niedziela, 29 listopada 2015

EPILOG

Nie było dane im być razem.
To było wiadome od początku.
Nie chciałem by to tak wyszło, ale wiecie jak to ze mną jest.
Możecie mnie nazwać zbiegiem okoliczności, nieszczęściem, pechem, losem, szczęściem czy też nawet przeznaczeniem, ale ja nie lubię ustosunkowywać się do jednej z tych nazw bowiem jestem tym wszystkim razem wziętym. Mam nieograniczoną moc i robię z nią co tylko mi się podoba. Prawdą jest, że nie zawsze wszystko idzie po mojej myśli, bowiem ja nie kieruje ludźmi. Jedyne czym kieruje to zdarzeniami. Co, kiedy, gdzie i kto ma w tym uczestniczyć. Tak, to ustalam ja. To jest moja praca.
Zatem możecie się mnie spytać czy to ja połączyłem Sam i Bruna oraz czy to ja ich rozdzieliłem? Po części tak. Jak już wspomniałem nie miałem wpływu na to co do siebie poczują, ale starałem się ich ze sobą skrzyżować. Zatem czemu ich rozdzieliłem? Kiedy ma się w opiece wszystkich ludzi na ziemi i mniej więcej wszystkie początki są takie same ludzie oczekują też takich samych końców -żyć długo i szczęśliwie... Ale powiedzcie mi czy moja praca nie byłaby wtedy nudna i bezsensowna? Otóż byłaby, dlatego każdej z par staram się dawać wyjątkowe zakończenie. Wiadomo, że na tyle miliardów ludzi się nie da tego zrobić, ale staram się utrzymać jakiś bilans. Jedni będą ze sobą na zawsze, drudzy tylko połowę życia, a ci trzeci (najbardziej pechowi) krótki okres życia. Ale zdradzę wam sekret. Ci pechowcy doświadczają najgłębszego i najbardziej intensywnego uczucia. Można by powiedzieć, że też po części są szczęśliwcami. Co za ironia losu - szczęśliwcy w ciele nieszczęśliwców. Tak więc oświadczam uroczyście - Sam i Bruno są tymi nieszczęśliwcami.
Po tym co im ostatnio zgotowałem nadal żyją. Uwierzcie mi, że ich losy toczą się dalej i teraz mam zamiar zdradzić wam co się u nich dzieje.
Przez rok Bruno i Sam mieli tylko jedną okazję na spotkanie. Oczywiście wykorzystali ją (jakże mogli by tego nie zrobić skoro ja się do tego przyczyniłem?).
Było to dwa tygodnie po tym jak Sam dowiedziała się całej prawdy.
Przyszła do swojego byłego domu i na nieszczęście zastała w nim Bruna. Siedział w salonie i popijał Whisky. Był załamany. Odkąd tamtego dnia Sam wyszła z jego domu wyprosił też Amy i został sam. Nie wychodził nigdzie. Z nikim nie rozmawiał. Nawet nie wpuszczał do środka swoich przyjaciół. Pogrążył się w rozpaczy i nic nie robił. No może pił Whisky, ale to tylko tyle. Siedział i użalał się nad sobą. Co najmniej trzy razy w ciągu dnia płakał i krzyczał jej imię. Chciał żeby wróciła, a kiedy stanęła w progu nie wiedział co zrobić. Podniósł się z sofy i podszedł do niej. Ona stała i patrzała się na jego próby podnoszenia się z kanapy. Widziała, że jest kompletnie pijany i że sobie nie radzi. Ten widok ponownie złamał jej serce. Wyminęła go, bo nie chciała patrzeć mu w oczy. Nie chciała zmięknąć. Przyszła tu po kilka ważnych rzeczy. Weszła na górę i wzięła co było jej potrzebne. W między czasie Bruno próbował wejść po schodach, ale mu się nie udało. Usiadł na najniższym z nim i czekał na nią. W końcu zeszła. Chciał ją zatrzymać, powiedzieć coś, ale mu się nie udało. Ona natomiast powiedziała jedno jedyne zdanie po czym zniknęła za drzwiami.
-Przepraszam za nos.
Swoją drogą Brunowi nic poważnego z nosem się nie stało. Był tylko zbity. Miał siniaka i trochę trudno mu się oddychało, ale to nadal nie był powód by wyjść z domu i pokazać się ludziom.
Po wyjściu Bruno położył się pod schodami i zaczął na nowo płakać, zaś Sam wsiadła w taksówkę i pojechała do Ryana.
Tak wyglądało ich spotkanie. Nie sądzicie, że było trochę żałosne? Specjalnie ich na siebie nasłałem, a oni nie potrafili tego wykorzystać. Nie liczyłem na to, że się pogodzą, ale na to, że chociaż ze sobą pogadają.
Całe szczęście postanowiłem dać im jeszcze jedną szansę.
Pamiętacie jak mówiłem, że niektórzy ludzie będą ze sobą na zawsze? Jeśli tak to wiedzcie, że Sam i Bruno będą na ich ślubie. Tak, ponad rok po ich zerwaniu Lara z Kameronem postanowili się pobrać. Sam będzie ich druhną. Miała dużo spraw do zorganizowania i do dnia ślubu nawet nie myślała o tym, że będzie tam też Bruno. Uświadomiła jej to dopiero Lara.
-Wyglądasz niesamowicie -powiedziała Sam gdy patrzyła jak panna młoda ubrana w suknie ślubną obracała się wokół własnej osi.
-Dziękuję -Lara uśmiechnęła się do niej
-Jesteś gotowa? -spytała Sam
-Trochę się stresuje, ale myślę, że tak. A ty?
-Już nie mogę się doczekać -powiedziała z entuzjazmem.
-Nie o to pytam. Jesteś gotowa by zobaczyć się z Brunem?
Sam zastanowiła się przez chwilę. Przypomniało jej się wszystko co działo się przed rokiem. Nie była gotowa, ale nie chciała martwić Lary, więc odparła:
-O to się nie martw. Dam radę -wysiliła się na uśmiech.
Lara do końca jej nie uwierzyła, ale była tak podekscytowana ślubem, że nie zawracała sobie zbytnio tym głowy. Postanowiła zaufać przyjaciółce. Swoja drogą wiecie, że Lara z Kameronem będą mieli dwójkę dzieci?
-No to chodźmy.
Mam nadzieję, że nie obrazicie się jeśli nie opiszę wam ślubu, ale jestem już nimi znudzony. Zazwyczaj kiedy coś takiego ma się dziać znikam gdzieś i wracam gdy już są małżeństwem. I tak zrobiłem w tym przypadku. Wróciłem na imprezę. Odbywała się o wschodzie słońca na plaży. Wszyscy świetnie się bawili i Sam również. Tańczyła z Ryanem. Pocałował ją.
-A co gdybyśmy to byli my? Chciałabyś mieć taki ślub?
Możecie mi uwierzyć, bądź też nie, ale Sam z Ryanem była bardzo szczęśliwa. Nie pokochała go nawet w połowie tak mocno jak on ją czy też jak ona Bruna, ale cieszyła się, że ma go przy sobie. Owszem żywiła do niego uczucie i nim była miłość, ale jeszcze nie do końca dojrzała. Dopiero za dwa lata będą się kochać równie mocno z powodu narodzin ich dziecka. Wtedy Sam poczuje to co Ryan czuł do niej odkąd pierwszy raz ją spotkał.
-To moje marzenie.
Nie mówiła tu o takim ślubie, ale o ślubie z nim. Może mi nie uwierzycie, ale rok po ślubie Lary i Kamerona na imprezie, którą zorganizowali Ryan poprosił Sam o rękę. Zgodziła się. Rok później, także w rocznicę ślubu Lary i Kamerona Sam wzięła ślub z Ryanem. Byli wtedy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. A dwa tygodnie po tym urodził się ich syn - Adrew.
Tańczyli jeszcze długo póki Sam nie zobaczyła Bruna. Patrzał się na nią. Uznała, że dłużej tego nie zniesie i poszła się przejść wzdłuż plaży. Dogonił ją. Kawałek szli w milczeniu. Oboje przypominali sobie to co kiedyś pomiędzy nimi było. Oczy Sam się zaszkliły.
-Nie miałem okazji cię tak na spokojnie przeprosić.
-Nie musisz tego robić.
-Ale chcę. To ja zawiniłem. Przepraszam.
Co miała mu powiedzieć, że mu wybacza? Jeszcze wtedy tego nie zrobiła. Zrobiła to jakieś pięć lat później, ale dlaczego dowiecie się później.
-Może i dobrze, że tak się stało -powiedziała -Teraz oboje jesteśmy szczęśliwi.
Pomyślał o tym co ma. Ma córkę z którą widuje się kilka razy w miesiącu. Jego dziewczyną jest Amy. Kupił sobie dom w Rio blisko swojej córki. Nie mieszka tam, ale często tam bywa. Sprzedał stary dom, bo był w nim za dużo wspomnień. Przeniósł się do Miami. Jego kariera stała w miejscu. Za trzy lata ludzie mieli zapomnieć, że w ogóle był kiedyś taki piosenkarz jak Bruno Mars. On natomiast zrozumie po tym ślubie, że ważniejsza jest dla niego rodzina niż kariera. Wtedy wyda piosenki które już napisał, ale nie nagra nowej płyty. Przez krótki okres będzie szał na jego osobę, a później o nim zapomną. I wtedy dopiero Bruno będzie szczęśliwy. Chociaż nie. Szczęśliwy on będzie dopiero pięć lat po tym ślubie, dlatego że weźmie ślub z tą jedyną. I to wcale nie będzie Amy. Dwa lata po ślubie Lary i Kamerona Bruno zerwie z Amy, a po dziesięciu miesiącach pozna Lanę, którą pokocha równie mocno jak kochał Sam, tylko że to z nią będzie do końca życia. I wtedy Sam czytając gazetę dowie się o Lanie i o ich ślubie i wybaczy Brunowi. Uzna, że to było tak dawno i że nie powinna już tego rozpamiętywać.
Bruno z Laną będą mieli trójkę dzieci -Abigail, Tobias i Bernie (po babci).
-Masz rację. Ciekaw jestem jak to by było gdybyśmy nadal byli razem
-Ci... -uciszyła go -Nawet tak nie myśl. To co było już nie wróci. Powinniśmy być wdzięczni za to co jest teraz.
Oboje poczuli ukłucie w sercu. Wiedzieli, że to jest ich ostatnia rozmowa i że to jest ich ostatnie spotkanie.
Na marginesie. Bruno nie przyjdzie za rok na imprezę z okazji rocznicy ślubu Lary i Kamerona, bo Amy do tego nie dopuści.
-Ja już pójdę.
Powiedział i chciał już odejść kiedy emocje wzięły nad nim górę. Obrócił się i przytulił się do Sam. Odwzajemniła jego uścisk. Uwierzcie mi, że to trwało kilka sekund, ale im się wydawało, że to była cała wieczność. Po Bruna policzku spłynęła łza. Odsunął się od Sam i ten ostatni raz się z nią pożegnał.
-Kocham Cię.
Nie musiał nic więcej robić. Sam się popłakała. Nie doczekał się odpowiedzi. Po dziś dzień nie wie co ona powiedziała, a ona nie miała tyle siły by powiedzieć to głośno, więc szepnęła.
-Ja ciebie też.


-------------
Moi drodzy to już koniec.
Nadszedł ten czas by się pożegnać z tym opowiadaniem. Jest mi niezmiernie smutno z tego powodu, ale wszystko ma przecież swój początek i koniec.
Chciałabym wypowiedzieć się o tym blogu. Jest on moim pierwszym dziełem. Choć nie do końca mi się podoba, jestem z niego dumna. Na przestrzeni tych wszystkich odcinków pokazał jak się rozwinęłam. Gdybym miała teraz cofnąć się do pierwszego odcinka, a potem powróciłabym do epilogu nie uwierzyłabym, że pisała to ta sama osoba. Cóż, muszę wam się do czegoś przyznać. Zakończyłam go z dwóch powodów:
1. Nie podobał mi się do końca
2. Piszę drugie opowiadanie i trochę trudno jest pisać dwa opowiadania na raz.
Pragnę wam podziękować za to, że wytrzymaliście ze mną tyle czasu. Nasza przygoda trwała rok i pięć miesięcy. Napisałam w tym 123 odcinki + kilka specjalnych postów. Dziękuje wam, że je czytaliście i komentowaliście. Dziękuje wam także za prawie 10 tys wyświetleń. Czy wy zdajecie sobie sprawę jaka to duża liczba? Ojejku...
Mam także nadzieję, że chociaż trochę zżyliście się z bohaterami. Powiem wam szczerze, że ja dopiero teraz poczułam tą więź. Gdy już napisałam to ostatnie zdanie zrobiło mi się smutno i zapragnęłam pisać jeszcze, ale nie. Słowo się rzekło. Będę pisać dalej. Moje nowe opowiadanie już jest upubliczniane. Może tam wchodzić i czytać moje nowe wypociny. (http://onekisscanchangeeverything.blogspot.com/).
Dziękuje wam jeszcze raz za każdą minutę poświęconą na to opowiadanie.
Pamiętajcie, że bez was to opowiadanie by nie istniało i to dzięki wam mam ochotę pisać dalej.
Mam do was jeszcze ostatnią prośbę.
Napiszcie mi w komentarzu (ale tak szczerze) co myślicie o całym opowiadaniu i zaznaczcie co wam pasuje do tego opowiadania w ankiecie.
Z góry dziękuje i się z wami żegnam :*
Pa pa Hooligans:*

piątek, 27 listopada 2015

#122

SAM

Nie sądziłam, że to wszystko się tak obróci. Miałam inny plan. Nie chciałam słyszeć tego co usłyszałam. Nie chciałam jej widzieć. Lepiej mi było jak nie miałam pojęcia jak wygląda. Teraz będę wypatrywać tej twarzy z nadzieją iż spotkam ją na ulicy i będę mogła jej urwać łeb.
-To... -nie wiedziałam co powiedzieć. Co więcej, ja nie miałam już nic do powiedzenia.
-Sam... -Odezwał się Bruno
-Ty parszywa bezduszna świnio. -jęknęłam
-Przepraszam. Ja naprawdę nie chciałem tego zrobić. Ja...
-Ty snobistyczny dupku! -krzyknęłam
-Proszę cię daj mi coś powiedzieć
-Jesteś kłamcą. Okrutnym bez serca potworem. Draniem, śmieciem...
-Sam proszę cię -podszedł do mnie
-Spróbuj zrobić jeszcze jeden krok, a obiecuje, że ci przywalę.
-Sam ja... -zrobił krok.
Nie żartowałam.
Podeszłam bliżej niego i przywaliłam mu pięścią w twarz. Z jego nosa poleciała krew.
-Nienawidzę cię. Zdradziłeś mnie z nią -skazałam palcem na obserwatora wydarzeń -Macie dziecko? -spytałam
-Daj mi wyjaśnić.
-Nie przesłyszałam się. Naprawdę macie dziecko! 
Z jego nosa coraz bardziej lała się krew.
Załamałam się.
-Kochałam cię. Wierzyłam, że i ty to robiłeś, a tymczasem... Ale byłam głupia. 
-Nie chciałem. Pojawiła się tak nagle i wszystko się pomieszało. 
-A nie powinno! Do jasnej cholery jeśli mnie naprawdę kochałeś to nie powinieneś był w ogóle na nią patrzeć!
-Przepraszam. 
-Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo to będą ostatnie moje słowa do ciebie. Później nie chcę cię już więcej na oczy widzieć, rozumiesz? -spojrzał na mnie z błaganiem w oczach -Rozumiesz!? -pokiwał głową. Rozryczałam się jeszcze bardziej -Kochałam cię jak cholera. Byłeś tym z którym chciałam iść dalej przez życie. To z tobą planowałam przyszłość. Pomimo tego, że wbiłeś mi milion noży w plecy jeszcze oddycham i już wiem, że kolejnego nie pozwolę sobie wbić. Dałeś mi szansę i nadzieję na wspaniałą przyszłość. I nie wybaczę ci tego, że tak szybko mi to odebrałeś. Jesteś okropnym dupkiem. Skończonym kretynem. Największym skurwysynem na świecie. Nienawidzę cię! Możesz iść dalej się pieprzyć ze swoją dziwką. Już wam nie będę przeszkadzać. Żegnaj.
-Sam proszę cię daj mi szansę to wszystko wyjaśnić
Złapałam go dwoma rękoma za twarz.
-Nie ma sensu. I tak ci nie wybaczę i i tak to nic pomiędzy nami nie zmieni. Jak teraz na ciebie patrzę to rzygać mi się chce. Nienawidzę cię i chcę byś to wiedział. NIENAWIDZĘ CIĘ! 
Naplułam mu na twarz.
-Nienawidzę cię najbardziej na świecie!
Wybiegłam z mojego byłego mieszkania. Ze łzami w oczach biegłam przed siebie nie patrząc na ulicę. Jeszcze jakby tego było mało zaczął padać deszcz. Moje nogi nawzajem się plątały. Kilka razy się wywaliłam, ale się podniosłam i biegłam dalej. Jeśli miałabym na oko ocenić ile przebiegłam niż się poddałam wyszłyby ze trzy kilometry.
Zatrzymałam się.
Usiadłam na ulicy nie zważając na to, że może mnie ktoś przejechać. Moje życie właśnie straciło sens. Nie jest już nic warte. Równie dobrze może mnie już nie być na tym świcie.
Błagam przejedźcie mnie.
Albo przynajmniej zabierzcie to z mojej głowy.
Nie chcę znowu o tym myśleć, ale muszę... 
Byłam w pokoju za ścianą salonu. Drzwi były lekko otwarte żebym mogła kontrolować sytuację gdyby poszedł gdzieś i bym musiała go śledzić. Nie było takiej potrzeby. Usiadł w salonie, a wraz z nim Amy. Gdy tylko usłyszałam, że zaczynają rozmowę zaczęłam się bać. W sumie nie miałam pewność czy to była ta Amy, bo nigdy w życiu jej nie widziałam i nie słyszałam, ale coś mi podpowiadało, że to ona. Zaczęła się rzeźnia. Powiedzieli, że muszą zapomnieć, że to było po alkoholu... Już wtedy miałam łzy w oczach. Wiedziałam co to oznacza. Chciałam wyjść i powiedzieć im "niespodzianka", ale usłyszałam coś jeszcze. Wiadomość, że mają dziecko rozbiła moje serce na małe kawałeczki. Coś co ja tak bardzo chciałam mieć oni już mieli. Mój chłopak ze swoją byłą. I na dodatek nic mi o tym nie powiedział. Nic! Każdy mięsień w moim ciele odmówił mi posłuszeństwa, oczy od kilku minut wylewały z siebie całe zapasy wody jakie posiadały. Straciłam wszystko. Straciłam Bruna. Mojego kochanego jednego w swoim rodzaju chłopaka. Najukochańszego pod słońcem mężczyznę. Straciłam go albo to on stracił mnie. W każdym bądź razie wychodząc na przeciw problemowi wiedziałam, że to już koniec, a gdy on go pocałowała znieruchomiałam. Utkwiłam w miejscu jak rzeźba. Jak można być tak okrutnym? Płakałam jeszcze bardziej o ile to było możliwe. Straciłam całą kontrolę. Przestałam oddychać, a kiedy mi tego zabrakło ponownie wzięłam oddech. Obrócił się i spojrzał na mnie. Jeszcze nic mnie bardziej w życiu nie bolało. Nawet jak mój tata był w tragicznym stanie w skali bólu dałabym wtedy 7 a dzisiaj daje aż 10. Spojrzałam na niego i poczułam nienawiść. Nienawidziłam mężczyznę za którego przed godziną byłabym w stanie oddać życie. Czy to nie jest zabawne? Nie. To jest cholernie smutne.
Położyłam się na asfalcie. 
Osoba za którą dałabym się zastrzelić trzymała za spust.
Przykre. 
Dobry Panie niech jakieś auto mnie przejedzie. 
I wtedy się pojawiło, ale wyhamowało przede mną.
Wysiadała z niego jakaś kobieta.
-Czy cię powaliło? Co ty robisz na środku ulicy? Prawie bym cię przejechała -krzyczała
-To dlaczego tego nie zrobiłaś? Miałaś to zrobić! -wybuchałam histerycznym płaczem -Zrób to póki jeszcze tu siedzę. Zrób to! Proszę!
Kobieta spojrzała się na mnie jak na dzikusa. 
-Wsiadaj do auta.
-Nie. Masz mnie przejechać!
-Wsiadaj do auta!
Nie chciałam tam iść. Sama mnie zaniosła. W sumie wszystko mi jedno co się teraz stanie. Miejmy nadzieję, że wywiezie mnie gdzieś do lasu i rzuci na pożarcie zwierzętom.
-Gdzie mieszkasz? -spojrzałam się na nią nie wiedząc o co chodzi -Gdzie mam cię zawieść?
Znałam tylko jedną osobę do której mogłabym się udać.
Dojechaliśmy na miejsce. Kobieta pomogła mi wyjść z auta.
-Błagam nie zrób sobie nic głupiego -powiedziała na pożegnanie.
Zapukałam do drzwi.
Nikt nie otworzył.
Pukałam tak długo póki nie opadłam z sił i nie osunęłam się na ziemie. Położyłam się na niej. Zaczęłam płakać i jęczeć. Co jakiś czas krzyczałam, że go nienawidzę.
Deszcz na mnie padał. Było mi zimno. Może chociaż zamarznę na śmierć. Najradośniejsza myśl dzisiejszego dnia.
Nadal nie wierzę, że byłam taka głupia, by dać się nabrać na jego gierki. Nie wierzę, że pokochałam gwiazdora. Przecież to było oczywiste, że mnie zrani. To dało się przewidzieć. Głupia idiotka!
Nie dane mi było dalej się rozczulać nad sobą. Ktoś usiadł koło mnie i mnie podniósł. Przytulił mnie do siebie i zaczął mnie uspokajać.
-Dajcie mi święty spokój! Dlaczego nikt nie chce pozwolić mi umrzeć?
-Bo to nie jest czas na ciebie.
Odezwał się.
Bałam się, że tego nie zrobi.
Że to iż się tu znalazłam nic nie wniesie.
Bałam się, że go tu nie będzie.
Bałam się, że straciłam go już na zawsze.
-Tak bardzo cię przepraszam -popłakałam się jeszcze bardziej
-Cii... Już dawno ci wybaczyłem.
Przytulił mnie jeszcze bardziej do siebie.
Zrobiło mi się ciepło, a nawet gorąco i to nie wcale na ciele.
W pustym sercu rozpalił się mały płomyczek, który zaczął mnie od środka ogrzewać.
Co jest najlepszym lekarstwem na złamane serce? Czy ktoś wie? Ja nie wiem. Nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzę, ale mam przy sobie Ryana i wiem, że z nim jakoś dam radę.
Muszę.

#####
Tak więc kochani oto jest ostatni normalny odcinek.
Widzimy się w epilogu.
Jak myślicie co tam się stanie?
Obstawiacie, że są jeszcze jakieś szanse dla Sam i Bruna?
Komentujcie!!!

#121

BRUNO

Od samego rana nie odzywałem się do Amy i ona do mnie również. Myślę, że to przez wczorajszy wyczyn. Dopiero dzisiaj rano gdy już całkowicie wytrzeźwiałem zdałem sobie sprawę co zrobiłem. Na początku pocałowałem Amy i jakoś źle się z tym nie czułem nie mówiąc o tym Sam. Uważałem, że to jest nie istotne, choć mogłoby być podciągane pod zdradę, a teraz? Przespałem się ze swoją byłą. To jest zdrada! 
Zdradziłem Sam!
O Boże...
Zrobiłem najgorsze świństwo na jakie mogłem się zdobyć.
Ona mi tego nie wybaczy.
Nie wybaczy mi też, że to ukrywałem.
I tego, że mam dziecko.
Nie wiem co zrobić.
Muszę jej powiedzieć prawdę inaczej sama się dowie i będzie jeszcze gorzej. Ale czy w ogóle może być gorzej?

***

W samolocie też się praktycznie nie odzywaliśmy. 
Po wyjściu z samolotu wolałem się upewnić w stu procentach, że Sam tam nie ma. 
Nie było.
Wysłałem jej wiadomość, że już wylądowałem.
Odpisała mi.

Szkoda, że mnie nie ma w LA, przyjechałabym po ciebie. No cóż w takim razie nie pozostaje mi nic innego jak życzyć ci udanej podróży do domu. A... I wypocznij, bo jak wrócę to pokaże ci jak bardzo za tobą tęsknie xx Sam.

Nie powiedziała mi kiedy wraca. Może i to dobrze, że nie ma jej teraz w domu. Mam dodatkowy czas na przemyślenia. A w końcu muszę poukładać w tej swojej głowie.

SAM

Wyślij.
Myśl, że mnie nie ma.
Daj mi szansę przeszukania ciebie.
Błagam tylko zostaw komórkę w jakimś widocznym miejscu.
Jeśli ty możesz grać nieczysto to ja chyba też, no nie?

BRUNO

Dotarliśmy bezpiecznie pod moją posiadłość. Otworzyłem drzwi i zawołałem kilka razy Sam.
Wiem, że mi pisała, że jej nie ma, ale może chciała zrobić mi niespodziankę i tylko mnie wkręcała.
Nie odpowiedziała.
Zaprosiłem do środka Amy.
Czas najwyższy z nią porozmawiać.
Weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie.
-Ładny dom
-Dzięki
-Twój projekt czy... -przerwałem jej
-Nie dlatego tu jesteśmy. -spuściła głowę -To było...
-Nieodpowiedzialne, głupie, po alkoholu. Zapomnijmy, rozumiem?
-Nie, to znaczy tak. Nie wiem co się ze mną dzieję. Już nie wiem co mam robić. Wiem tylko, że nie chcę zranić Sam. 
-Na to chyba już za późno nie sądzisz? Nie potrafisz zaprzeczyć, że mnie kochasz, a potem lądujemy w łóżku. Na dodatek mamy wspólne dziecko. -ujęła moją twarz w dłoniach -Już na to za późno. Zraniłeś ją doszczętnie. Zniszczyłeś to co pomiędzy wami było. -pocałowała mnie -Nie ma odwrotu. Nie możesz tego wszystkiego wymazać, ukryć w pamięci. Nie możesz jej nie powiedzieć, bo to będzie chyba najgorsze co mógłbyś zrobić -spojrzała nade mnie -prawda Sam?
Obróciłem się.
Stała tam.
Płakała. 

#####
Nocne marki oczekujcie jeszcze jednego odcinka, gdyż jutro nie uda mi się go wrzucić, dlatego będzie dzisiaj.
I co najważniejsze KOMENTUJCIE! bo to już ostatnie odcinki na tym blogu i fajnie by było gdybyście pozostawili po sobie ślad.

niedziela, 22 listopada 2015

#120

BRUNO

Nie liczyłem dokładnie ile lampek wypiliśmy, ale jesteśmy w połowie drugiej butelki. Co chwile się śmiejemy i wspominamy stare czasy kiedy to jeszcze oboje mieszkaliśmy na Hawajach. 
-Tęsknie za tym -powiedziała
-Ja też.
Amy spojrzała się na mnie.
-Kiedyś wszystko było prostsze. Jak się kogoś kochało to się po prostu z nim było. A teraz? Siedzę przed moją największą miłością i nie mogę nic zrobić -w jej oczach pojawiła się łza- Chciałabym wrócić do tych czasów kiedy byliśmy razem. Chciałabym móc się do ciebie przytulić i opowiedzieć ci o tym jaki to świat jest niesprawiedliwy. Chciałabym móc pocałować ciebie i wiedzieć, że ty też tego pragniesz. -popłakała się -Przepraszam, że to wszystko zniszczyłam. 
Usiadłem bliżej niej i ją przytuliłem. Wtuliła swoją twarz w mój tors, a ja zacząłem gładzić jej włosy.
-Nie rozdrapujmy ran. Było minęło.
-Własnie, było minęło. Gdyby nie ja nadal mogłoby to trwać.
Odsunęła się ode mnie i spojrzała się na mnie.
-Proszę cię powiedz mi co do mnie czułeś jak byliśmy razem.
Zdziwiła mnie jej prośba, bo przecież to wiedziała, ale wykonałem jej polecenie.
-Jak byliśmy razem byłaś jedyną kobietą na którą chciałem patrzeć. Nikt inny się nie liczył. Myślałem o tobie bez przerwy. Kochałem cię tak mocno, że nikt nie byłby w stanie wejść do mojego serca. Nawet planowałem nasze dalsze życie. Widziałem ciebie przed ołtarzem, a za kilka lat z moimi dziećmi. Wtedy tak bardzo tego pragnąłem.
-A teraz? Bruno proszę cię bądź ze mną i sam ze sobą szczery. Powiedz co teraz do mnie czujesz.
Bądź szczery.
-Teraz sam nie wiem co czuję. Kocham Sam, ale... Jesteś ty i mam mętlik w głowię. Nie mogę cię wyrzucić stamtąd, a na dodatek jeszcze zadomowiłaś się w moim sercu. Wiem, że odgrywasz tam bardzo ważną rolę, ale nie wiem jaką.
Położyła mi rękę na policzku.
-Kochasz mnie?
Nie wiedziałem co odpowiedzieć.
Bądź szczery.
Milczałem.
Dała mi buziaka w usta.
-Powiedz mi, że mnie nie kochasz a przestanę.
Spojrzałem się jej w oczy.
Płakała.
Znowu mnie pocałowała.
-No powiedz to! -krzyknęła
-Nie potrafię.
Popłakała się jeszcze bardziej.
Przybliżyła swoje usta do moich i po raz trzeci mnie pocałowała, a ja głupi to odwzajemniłem. Całowałem ją, a ona mnie, choć oboje wiedzieliśmy, że to nie właściwe. Całowaliśmy się, bo oboje tego pragnęliśmy. Całowaliśmy się, bo bardzo za tym tęskniliśmy. Całowaliśmy się, bo oboje się kochamy.
Rozpięła moją koszule.
Brnąłem w to dalej.
Całowaliśmy się i całowaliśmy, a po chwili oboje byliśmy bez ubrań.
Tęskniłem za nią. Tak bardzo za nią tęskniłem.
Teraz już wiem, że gdyby znowu chciała mnie opuścić przeszukałbym cały świat żeby ją odnaleźć, choćby po to żeby się pożegnać.
Nie wiem jak to się stało, ale robiliśmy to.
Kochaliśmy się.
Jak kiedyś.
Jak wtedy kiedy poczęła się nasza córka.
Chociaż nie. Robiliśmy to bardziej namiętnie. Zależało nam na każdym dotyku.

***

Leżeliśmy na kanapie całkiem nadzy. Byliśmy wtuleni w siebie nawzajem. Rozmyślaliśmy o tym co się stało i o tym co może się stać. 
-Przepraszam -szepnęła
Przejechałem po jej ramieniu.
-To nie twoja wina. Pragnąłem tego równie mocno jak ty.
Przejechała po moim torsie
-I co teraz zrobimy?
-Nie mam pojęcia. 

####
Kolejne ważne info.
Chciałabym was psychicznie nastawić na koniec opowiadania.
Smutno mi z tego powodu, bo się z nim zżyłam, ale nadszedł ten czas by w końcu zakończyć tą historię.
Już w piątek powinien pojawić się jakiś odcinek. W sobotę pojawi się reszta odcinków, a w niedzielę epilog. 
Z góry zapowiadam, że będą potrzebne wam chusteczki.
Trzymajcie się. Pa :*

#119

SAM

Dni bez Bruna jakoś szczególnie mi się nie ciągnęły. Chodziłam do pracy, użerałam się z Ryanem. Postanowiłam sobie odpuścić. Nie mogłam go przecież zmuszać żeby ze mną porozmawiał czy żeby na mnie spojrzał. Jest urażony moim zachowaniem i w końcu to zrozumiałam. On potrzebuje czasu. Złamałam mu serce. To ja jestem ta zła i to ja powinnam dać mu spokój, więc już to robię. 
Kilka minut temu zadzwonił do mnie Bruno i powiedział kiedy wraca.
-Jutro?
-Tak. Mam już kupione bilety na samolot, ale nie przejmuj się jeśli masz pracę to nie musisz po mnie przyjeżdżać. I tak załatwiłem sobie żeby ktoś po mnie wpadł.
-To dobrze kochanie, bo naprawdę nie mam czasu. -czas zacząć zabawę -Wyjeżdżam za godzinę. Mamy nagrywać kilka ujęć do filmu w Nowym Jorku i niestety, ale się nie zobaczymy przez dłuższy czas. Będę tam może ze trzy dni, ale pójdę jeszcze do rodziców, więc prawdopodobnie zostanę trochę dłużej.
-To szkoda.
-Ale nie ma co się przejmować. Jak wrócę to nadrobimy zaległości. 
-O tak. Jejku jak ja za tobą tęsknie.
-Uwierz mi, że ja za tobą też. 
Usłyszałam jakiś obcy głos w słuchawce. Był tak cichy, że nie mogłam go zidentyfikować.
-Przepraszam cię, ale muszę już iść.
-Dobrze. 
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Rozłączyłam się.
Prawda jest taka, że nigdzie nie wyjeżdżam i wcale nie nagrywamy nic w NY. Zostaje tu w domu by dowiedzieć się o co chodzi. Mam nadzieję, że jak Bruno wróci to zostawi za sobą jakiś ślad albo że chociaż na chwilę zniknie tak bym mogła zajrzeć do jego telefonu.

BRUNO

-Białe czy czerwone? -spytałem.
-Białe.
Postanowiliśmy z Amy opić to, że jestem ojcem tak cudownej dziewczynki i trochę zapić smutki iż musimy ją opuścić.
Przyniosłem do pokoju gdzie siedziała Amy dwie lampki i nalałem do nich trunku.
-Za ojcostwo -powiedziałem
-Za rodzinę którą byśmy byli -dodała
Stuknęliśmy się lampkami i wino wylądowało w naszych ustach.
-Będę za nią tęsknił.
-Ja też.

####
Uwaga! Uwaga! Uwaga!
Ważne info!
Jeszcze dzisiaj zostanie dodany jeden odcinek, ale jeśli nie chcecie by was zżerała ciekawość co się będzie dalej działo nie czytajcie go.
Pragnę was ostrzec, bo wiem, że wytrzymać tydzień z tym odcinkiem będzie trudno.

#118

BRUNO

Kolejnego dnia z samego rana wybrałem się do klinki odebrać wyniki badań na ojcostwo. Strasznie się tego obawiałem i myślę, że każdy mężczyzna na moim miejscu bałby się otworzyć taką kopertę. Dostałem ją od tej samej pielęgniarki z którą rozmawiałem wczoraj. Całe szczęście dzisiaj była trochę milsza.
Wróciłem do hotelu i siedząc na łóżku zastanawiam się nad wynikiem. Boję się tam zajrzeć, lecz wiem, że muszę. Nie boję się pozytywnego wyniku, lecz negatywnego. Zdążyłem bardzo polubić tą małą i nie chciałbym jej stracić.
Teraz albo nigdy.
Otworzyłem kopertę.
Przeczytałem list.
Na 99,9 % ta mała dziewczynka jest moją córką.
Ulga.
A następnie straszne przygniecenie.
Co to teraz będzie...

***

-Jutro z samego rana wylatujemy -oznajmiłem 
-Okej, ale rozumiem, że idziemy się dzisiaj z nimi pożegnać
-Tak.
Wsiedliśmy w taksówkę i dojechaliśmy do domu mojej córki i jej rodziców.
Gdy się dowiedzieli, że jutro opuszczamy Rio posmutnieli i zaprosili nas na kolejną wizytę. Powiedzieli, że jak będziemy w Rio to mamy koniecznie do nich wpaść. 
Najgorzej było pożegnać się z małą.
-Jus jedzies?
-Jutro, ale z rana kiedy jeszcze będziesz spać.
-Skoda. Myslalam ze sie zapzyjaznimy
-Jesteśmy przyjaciółmi.
-Na pewno?
-Tak
-Ale takimi do konca zycia?
-Myślę, że tak
-No to skoda ze jedzies. Nie bedziemy sie widzec.
-Już ja się postaram żebyś się widzieli.
-Pzyjedzies jesce kiedys do mnie?
-Jeśli będziesz chciała to zjawie się tu od razu
-Ale ja juz chce. Nie mozes zostac?
-Nie mogę. Muszę załatwić kilka spraw, ale obiecuję, że niedługo znowu do ciebie przyjadę.
-Dobze. W takim razie zegnaj.
-Żegnaj.
Podeszła do mnie i się przytuliła. Wiele mnie to kosztowało żeby się nie rozpłakać. Mała natomiast nie kryła swoich uczuć i po jej policzku poleciała łza.
-Barzo cie lubie. Będe tesknić.
-Ja też.
Wyszliśmy z domu, a ja już nie potrafiłem dłużej utrzymać moich łez na swoim miejscu. Powolutku spłynęły mi po policzku. Amy do mnie podeszła i mnie przytuliła.
-Jeszcze kiedyś ją zobaczysz.
-Mam taką nadzieję.

####
Hej :)
Kolejny odcinek za nami.
Obiecałam dwa razy więcej odcinków, więc muszę być dzisiaj dodane co najmniej także trzymajcie się i czekajcie do wieczora, bo prawdopodobnie wtedy pojawi się kolejny :*

niedziela, 15 listopada 2015

#117

BRUNO

Wstałem dzisiaj o tej samej porze co wczoraj, lecz postanowiłem nie budzić Amy. Miałem do załatwienia sprawę o której nikt nie miał pojęcia i nie chciałem by ktoś o niej się dowiedział. 
Poszedłem z samego rana do kliniki by tam dać włos Mii i swój do analizy. Chciałem by przeprowadzili te badania bym mógł w stu procentach być spokojny iż Mia jest naprawdę moim dzieckiem.
A co jeśli okaże się, że nie jest?
Będę w stanie o niej zapomnieć?
Oto jest pytanie.
Gdy dałem włosy do badania usłyszałem w ciągu jakiego czasu przyjdą wyniki.
-Jak to dwa tygodnie!?
-Ale proszę się uspokoić. Każde badanie tyle trwa.
-A nie dało by się tego jakoś przyśpieszyć?
-Wątpię.
-Nawet gdybym zapłacił trzy razy więcej?
-To wtedy może udało by nam się zrobić to w ciągu tygodnia.
Co za ździerstwo.
-Macie tu pięć razy tyle i chcę widzieć wyniki badań jutro z rana.
-Już się robi.
Kobieta za ladą uśmiechnęła się i napisała coś na kopercie z włosami ode mnie.

***

-Gdzie byłeś? -spytała Amy.
-Musiałem się przewietrzyć.
Kłamstwo.
-Jadłeś śniadanie?
-Jeszcze nie.
-W takim razie chodź.
Kucharze dzisiaj zaserwowali nam jajecznice, bekon i tosty. Pyszotka.
-Tak sobie myślałam, że może wyszlibyśmy dzisiaj gdzieś całą piątką?
-Dobry pomysł, ale myślisz, że się zgodzą?
-Powinni. Jeśli pójdą z nami to nie widzę problemu.
-W takim razie jedzmy i zbierajmy się do drogi.

***

Tak jak Amy przypuszczała nie mieli nic przeciwko i poszli razem z nami do oceanarium. Zza szyb mogliśmy obserwować kilkadziesiąt odmian pływających ryb i kilka ssaków morskich. Delfiny najbardziej spodobały się Mii.
-Chcę na nim popływać.
-Jesteś jeszcze za mała kochanie. -powiedziała Ava
-Jak dorośniesz to cię tam zabiorę -powiedziałem
-Obiecujesz?
-Obiecuję
I dotrzymam tej obietnicy mała.

####
Hej :)
Kolejny odcineczek za nami.
Powiem wam szczerze, że polubiłam Amy. Nie wiem co wy dokładnie o niej myślicie, ale w gruncie rzeczy ona jest dobra. Z początku jakoś nie byłam do niej przekonana, ale teraz już mi się to wszystko unormowało.

Ważne info.
Prawdopodobnie w przyszłą sobotę nie pojawi się żaden odcinek na tym blogu, gdyż będę zajęta, ale w niedzielę za to będzie tych odcinków dwa razy więcej :D
Trzymajcie się :)
Do zobaczenia :*

sobota, 14 listopada 2015

#116

BRUNO

Przeżyłem.
Biorąc pod uwagę wczoraj to dziś jest jutro.
Tak więc mogę iść do małej.
Gdyby nie to, że jest godzina 7 nad ranem pędem udałbym się do mej córki.
Jejku jak to bosko brzmi. 
Tak czy inaczej postanowiłem zajść do pokoju Amy, który znajdował się na przeciwko mojego i ją obudzić. Jeśli jeść śniadanie to z kimś. Zapukałem.
-Jeśli to ty Peter to możesz wracać do swojego pokoju. Ja jeszcze śpię.
-W takim razie czas najwyższy się obudzić.
-Jeszcze godzinka.
-Nie. Wstawaj. Idę na dół zamówić nam śniadanie i widzę cię w jadalni za 15 minut, bo jak nie to inaczej sam po ciebie przyjdę. 
-Dobra -jęknęła

***

Tak samo jak punktualnie na dół zeszła Amy tak samo punktualnie na stół przybyło śniadanie. 
-Smacznego
-Nawzajem.
Tęskniłem za pancakes'ami z kostką masła i miodem toteż zamówiłem je nam na śniadanie.
-Pyszne -zachwycała danie Amy
Mruknąłem.
Były takie dobre, że gdy się skończyły to trochę mi się smutno zrobiło. Chciałem zamówić sobie jeszcze jedną porcję, ale wiedziałem, że nie najlepiej się to dla mnie skończy. 
-I co teraz panie Hernandezie?
-Cóż proponuje pozwiedzać okolicę i za jakieś dwie godziny wybrać się w odwiedziny do jednej z najwspanialszych dziewczynek jakie kiedykolwiek wiedziałem.
-W takim razie pójdę się ubrać.

***

Zapukałem raz, potem drugi i na końcu trzeci i wtedy w drzwiach pojawił się jakiś mężczyzna.
-A pan do kogo? 
Wtem przede mnie wystąpiła Amy, a mężczyzna się uśmiechnął.
-Wejdźcie.
Weszliśmy do środka gdzie zastaliśmy bawiącą się Mie ze swoją mamą.
-Cześć -krzyknęła Amy i pobiegała do małej
Ja przywitałem się z mamą Mii i zapoznałem się z jej tatą.
Jak głupio tak o nich myśleć. Przecież prawdziwi rodzice to ja i Amy. To do nas powinna się tak zwracać i to z nami powinna mieszkać.
Na samym końcu przywitałem się z małą księżniczką.
-Hej. Pamiętasz mnie? -wyciągnąłem do niej rękę, a ona schowała się za Amy.
-Jeszcze się wstydzi -powiedział Joseph -ale spokojnie niedługo się do ciebie przekona.
-Mam nadzieję.
Ava zaproponowała nam coś do picia, więc oboje wzięliśmy sobie herbatę. Amy napiła się kilka łyków i dołączyła do Josepha i Mii. Ja natomiast zostałem sam z Avą.
-Mam tyle pytań...
-Śmiało.
-Dlaczego postanowiliście zaadoptować Mię?
-Długo staraliśmy się o dziecko, ale nie mogłam zajść w ciążę, więc kiedy nadarzyła się okazja postanowiliśmy z niej skorzystać i zaadoptować Mię.
-I nie przeszkadza wam, że Amy ciągle ma z nią kontakt?
-Nie. Myślę, że to w pewnym sensie dobre rozwiązanie. Dzięki temu bynajmniej wie co się dzieje z jej dzieckiem, a nam osobiście nie przeszkadza to, że jest dla niej nową ciocią.
-A nie boicie się, że powie małej prawdę?
-Nie, jeszcze nie...
-W każdym bądź razie nie będzie wam przeszkadzało jeśli Mia będzie miała nowego wujka?
-O ile nic jej nie zrobisz i nie będziesz chciał jej nam odebrać to nie.
-Uwierz mi, że bardzo bym chciał to zrobić, ale wiem, że tak nie można. To wy ją wychowaliście i choćby nie wiem jak mi serce krwawiło z bólu nie mogę was jej pozbawić. To by było nie w porządku. Chciałbym po prostu czasami ją odwiedzać albo organizować całej naszej piątce jakieś wspólne wakacje. Chciałbym być częścią jej życia. Zależy mi na tym.
-Rozumiem cię i uwierz mi zrobię co w mojej mocy żebyś był kimś ważnym dla niej.
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy.

***

Po 30 minutach mała oswoiła się ze mną i dopuściła mnie do wspólnej zabawy. Budowaliśmy razem wierzę i za każdym razem kiedy się rozwalała Mia zaczynała się śmiać. Czasami robiłem to specjalnie żeby spadła, ponieważ chciałem jeszcze raz usłyszeć jej przesłodki śmiech.
-Okej, a może teraz pokażesz mi jakieś swoje lalki?
-Dobla.
Mała poszła po lalki, a Ava która czuwała nad nami postanowiła się ulotnić.
-Myślę, że potrzebujecie na chwilę pobyć sami. Mogę pójść do nich?
-Oczywiście.
Byłem prze szczęśliwy z tego powodu. Sam na sam z moją małą. 
Brakuje dosłownie chwili żebym ją pokochał.
Albo może lepiej to ujmę. Brakuje dosłownie jednego wyniku badań żebym ją pokochał.
-Plose to jes Katy, a to Petel -zaśmiała się -Macie tak samo na imię -znowu się zaśmiała -Zawse mi sie to imie podobało i jak się spytalam cioci Amy cy moge tak nazwać tego chłopacka to powiedziała, ze tak. -śmiech -Dlacego sie nie smiejes?
-Zamyśliłem się. Mia mogę cię o coś prosić?
-Zalezy o co
-Przytuliłabyś mnie?
-No nie wiem. A obiecas ze mnie nie udusis?
-Obiecuje. 
Podeszła do mnie i mnie przytuliła, a ja korzystając z okazji wyrwałem jej z głowy najdelikatniej jak potrafiłem jednego włosa i gdy się odsunęła schowałem go do folii, którą miałem w kieszeni od wewnętrznej strony bluzy. 
Nie powiem, że mi się nie podobało, bo mógłbym w tym uścisku trwać przez cały swój żywot, ale musiałem jakoś zdobyć jej włosa.
Nie to żebym też nie ufał Amy na słowo, ale wolałbym mieć na papierze to czy jestem ojcem tej dziewczynki czy też nie. 
W końcu tak naprawdę od tego zależy moja przyszłość.
I całe moje życie.

####
Hej :)
Jak tam w szkole?
Mam nadzieję, że jakoś idzie.
Oto przed wami kolejny odcinek.
Wątpię żeby dzisiaj pojawił się jeszcze jeden, ale już jutro...
Wpadajcie.
Czytajcie.
Komentujcie.
I ponownie wpadajcie jutro.
See ya

środa, 11 listopada 2015

#115

BRUNO

Od pięciu minut zbieram się w sobie by w końcu zapukać do drzwi, ale nie potrafię. Amy dała mi czas bym mógł się wewnętrznie ogarnąć, ale widzę, że się powoli niecierpliwi.
Dobra Bruno dasz radę. To nic strasznego. Zapukaj.
Zapukałem.
Ta minuta która upłynęła od czasu kiedy zapukałem do czasu kiedy jakaś kobieta otworzyła drzwi ciągnęła się w nieskończoność.
-Dzień dobry.
-Hej -przywitała nas przyjaźnie kobieta.
Amy podeszła do niej i zamieniła z nią kilka słów. Po chwili obie kobiety wróciły i zaprosiły mnie do środka. Kobieta przedstawiła mi się. Miała na imię Ava. Zaprosiła nas na obiad, ponieważ dziecko spało, a przerwaliśmy jej w jedzeniu musieliśmy razem z nią skonsumować potrawę.
-Gdzie jest pański mąż? -spytałem
-Jeszcze w pracy.
-O tej porze?
-No cóż.
Wtem do pokoju weszła mała niewinna dziewczynka. Była ubrana cała na różowo. Miała śliczne długie ciemne loki. Zupełnie jak ja. Jej oczy także były koloru czekolady. Była taka urocza.
-Mama
-Córuś zobacz kto do ciebie przyjechał. Ciocia Amy!
-Cześć słońce -powiedziała Amy a mała do niej podeszła.
-Ile ma lat? -spytałem
-3.
Aż dziwne, że to wszystko działo się na przestrzeni czterech lat. Ten nasz romans, ucieczka, moje dalsze życie i jej, spotkanie w Rio i teraz to.
-To skarbie jest kolega twojej cioci.
-Jestem Bruno -podałem rączkę dziewczynce.
Zawstydziła się i schowała się za Amy.
-Co jest skarbie?
-Nie znam tego pana
-To go teraz poznasz. Od dzisiaj to jest twój nowy wujek.
-Nie chcę kolejnego wujka.
-Ale Mia ten pan jest naprawdę bardzo fajny
-Mia? -spytałem
-Tak się nazywa
Mia, Mia, Mia, Mia...
Najpiękniejsze imię na ziemi.
Będę usypiał i wstawał z tym słowem na ustach.
Mia.
-To co dasz mi cześć?
-Dobrze
Podała mi swoją malutką rączkę i ją uścisnęła.
-Jesteś słodka -powiedziałem
Znowu schowała się za Amy, a mi zrobiło się głupio, że powiedziałem to na głos.
-Przepraszam was bardzo, ale musimy iść z Mia do lekarza.
-Coś jej się stało? -spytałem
-Nic poważnego. Jest trochę przeziębiona, ale różnie to z dziećmi bywa, więc wolę poradzić się specjalisty.
-Okej. -powiedziała Amy -To my też się zbieramy
-A mogę tu przyjść jutro?
Kobieta wydała się być trochę zaskoczona, ale się zgodziła
-Oczywiście
-Dziękuje.
Tak, więc plan na dzisiaj - przeżyć do jutra.

####
Hej :)
Kolejny odcinek. 
Poznaliście już Mie. :)
Ciekawa jestem co wgl myślicie o tej całej sprawie z dzieckiem i Amy?
Obiecuje wam, że będzie ich dużo więcej w weekend i zobaczymy jak mi czas pozwoli, ale mam nadzieję, że jeszcze w tą niedzielę rozwinie się trochę akcja :)
Także do zobaczenia :*

niedziela, 8 listopada 2015

#114

SAM

Z samego rana musiałam pożegnać się z Brunem gdyż dość wcześnie miał wylot. Złożyłam na jego ustach najsoczystszy pocałunek na jaki mnie stać i pozwoliłam mu odejść. Wiedziałam, że ten wyjazd nie jest sprawą służbową i miejmy nadzieję, że nic złego on tam nie zrobi. Poprosiłam go żeby dał mi znać kiedy wróci żebym wtedy mogła wcielić swój plan w życie. Jeszcze nie wie w który dzień konkretnie to nastąpi, ale obiecał mi, że da znać. 
Dzień na planie dłużył mi się nie miłosiernie, a jedyną odskocznią od problemów był telefon od Lary. 
-Cześć kochanie.
-Hej. 
-Jak ja dawno cię nie słyszałam. Opowiadaj co tam u ciebie. 
-A dobrze. Mam nadzieję, że dostałaś moją kartkę z Francji.
-Oczywiście.
-Jejku, ten wyjazd był taki spontaniczny, ale go nie żałuję. Poznałam masę nowych ludzi i nabyłam tyle doświadczenia w fotografii, że sobie tego wyobrazić nie mogę.
-Całe szczęście, że to ciebie tam wysłali.
-Tak. Europa jest cudowna.
-Kiedy wracasz?
-Za dwa miesiące.
-Co tak długo?
-Tak mam rozłożone sesje.
-Oj, to trochę źle.
-Jakoś przeżyję. Ty lepiej opowiadaj co tam u ciebie?
-W miarę dobrze.
-Sam...
-Lara...
-Wiem, że tak nie jest,
-Obiecuje, że jak przyjedziesz to wszystko ci opowiem. Po prostu to nie jest rozmowa na telefon.
-Dobra.
Rozmawiałyśmy jeszcze pół godziny póki nie położyłam się spać.

BRUNO

Zajechałem na lotnisko w krótszym czasie niż się spodziewałem i z tego względu musiałem tam dłużej czekać na odlot samolotu. Po jakimś czasie dołączyła do mnie Amy i oboje ruszyliśmy przez odprawę. W samolocie siedzieliśmy koło siebie i co jakiś czas rozmawialiśmy.
-Jesteś gotów żeby się z nią zobaczyć?
-Myślę, że tak.
-W takim razie jeszcze dzisiaj będziemy mogli do niej pójść. 
-Jak dobrze.
-Wspaniale.
Wyobraziłem co to by było gdyby Amy wtedy nie uciekła. Pewnie teraz bylibyśmy razem w domu i byli byśmy szczęśliwą rodziną. Niestety, bardzo prawdopodobne by było, że nie był bym piosenkarzem. Nie spotkałbym tylu ludzi. Byłbym zwykłym szarym człowiekiem bez większych ambicji chcący spokojnie przeżyć każdy dzień.

####
Hej :)
Krótki odcinek, ale cóż.
Czy kolejny pojawi się jeszcze dziś? 
Nie wiem. 
Czy pojawi się w środę?
Prawdopodobnie tak, więc zajrzyjcie tu w tygodniu :*

sobota, 7 listopada 2015

#113

BRUNO

Sam przyszła jakaś zmarnowana z planu. Niestety, ja nie potrafiłem jej pocieszyć. Musiałem jej powiedzieć, że wyjeżdżam na bliżej nie określony czas. Musiałem tylko ukryć to w jakim celu i z kim jadę. Czy źle się z tym czuję? Jak cholera, ale muszę to zrobić dla dobra nas wszystkich.
-Kochanie muszę ci coś powiedzieć.
-Co takiego?
-Wylatuje jutro do Rio de Janeiro.
-Dlaczego? -spytała zmartwiona
-Muszę osobiście załatwić tam sprawy dotyczące koncertu.
-A czemu Brandon nie może tego zrobić?
-Wziął sobie wolne na kilka dni, więc przez chwilę sam muszę być swoim menadżerem.
-Okej. A kiedy wracasz?
-Nie mam pojęcia. Nie wiem jak długo mi to zajmie.
-Tylko tobie? Jedziesz sam?
-Tak.
-Nie zanudzisz się tam beze mnie?
-Oj, zanudzę, ale muszę to zrobić. To pilna sprawa.
-Rozumiem. W takim razie musimy się sobą dzisiaj nacieszyć.
-Czy ty coś proponujesz?
-Skądże.
Uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami sypialni.

SAM

Co za cholerny kłamca! 
Nie wiem czemu mnie okłamuje, ale jak wróciłam do domu to wiedziałam na stole dwa bilety lotnicze. Nie wierzę, że nie chce powiedzieć mi prawdy, ale obiecuję, że choćby nie wiem co dowiem się o co chodziło. I niech tylko ta pieprzona Amy okaże się powodem dla którego wyjechał to nie wiem co mu zrobię, ale raczej kolorowo nie będzie. 
Na dodatek Ryan mnie jeszcze zdenerwował, bo choć obiecał się poprawić to i tak musieliśmy się jeszcze całować co najmniej pięć razy. Całe szczęście udało nam się tą scenę nagrać wystarczająco dobrze, by reżyserzy dali nam z nią spokój. Jutro co prawda lecimy dalej z materiałem, ale czuję, że teraz to będzie już tylko gorzej. W filmie już jesteśmy parą, więc mogę się spodziewać więcej takich czułych scenek. 

BRUNO

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że od tego wyjazdu zależy cała moja przyszłość. Nie wiem jak po powrocie powiem Sam prawdę. Nie mam pojęcia jak ona ją przyjmie. Nie wiem jak to będzie. Oj, nie mam pojęcia. Mam tylko nadzieję, że to co dobre się nie skończy i że to wszystko nad czym tyle pracowałem przetrwa tą próbę. Nie chciałbym tracić Sam, a jedyne o czym teraz myślę to to, że tak naprawdę już ją straciłem.

#112

SAM

Tego dnia nie wydarzyło się nic więcej niepokojącego związanego z Brunem, ale za to wszystko jeszcze bardziej pokomplikowało się z Ryanem. 
Z samego rana poszłam do studia z zamiarem przebolenia tych ośmiu godzin i najszybszego powrotu do domu. Niestety, los chciał inaczej i pokrzyżował te plany. Z samego rana gdy tylko weszłam do studia i przywitałam się ze wszystkimi oprócz Ryana, bo oczywiście gdy mnie tylko zobaczył to uciekł, dowiedziałam się, że dzisiaj jest ten dzień kiedy w filmie para głównych bohaterów ma się pocałować. Z tego wszystkiego omal nie zemdlałam. Nie chciałam tego robić i wiem, że Ryan nie chciał tego jeszcze bardziej, ale musieliśmy. Rozmawiałam z Cameron i próbowałam to wszystko przełożyć, ale się nie udało. Stwierdziła, że prędzej czy później i tak będziemy musieli to zrobić, a jako że nie mamy zbyt wiele czasu ten pocałunek musiał być nagrany dzisiaj. Nie mieliśmy wyjścia.
Naszą niechęć widać już było podczas pierwszych nagrań gdzie jak na razie mieliśmy tylko udawać, że dobrze się bawimy. Powtarzaliśmy te sceny chyba ze 20 razy aż w końcu coś się spodobało reżyserom. Następna scena to była scena pocałunku. Musiałam wziąć się w garść i zrobić to co na aktora przystało - dobrze udawać.
Stanęliśmy z Ryanem naprzeciwko siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie mogłam znieść dłużej tego spojrzenia niż przez 2 sekundy, więc odwróciłam głowę. Reżyser krzyknął, że zaczynamy, więc ponownie musiałam spojrzeć mu w oczy. Kamery zaczęły nagrywać, a my wzięliśmy się do roboty. To ja miałam wykonać pierwszy ruch, więc pocałowałam go. Liczyłam na to, że chociaż trochę się postara, ale on ani drgnął. Reżyser nam przerwał i zaczął się wydzierać na Ryana. Ten powiedział, że się postara, ale to dla niego ciężkie i nie wie jak to wyjdzie. Tak więc znowu zaczęliśmy się całować i kiedy czułam, że nic z tego nie będzie po prostu się odsuwałam. Po jakiś 5 razach miałam dość. Wykończona psychicznie udałam się do garderoby, gdzie pozwoliłam by moje policzki pokryły się wodospadem łez.
Musisz to przeboleć. Jeszcze chwila i dzień dzisiejszy się skończy. 
Płakałam i płakałam. Słyszałam, że mnie wołają, ale nie miałam ochoty się nigdzie ruszyć. Zostałam w garderobie póki nie przyszła po mnie Cameron
-O mamusiu co ci się stało?
-Już nie daję rady. Proszę cię przerwij to.
-Dobrze wiesz, że nie mogę tego zrobić. Terminy nas gonią i musimy jak najszybciej nagrać ten film.
-W takim razie nie możemy nagrać dzisiaj jakiejś innej sceny?
-A co ci to da? Jutro też musiałabyś stawić czoła tej scenie, a przecież im szybciej tym lepiej.
-Ale ja nie potrafię. To mnie tak boli.
-Nie wiem co się pomiędzy wami wydarzyło, ale uwierz mi, że nie tylko wy cierpicie z tego powodu. My też ubolewamy nad tym, że tak wspinały duet już nie może na siebie patrzeć.
-Ale jestem głupia. To wszystko moja wina...
-Nieprawda. Skoro coś się skończyło to musiało zawinić więcej osób.
-Ty nie rozumiesz.
-Może i nie, ale nie wierzę żeby absolutnie wszystko było twoją winą.
-Och...
-Dobra choć do kosmetyczki ona zrobi z tobą porządek i nagramy tą scenę. Musisz dać radę.
-Postaram się.
Poszłam do kosmetyczki i ona swoim sprawnymi rękoma zrobiła wspaniały makijaż. Potem poszłam na plan i zanim zaczęłam grać wzięłam Ryana na stronę by załatwić z nim tą sprawę.
-Czy możesz w końcu porządnie to zagrać? Nie chcę powtarzać tej sceny milion razy tylko dlatego, że ty nie potrafisz się wykazać.
-Może i mógłbym, ale po co? Jeśli tego nie zrobię twoje usta będą tak długo całować moje aż w końcu im się znudzi. Jeśli nie mogę tego mieć w przyszłości to daj mi się tym nacieszyć na zapas
-Jesteś chory.
-Nie, ja po prostu chcę poczuć jak to by było. Może to i okropne, ale wyobraź sobie, że nadal jest mi z tym trudno.
-Ryan...
-Postaram się. Dam ci spokój. Zakończymy film. Zapomnimy o sobie raz na zawsze.
-Musi się tak stać?
-Sam czego ty ode mnie oczekujesz? Najpierw zrywasz ze mną przyjaźń, a teraz nie potrafisz znieść myśli, że po filmie to wszystko się skończy? Że po premierze, kilku wywiadach i pozowaniu na ściankach nie będzie nic? Mogło być pięknie, ale widocznie nie było nam to dane.
-Sama już nie wiem czego oczekuje. Przepraszam.
-Ja wiem czego oboje od siebie oczekujemy.
-Czego?
-Zejdźmy sobie z oczu raz a na zawsze.

####
Witam was po tak długiej nieobecności. Mam nadzieję, że nie tęskniliście za mocno. Hahaha
Proszę oto nowy odcinek. Kolejny pojawi się być może jeszcze dzisiaj, a jeśli nie to już na pewno jutro.