieliby być aktorami i mają do tego potencjał. Na zajęciach wpadłam na pomysł żeby i tobie pomóc.
-Świetnie.
-Współpraca polega na zajęciach z aktorami i reżyserami gdzie dają cenne wskazówki na temat gry aktorskiej oraz spotkaniami na planie gdzie można dokładnie przyjrzeć się jak to wszystko wygląda "od kuchni".
-Ale ja...
Nie dokończyłam gdyż do naszego stolika podeszła dziewczyna, która poprosiła mnie o autograf. Pierwszy raz ktoś dzisiaj podszedł do mnie a nie do Cameron. Aktorka miała nieco zdziwioną minę.
-Co to było?
-Właśnie chciałam Ci powiedzieć, że ja wiem jak to wszystko wygląda, bo grałam już w jednym filmie...
-Zaraz, zaraz. Więc czemu ja Cię nie znam?
-Film wyszedł 2 tygodnie temu do kin
-Więc możliwe, że jeszcze Go nie obejrzałam.
-Dokładnie
-Hm... To mamy mały problem. Jednym z warunków współpracy z "Młodzi aktorzy" jest to, że osoba, która chce z nami współpracować nie zagrała w żadnym filmie, ale spokojnie postaram się coś zdziałać. Może zrobią wyjątek.
-Jeśli to kłopot to...
-Przestań. Ja chcę z tobą współpracować. Muszę tylko pogadać z odpowiednimi ludźmi
-W takim razie dziękuje
-Nie ma sprawy. Czekaj na mój telefon. Ja niestety muszę już lecieć. Pa
-Pa

***

W hotelu wzięłam gorący prysznic by się zrelaksować. Byłam nieco spięta przez cały dzisiejszy dzień, choć nie powinnam. Ciepłe strumienie wody delikatnie obmywały moje ciało, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu. Nie chciałam przerywać kąpieli, ale telefon także nie chciał przestać dzwonić. W końcu wyszłam spod prysznica i po osuszeniu skóry oddzwoniłam na dobrze znany mi numer. 
-No w końcu. Co ty robiłaś? Nawet nie wiesz jak się martwiłem. 
-Wyobraź sobie, że brałam prysznic.
-Um. Beze mnie?
-Nie miałam wyjścia kocie. Jak wrócisz to może...
-Może co?
-Może weźmiesz ze mną prysznic. -chyba usłyszałam stęknięcie
-Ale to jeszcze tydzień
-To będziesz musiał poczekać. -i znowu
-Wiesz, że Cię bardzo, ale to bardzo kocham?
-Wiem
-Więc wybaczysz mi jak powiem Ci, że muszę już kończyć?
-Co tak szybko?
-Mamy dzisiaj zawalony cały dzień różnymi spotkaniami i tak dalej... Muszę się przygotować. 
-No dobrze. To papa
-Pa

####

Święta, święta i po świętach...
Jak tam Wasze brzuszki?
Mój niestety pęka. Za dużo tego dobrego...

A teraz smutna wiadomość. 
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny odcinek, gdyż nie mam już nic w zapasie, a zbliżają się testy 3 gim i mam 2 prace do zrobienia na plastykę i jakby tego było mało to muszę skończyć książkę do końca tygodnia, bo w niedziele odbieram długo wyczekiwaną przeze mnie 3 cz. Mrocznych Umysłów - Po Zmierzchu. 
Także postaram się napisać odcinek jak najszybciej, ale musicie być cierpliwi, bo naprawdę mam masę rzeczy na głowie.

sobota, 4 kwietnia 2015

#55

SAM

4 minuty temu odjechał mój pociąg do szczęścia. Miałam wybrać się na warsztaty aktorskie, które prowadzić będzie jedna z moich ulubionych aktorek - Cameron Diaz. Taka okazja zdarza się raz w życiu, a ja przez durne nowojorskie korki ją przegapiłam. Nienawidzę tutejszej komunikacji. I jeszcze jak na nie szczęście dzwoni do mnie Kellan. Szczerze mówiąc ostatnie co chcę robić to rozmawiać z nim.
-Dzień dobry -usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
-Nie taki dobry. Grr... Chyba jeden z gorszych.
-Co się stało?
-Właśnie odjechał mój pociąg. Ach... Szkoda gadać. Miałam się nim udać do Baltimore na warsztaty z Cameron Diaz, a teraz to wszystko przepadło.
-Może Cie podwieźć?
-Nie. I tak nie zdążymy. Zajęcia zaczynają się za 3 godziny, a jadąc autem na miejscu będziemy za jakieś 4 godziny.
-Hm... No to mamy problem
-Chyba ja go mam.
-Nie. My. Nie licz na to, że pozwolę Ci z tym zostać sama.
-Ale sobie poradzę
-Oj daj spokój. -po nie całej sekundzie Go olśniło- Już wiem!
-Co?
-Nie wiem gdzie jesteś, ale przyjdź jak najszybciej do mnie.
-Powiedz mi na co wpadłeś.
-Szkoda czasu. Wsiadaj do taksówki i za chwilę widzę Cie u mnie
-No dobra.
W taksówce usłyszałam jak jakiś prezenter wypowiada się o Brunie.
-Może pan dać głośniej? -spytałam kierowcę.

...jego trasa. Wszyscy są pod wrażeniem show, które Hawajczyk odstawia na scenie. Jego nowe piosenki mają to do siebie, że przyciągają absolutnie wszystkich. Od nastolatek aż po dorosłych i ostatnio mieliśmy zaszczyt gościć jedną z jego fanek u nas w studio, która opowiedziała nam o koncercie. Najbardziej interesuje nas to, że pod koniec występu Bruno wspomniał jakiejś tajemniczej dziewczynie. której tożsamości nie znamy. Powiedział, że ją kocha i dziękuje jej za wszystko. Także pani Mars, jeśli pani to słucha niech pani wie, że jest pani szczęściarą i niech się nam pani ujawni, bo nie możemy wytrzymać z ciekawości.
A teraz posłuchajmy najnowszego hitu naszego przybysza z Marsa. Przed Wami 'The lazy song'. 

Ostatnio dowiedziałam się, że możemy się ujawnić, ale jak na razie tego nie robimy, bo Bruno i tak jest na innym kontynencie. Może po jego powrocie ogłosimy światu co do siebie czujemy. W sumie to już nawet mi na tym nie zależy, bo to nie wpłynie na relację pomiędzy nami, a za to będziemy czuć się osaczeni. 
Słuchając tego co mówili w radiu zdałam sobie sprawę, że jestem szczęściarą. Już zapewne nie raz w życiu o tym myślałam i zapewne będę jeszcze myśleć z milion razy, ale to jest prawda. No bo powiedzcie mi w kim zakochał się Bruno Mars i kto robi karierę w świecie, w którym od małego chciało się uczestniczyć? Na pewno ja. Jeszcze biorąc pod uwagę, że to wszystko stało się w ciągu 6 miesięcy. Aż trudno uwierzyć.
Nie wiem kiedy, ale dojechałam na miejsce. Zapłaciłam kierowcy za podwózkę z dość sporym napiwkiem. Zadowolony odjechał z podjazdu, a ja spokojnie mogłam ruszyć w stronę budynku. Nim doszłam do drzwi zauważyłam jak Kellan wychodzi z budynku.
-Nie mamy zbyt wiele czasu, więc jeśli chcesz zdążyć to musimy już wyruszać
-Okej
Wsiedliśmy do jego luksusowego auta. Chyba nie muszę go opisywać. Po prostu jest boski. To te auto, którym już kiedyś z nim jechałam, chyba na tę imprezę...
-Jak masz zamiar pokonać taką trasę w tak krótkim czasie?
-Zobaczysz.
Po 15 minutach jazdy autem, wysiedliśmy na jakimś trudnym do opisania miejscu. Było tu dużo dość małych szarych magazynów. Gdzieniegdzie stał nieco wyższy budynek z oknami zamiast ścian. A to wszystko ogrodzone było drutem. Nie powiem, ten drut mnie przerażał.
Weszliśmy na posesję i nagle wszystko stało się jasne.
Że też ja na to wcześniej nie wpadałam.
-Nie mów mi, że...
-Tak. Będziemy lecieć helikopterem.

***

Wsieliśmy do środka i o dziwo to Kellan był pilotem.
-Nie wiedziałam, że potrafisz latać
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
I tak też było. Opowiedział mi o jego tym całym kursie i o pierwszym locie. Powiedział także, że licencje wyrobił sobie rok temu i że gdy jest przygnębiony to wsiada do helikoptera i sobie lata. Tak rozładowuje stres i emocje. Dowiedziałam się także, że kocha wysokość, czyli jest dokładną moją przeciwnością pod tym względem. Jak Wam już kiedyś wspominałam ja się jej cholernie boje, jedynie w samolocie wydaje się być okej. Teraz lecąc koło Kellana nie przejmuję się, że jesteśmy kilkaset kilometrów nad ziemią. Po prostu lecimy i nie ma w tym nic złego. Nic mnie nie przeraża. Można nawet powiedzieć, że dzięki Kellanowi w pewnym sensie czuję się bezpieczna, bo gdyby ktoś inny był naszym pilotem zapewne bym panikowała.
-Nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna za to, że mi pomagasz.
-Nie musisz być. Jesteśmy przyjaciółmi a przyjaciele sobie pomagają, prawda?
-Prawda
-Sam?
-Tak?
-Spotykam się z kimś
-Oo. Z kim?
-Z Annalynne Mccord
-Szczęścia Wam życzę.
-Dziękuję.
-Jak się poznaliście?
-To długa historia. Opowiem Ci ją kiedy indziej, bo już lądujemy.
Ciesze się, że Kellan w końcu sobie kogoś znalazł. Może dzięki temu o mnie zapomni.
Kellan sprawnie wylądował helikopterem. Odpięliśmy pasy i ściągnęliśmy te śmieszne nakrycia głowy. Nie mam pojęcia jak to nazwać. Kask, czapka?
Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie przywitali nas jacyś ludzie. Podejrzewam, że byli to inni piloci, bądź obsługa tego małego lotniska.
-Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję.
-Jeszcze raz powtarzam, że nie masz za co.
-Mam, bo właśnie teraz idę spełnić jedno ze swoich marzeń.
Nie wiem czemu, ale podeszłam do Kellana i się do Niego przytuliłam po czym dałam mu buziaka w policzek. Wydawał się być zaskoczony tą reakcją i szczerze mówiąc ja też byłam. Lekko się odsunęłam, bo poczułam się dość niezręcznie.
-Muszę już iść.
Obróciłam się o 180 stopni i chciałam ruszyć kiedy poczułam jego dłoń ściskającą moją.
-Miłej zabawy. Pa.
Puścił moją dłoń dzięki czemu mogłam ruszyć dalej. Uśmiechnęłam się w jego kierunku i odwróciłam głowę zanim zdążył to odwzajemnić.
Ruszyłam w drogę.
Z tego co się orientowałam miałam 10 minut drogi stąd do budynku w którym zostanie poprowadzony kurs. Jako że zostało mi niecałe 30 min do rozpoczęcia go postanowiłam się przejść.
Myślałam, że tylko w NY są takie korki, ale pomimo tego, że Baltimore jest znacznie mniejsze to pod tym względem w ogóle się nie różnią.
Nie mam pojęcia dlaczego postanowiłam zrobić taki krok w stronę Kellana zwłaszcza że staram się ograniczać nasze spotkania aby nikt przez to nie cierpiał. Po prostu nie chce żeby się we mnie zakochał, o ile jeszcze tego nie zrobił, bo jak na razie nie ma szans na to byśmy było razem. Nie chcę łamać mu serca. Nie chcę żeby cierpiał. Za bardzo Go lubię. Mam nadzieję, że ta cała Ann czy jak jej tam pomoże mu zapomnieć o mnie.
Dotarłam na miejsce 15 minut przed czasem. Jako że jest to kurs przybyło tu też dużo innych osób. Postanowiłam, że przywitam się z niektórymi z nich. Wszyscy wydawali się być sympatyczni i mili. Nie mam pojęcia skąd się tu niektórzy z nich wzięli, zwłaszcza że na plakietkach które dostaliśmy, by Cameron wiedziała jak się nazywamy i co robimy, nie było napisane, że są aktorami. Na niektórych był dziennikarz, wizażysta, reżyser, choreograf... Naprawdę nie rozumiem dlaczego tu przyszli zwłaszcza że Cameron będzie uczyć nowych aktorów jak dobrze grać.
Po 10 minutowym spóźnieniu Cameron weszła na salę. Przywitała się z nami. Trudno by jej było poświęć czas na każdą osobę zwłaszcza, że było nas około 50, więc powiedziała ogólnie 'cześć wszystkim'. Odpowiedzieliśmy jej niemal jednogłośnie po czym Cameron zaczęła swój wykład. Chłonęłam jej każde słowo jakby przekazywała mi jakiś sekret. Przez to, że jestem jej fanką musiałam dodatkowo powstrzymać emocję by nie piszczeć ze szczęścia, że jestem tak blisko niej.
Pierwszym punktem tego spotkania była teoria. Cameron opowiedziała nam o najczęstszych błędach popełnianych podczas wystawiania sztuki. Następnie powiedziała, że żeby dobrze zagrać postać musimy się poczuć jakbyśmy naprawdę nią byli. Ważne jest także abyśmy brali pod uwagę krytykę innych i uczyli się na własnych błędach. Ostrzegła nas także przed tym, że nawet najmniejsze drobiazgi są brane pod uwagę przy ogólnej ocenie filmu, bądź gry aktorskiej, dlatego musimy uważać na to co robimy.
Kolejną rzeczą którą robiliśmy było zadawanie pytań naszej gwieździe. Oczywiście nie mogły to być pytania prywatne, lecz odnosząc się do gry, bądź innych problemów związanych z tym.
2 ludzi nieco przekombinowało, bo zamiast pytać się o to co właściwe zaczęli oskarżać Cameron o to, że nie potrafi grać.
Zostali wyrzuceni z kursu.
-Mam problem z zagraniem bólu. Jaką masz na to radę? -spytałam.
-Cóż mogę powiedzieć. Żeby zagrać wiarygodnie, że coś mnie boli przypominam sobie coś strasznego, coś co zawsze sprawi, że chcę się popłakać, ale zarazem że jestem wściekła i bezsilna. A jeśli nie przeżyłaś nic strasznego co mogłoby Cię doprowadzić do takiego stanu, to na świecie jest wiele strasznych rzeczy. Postaraj się wyobrazić sobie siebie, bądź kogoś bliskiego w okropnych okolicznościach. Miej obraz przed oczami jak są krzywdzeni, jak cierpią a gwarantuje, że i tobie się to udzieli.
-A co z mimiką i gestykulacją? Czasem ciężko jest je zgrać.
-Osoby, które doznają ból często płaczą, więc w takich scenach wskazane jest urojenie łzy. Aby wyrazić ból możemy rzucić jakimś przedmiotem, walnąć w ścianę czy zakryć twarz choć to bardziej podchodzi pod bezsilność, ale też jest akceptowane. Oznaką bezsilności jest też opuszczenie się na ziemie i płacz. To jest moja rada.
-Dziękuje. Myślę, że to mi pomoże
-Jak masz na imię? -spytała Cameron
-Sam.
-Okej. Dziękuje.
I tak minęła druga część kursu.

####

Wesołych Świąt <3