sobota, 28 lutego 2015

#47

SAM

-Operacja przebiegła pomyślnie -powiedziała kobieta stojąca przede mną
-Czyli będzie żył? -kiwnęła głową -Mamo słyszałaś!? Tata będzie żył! -tym razem to były łzy szczęścia a nie smutku -Będzie żył...
-Słyszę córuś.
-Jest tylko jeden problem. Pan Ben jest nadal słaby i szczerze mówiąc ta operacja lekko pogorszyła jego stan, ale bynajmniej mamy pewność, że rak się już nie rozprzestrzeni. Musi zostać kilka dni na obserwacji i po dokładnych badaniach zostaną przepisane mu leki, które będzie musiał spożywać żeby wyjść z tego cało.
-Rozumiem.
-Dzisiaj raczej będzie to niemożliwe żeby mogły panie zobaczyć ojca, ale jutro jak najbardziej zapraszam w odwiedziny
Doktor Ashley odeszła dzięki czemu mogliśmy przyswoić sobie te wszystkie wiadomości. Odkąd usłyszałam, że tata przeżyje niewiele z dalszej części konwersacji mnie interesowało, jednak teraz to do mnie doszło. Skutkiem ubocznym tej choroby będzie przyjmowanie leków przez ojca prawdopodobnie do końca życia.
Niestety albo to albo śmierć.
Doszłam do wniosku, że nie opłaca mi się jechać do domu, więc zostałam u mamy w mojej starej, kochanej, rodzinnej chatce. Nie byłam tu już chyba rok (ostatnia wizyta wypadła w Święto Dziękczynienia). Poza tym, że mama zakupiła sobie nowy telewizor nic w tym domu się nie zmieniło. Nadal na górze był mój pokój cały w plakatach. O! Nawet są chyba ze dwa Bruna. Zwiesiłam je tu właśnie rok temu podczas odwiedzin.
Podeszłam do nich i zrobiłam sobie z nimi selfie. Od razu wysłałam je do Bruna z dopiskiem - Największa fanka Bruno Marsa właśnie jest w swoim starym domu i znalazła ten oto słodki plakat. Strzeż się Hernandez masz konkurencję. xx Sam
Nie licząc na odpowiedź rozejrzałam się po pokoju. Na małym biurku znajdującym się na przeciwko łóżka z baldachimem znalazłam swój stary pamiętnik, który był zakryty innymi bezużytecznymi książkami tak żeby nikt go nie zobaczył. Otworzyłam na przykładowej stronie.
Spojrzał się na mnie! Jejku on naprawdę się na mnie spojrzał! Ale to nie było takie zwykłe spojrzenie. Poczułam takie jakby iskierki. Kurcze chyba się zakochałam...
Wpis na temat pierwszej miłości. Nieodwzajemnionej miłości...
Odkąd się spotkaliśmy w parku nie odzywa się do mnie. Unika i olewa mnie. Nie wiem co się dzieje. Może wystraszyło Go moje wyznanie...
Odważna Sam wyznała mu miłość, a potem niestety wszystko się zniszczyło.
Widziałam Go z inną dziewczyną jak szli za rękę. Co za dupek! Powiedział żebym poczekała, bo on nie jest gotowy a teraz spotyka się z inną!? Świnia!
I to koniec tej historii.
Kolejne wpisy były dość nudne - pierwsza dziurka w uchu, złamanie nogi, zmiana fryzury na krótszą...
Natomiast zainteresował mnie ostatni wpis.
14 luty! Czy tylko ja czuję, że te Walentynki będą wyjątkowe? Liam zaprosił mnie na randkę zaraz po tym jak wprowadzę się do mieszkania w NY. Za 2 godziny wyjeżdżamy i jest to raczej mój ostatni wpis, bo zostawiam Cię mój drogi pamiętniku tutaj w domu. Muszę w końcu wyrosnąć z Ciebie.
Co prawda jestem z Liamem od 4 miesięcy, ale tak Go kocham, że zgodziłam się na przeprowadzkę żebyśmy mogli się częściej widywać. Nie będę z nim mieszkać, ani nawet blisko Niego, ale chociaż będziemy w tym samym mieście. 
No cóż, muszę wziąć się za pakowanie, więc muszę skończyć pisać. Także do zobaczenia albo raczej do niezobaczenia pamiętniczku.
Kochana Sam
Teraz jak na to patrzę to moja miłość względem Niego wydawała się być śmieszna. Chodziliśmy ze sobą kilka miesięcy a ja już dla Niego się przeprowadziłam. Oczywiście nie żałuje tej decyzji, bo była ona jedną z lepszych w moim życiu. Żałuje tylko jak to wszystko się między nami potoczyło. 
Chociaż patrząc teraz na wyświetlacz telefonu z wiadomością od Bruna zmieniam zdanie. Może właśnie to dobrze, że z Nim nie jestem, bo kto inny jest mi pisany. 
Widzę, że nie blefujesz. Na prawdę groźnego mam rywala. Wiadomość do tego gościa: Trzymaj łapy przy sobie ona jest moja. xoxo Bruno
Oj kocie... Tęsknie za tym jak spędzaliśmy razem czas i się bez przerwy śmieliśmy. A jeszcze bardziej tęsknie za twoimi ustami. Cholera nawet nie wiesz jak bardzo mam ochotę Cię pocałować. xx Sam
Chyba będziesz musiała się zadowolić plakatem, bo raczej się dzisiaj nie wyrwę ze studia. Ciężka noc przede mną. xoxo Bruno
No to nie przeszkadzam. Do kiedyś tam. xx Sam
Chwilę później wzięłam prysznic. Zapach szamponu do włosów, który szczerze uwielbiam sprawił, że stałam się senna. Ubrałam wygodne ciuchy, które wzięłam z mamy szafy i udałam się spać.

***

Następnego dnia, gdy tylko z mamą wstałyśmy, po zjedzeniu małego śniadania udałyśmy się do szpitala. Jak doktor Ashley obiecała dzisiaj był dzień w którym mogliśmy się spotkać z tatą.
Mama podeszła do recepcji, by spytać się gdzie leży jej mąż. W dość szybkim czasie uzyskałyśmy odpowiedź. Była to sala numer 5. Mogłyśmy tam wejść, ale tylko na chwilę, gdyż pacjent musi odpoczywać.
Po wejściu do sali mama usiadła na krzesełku, a ja na skraju łóżka. Tata całe szczęście nie spał.
-Jak się czujesz tatku?
-Lepiej.
I to też było po nim widać. Niby jego stan się pogorszył, ale ten facet wyglądał jakby siedział w szpitalu z przymusu. Ma za dużo energii i chęci do życia w sobie.
-Długo muszę tu zostać?
-Jeszcze nie wiemy, ale co najmniej kilka dni.
-Ben nie wysilaj się. Nie musisz nic mówić... -nie dał jej dokończyć
-Tak dawno nie miałem tyle siły by mówić, więc proszę nie zabraniaj mi. Dali mi jakieś lekarstwa dzięki, którym czuje się jak nowo narodzony.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś tu z nami.
-Uwierzcie mi, że ja chyba bardziej
-I nawet wyglądasz lepiej -stwierdziła mama
-Dla moich kochanych kobiet się tak wystroiłem.
Uśmiechnęłam się.
-Ten chłopak co tu był to twój chłopak?
-Tak. Mówiłam Ci już to.
-Wybacz zapomniałem. To poważne?
-Tak... Nie... To znaczy nie wiem. Jesteśmy razem i po prostu się wspieramy i potrzebujemy swojej bliskości. Nie mogę Ci teraz jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.
-To on wpłacił pieniądze?
-Tak, a skąd te przypuszczenia?
-Widziałem Go kiedyś w telewizji. Stwierdziłem, że pewnie ma dużo pieniędzy i będzie chciał nam pomóc.
-O tak. To wspaniały chłopak. -skomentowała mama
-Ty też się domyśliłaś?
-Od razu córuś.
-Ach... Czyli nie udało mu się zostać anonimowym.
-Sam? -zaczął tata
-Tak?
-Według mnie on jest fajnym facetem. Trzymaj się Go jak najdłużej. Czuje, że Cię nie zrani.

####

Cześć Wam :* 
Co u Was słychać?
Niedawno przekroczyliśmy 3000 odsłon na blogu. Dziękuje Wam. Liczę, że do końca opowiadania dobijemy do jakiś 10 tys. Hahaha. Jakie ja mam marzenia :) 

środa, 25 lutego 2015

#46

SAM

Niezwykle ważne było dla mnie to żeby tata poznał Bruna. Być może było to ich pierwsze i ostatnie spotkanie, ale bynajmniej wiem, że mój tata wie z kim się spotykam. Marzę o tym żeby było więcej okazji do wspólnych wyjazdów. Chciałabym żeby oni się zaprzyjaźnili. W końcu o czym może marzyć córeczka tatusia?
Gdy Bruno wyszedł z sali zachowywał się trochę dziwnie. Nie wiem co tata, o ile dał radę otworzyć usta, mu powiedział, ale sądzę, że to nie była zwykła rozmowa. Brunz powiedział, że jest głodny, więc wskazałam mu drogę na stołówkę. Nawet się nie spytał czy pójdę z nim, chociaż i tak odpowiedź byłaby przecząca.
Siedziałam na korytarzu razem z mamą i czekałyśmy nawet nie wiemy na co, po prostu oczekiwałyśmy, że coś się stanie, że ktoś przekaże nam dobrą wiadomość. Po chwili podeszła do nas doktor Ashley z informacją, że zabierają tatę na operację. Słyszałam, że musiała tu przyjechać, bo to jest jej pacjent i musi się nim zająć. Z resztą nie dziwie się, bo ona na prawdę zna dobrze mojego ojca i historię jego choroby.
Gdy tata wyjeżdżał ze swojego pokoju na wózku inwalidzkim znowu się popłakałam.
-Kocham Cię, tato
-Ja Was też
To były jego ostatnie słowa zanim zniknął za ogromnymi drzwiami sali operacyjnej.
-A więc zaczęło się -może i mój komentarz był zbędny, ale nawet nie wiem kiedy go wypowiedziałam.
Operacja miała trwać kilka godzin. Nie mogłam siedzieć tak bezczynnie zwłaszcza, że obok mnie płakała kobieta, która mnie urodziła. Wiem, że powinnam być przy niej, ale serce mi się krajało patrząc na nią, a wiedziałam, że nie jestem w stanie jej pomóc.
Zeszłam do stołówki. Przy jednym ze stolików ujrzałam Bruna. Podeszłam do niego kiedy chował coś do kieszeni. Nie pytałam co, bo wydawało mi się to nie istotne.
-Zabrali Go na operację. Teraz musimy czekać przez kilka godzin na wieści.
-Mam zostać z Wami?
-Nie. Jedź do studia, bo tutaj i tak się nic nie dzieje. 
-Dobrze, ale możemy chociaż się gdzieś przejść?
-Nie wiem czy to dobry pomysł
-Operacja dopiero się zaczęła, więc prawdopodobnie nic się nie będzie działo przez dłużysz czas.
-No dobra.
Wyszliśmy na zewnątrz. Wokół szpitala był mały park do którego leniwym krokiem zmierzaliśmy trzymając się za rękę.
-Wiesz, zanim tu przyjechaliśmy nie spodziewałem się, że poznam twojego tatę i że okaże się być tak świetnym facetem.
-Och. Mówisz tak po waszym pierwszym spotkaniu. Poczekaj tylko jak kiedyś pojedziemy do nich na weekend -Przyznam szczerze, że trochę się rozmarzyłam. Myślenie o przyszłości w takiej chwili nie jest mi na rękę bo snuje wielkie nadzieje, które po operacji mogą prysnąć jak bańka mydlana.
-Naprawdę chciałbym żeby ten plan z weekendem wypalił.
-Ja też. -Uśmiechnęłam się tylko dlatego żeby powstrzymać łzy, które próbowały spłynąć po moich policzkach.
Przysiedliśmy na jakiejś ławeczce i bez zbędnych słów wpatrywaliśmy się w głąb parku. Nie było tam nic ciekawego, ale pomimo to nadal miałam skupiony wzrok na drzewach w oddali.
Lubie takie miejsca. Można się tu zrelaksować, poukładać myśli, zapomnieć...
-Chyba już muszę wracać. Moja mama jest sama w środku.
-Dobrze. Kiedy się zobaczymy?
-Nie wiem, ale zadzwonię. -dałam mu buziaka i odeszłam.
Kilka razy drzemałam albo udawałam, że to robię żeby się choć trochę zrelaksować. Czekanie na cokolwiek istotnego jest męczące. Mama też uchodziła w sen. Cieszyłam się, że potrafi jeszcze zajrzeć do tej wspaniałej krainy. Ostatnio pewnie rzadko spała.
Nie wiem co mnie obudziło, to że mama mnie szturchała czy to że na korytarzu było tak głośno jak na ulicy, ale jednego jestem pewna, jak otworzyłam swoje oczy ujrzałam w nich doktor Ashley. Miała kamienną twarz, którą za pewnie ćwiczyła przez kilka lat. Nie wiem czy coś mówiła czy też nie, bo odzyskałam słuch i ostrość widzenia po dobrej minucie od pobudki. Całe szczęście przyszły w porę, gdy doktor Ashley ogłaszała wiadomość.
-Operacja pańskiego ojca przebiegła pomyślnie.

#####
Cześć i czołem :D 
Własnie teraz leci BRIT Awards i czekam aż ogłoszą wyniki na najlepszy brytyjski teledysk i singiel, bo jak wiecie Mark jest nominowany. Trzymam za Niego kciuki :D 
Swoją drogą całkiem fajne w tym roku są statuetki :D

czwartek, 19 lutego 2015

#45

BRUNO

Odkąd mama Sam przyszła do niej cała zapłakana zacząłem martwić się, że coś się stało. Co jakiś czas spoglądałem na wyświetlacz telefonu oczekując wiadomości od Sam, która by mnie uspokoiła, ale takiej nie dostałem. W studiu nie mogłem skupić się na pracy. Chłopacy to zauważyli i wysłali mnie do domu. Samotność pośród czterech ścian też mi nie pomagała. Starałem się odciągnąć myśli od czarnych scenariuszy oglądając jakiś film, ale to było bez sensu. Wiedziałem, że póki nie usłyszę jej niebiańskiego głosu nie uspokoję się, dlatego udałem się do nie do mieszkania. Za pierwszym razem gdy pod nim byłem nikt nie otwierał, lecz za drugim razem mi się poszczęściło. Otworzyła mi drzwi w nieco kiepskiej formie. Na jej twarzy można było zauważyć worki pod oczami, w jej oczach malowało się zmęczenie. Pomimo sygnałów, które zdecydowanie dały mi do zrozumienia, że nikt mnie tu nie chce postanowiłem zostać, bo inaczej nie mogłem się uspokoić. Udałem się do jej salonu i czekałem na wyjaśnienia. To co usłyszałem bardzo mnie zaskoczyło. Nie spodziewałbym się, że cokolwiek stało się jej rodzinie. Widziałem, że strasznie przeżywa chorobę ojca. Nie mogłem patrzeć na to w jakim jest stanie, bo serce mi się krajało. Starałem się poukładać to wszystko w głowie. Nagle przypomniałem sobie jak Sam powiedziała o dość sporej sumie, którą musi wpłacić jako koszt operacji. Postanowiłem jej pomóc. Upierała się żebym zostawił sobie te pieniądze i odpuścił, ale wtedy w mojej głowie zrodził się plan, który miałem zamiar zrealizować gdy tylko wyjdę z jej mieszkania. Jednak to musiało jeszcze trochę poczekać, ponieważ zatraciłem się w pocałunku z nią. Jej niesamowicie delikatne wargi muskały moje dając owoc niesamowitemu pocałunkowi. Czułem, że jest on bardziej desperacki niż spowodowany pożądaniem, lecz nic mi to nie przeszkadzało. Starałem się jej pomóc zapomnieć o tym co się wydarzyło w przeciągu doby w jej życiu i mam nadzieję, że chociaż na chwilę mi się to udało. 
Zostałem u niej do samego rana. Nie mogłem jej wczoraj opuścić po tym co się stało i z resztą chciałem jej pomóc się pozbierać. 
Gdy usnęła w moich ramionach przeniosłem ją do sypialni po czym sam położyłem się koło niej i mocno ją przytuliłem żeby po przebudzeniu wiedziała, że nie jest sama. 
Los chciał żebym to ja pierwszy się obudził, więc to wykorzystałem. 
Gdy wczoraj Sam wspomniała w jakim szpitalu jest jej tata zapisałem sobie nazwę w telefonie. Wiedziałem, że dzisiaj mi się przyda. 
Wyszukałem w internecie numer konta bankowego szpitala i wysłałem tam pieniądze dopisując dla kogo i na co mają być przeznaczone jednocześnie zaznaczając by moja tożsamość została anonimowa.
Zrobiłem nam śniadanie. Sam miała idealne wyczucie, bo gdy skończyłem weszła do kuchni. Chyba trochę była zszokowana moją obecnością, ale szybko jej to przeszło. Podeszła do mnie i dała mi buziaka w policzek
-Jak się spało? -spytałem
-Całkiem dobrze -uśmiechnęła się
Jak dobrze, że jej uśmiech powrócił.
-Zrobiłem nam śniadanie.
-Nie jestem głodna.
-Musisz coś zjeść, bo niedługo zostanie z ciebie sama skóra i kości.
-No dobrze.
Zasiedliśmy do stołu i zjedliśmy zrobiony przeze mnie posiłek. Spytała się mnie o plany na dzisiaj, więc jej powiedziałem, że mam sporo pracy w studiu, ale jeśli chce to zostanę z nią, na co ona stanowczo się sprzeciwiła. Usłyszałem, że dzwoni do niej telefon kiedy ubierałem buty. Rozmawiała z kimś a ja nie chciałem za bardzo przeszkadzać, więc podszedłem do niej i dałem jej buziaka w czoło, po czym się odwróciłem i byłem gotów by iść, lecz ręka Sam mnie powstrzymała. Po minucie zakończyła rozmowę telefoniczną.
-Moja mama dzwoniła i powiedziała, że ktoś przelał na konto szpitala 30 tysięcy jako wynagrodzenie za operację. Choć prosił o anonimowość ja się domyśliłam kto to -spojrzała mi prosto w oczy -Dziękuje.
-Wiem, że mi zakazałaś, ale czułem, że muszę to zrobić, bo chcę pomóc twojemu ojcu. Jeśli mogę komuś uratować życie, bądź dać cień szansy na to, że będzie lepiej to lecę z pomocom.
-Rozumiem i jeszcze raz Ci bardzo dziękuję.
Pocałowała moje usta.
-Wiem, że masz pracę, ale chciałbym żebyś gdzieś ze mną pojechał. Możesz poświęcić mi 2 godzinki?
-Oczywiście. Tylko zadzwonię do Phila i Go poinformuję
Phil oczywiście zgodził się na to bym przyjechał za 2 godziny. Powiedział, że w międzyczasie dopracują tekst piosenki, którą w przeciągu kilku dni będziemy nagrywać.
Jechaliśmy moim autem, bo Sam nie ma jeszcze swojego. Podała mi adres i gdy dotarliśmy na miejsce zrozumiałem co jest grane.
Weszliśmy do środka. Sam podeszła do recepcji i spytała się o swojego ojca.
-Przewieźli Go tu zaraz po twojej wpłacie. Teraz czeka na operację, która odbędzie się za godzinę, także mamy trochę czasu.
Zostaliśmy odesłani do pokoju numer 12. W środku byli rodzice Sam. Przywitałem się z jej mamą po czym Sam przedstawiła mnie jej ojcu. Zauważyłem, że ostatkiem sił podaje mi rękę. Nie wiem jak oni mają zamiar przeprowadzić zabieg na tak słabym człowieku, ale wiem, że to jest ich ostatnia szansa. W ciągu tych kilku minut, w których byłem razem z rodziną Carterów utwierdziłem się w przekonaniu, że to co zrobiłem było słuszne.
Mieliśmy już wychodzić kiedy ledwo słyszalnym głosem tata Sam powiedział moje imię. Wszyscy gwałtownie się zatrzymali. Popatrzyłem na Sam i dałem jej do zrozumienia, że sobie poradzę. Wyszła z pomieszczenia razem z jej mamą.
-Synu...
-Może lepiej żeby pan nic nie mówił. Wiem, że jest pan w kiepskim stanie i że martwi się pan o rodzinę. Obiecuję, że się nimi zaopiekuję w razie... -spuściłem wzrok
-Posłuchaj mnie i nie przerywaj -tym razem jego głos był o wiele mocniejszy- Wiem, że doskonale zajmiesz się moimi kobietami. Wiem też, że będziesz wspierał je w tej trudnej chwili, ale... Nie wiem czy wrócę z sali żywy a chciałbym żeby coś wiedziały. Proszę weź to -podał mi jakieś koperty- i w razie czego przekaż je im.
Wziąłem koperty i spojrzałem na nie. Jedna była dla Sam, druga dla jej mamy, a trzecia dla "wybranka mojej kochanej córki".
Do mnie!
Włożyłem je pod kurtkę i wyszedłem z sali. Miałem je przekazać jeżeli tata Sam nie wyjdzie żywy z tej operacji. Coś mnie podkusiło i przeczytałem swój zaraz po dojściu do stołówki.

Drogi przyjacielu mojej córki!
Wiem, że co najmniej dziwnie to wygląda, że piszę do Ciebie ten list, ale chcę żebyś coś wiedział. Kocham swoją córkę nad życie i nie pozwolę by zadawała się z nieodpowiednim mężczyzną, lecz jednocześnie ufam jej na tyle by wiedzieć, że jesteś w porządku, w każdym bądź razie mam jedną prośbę do Ciebie. Nie wiem czy zamierzasz wziąć z nią ślub, bo to jest jednak poważny krok nad którym musisz się zastanowić ze 100 razy by stwierdzić, że decyzja jest słuszna, ale chciałbym żeby cały czas kiedy z tobą będzie była szczęśliwa. Tylko to się dla mnie liczy. Jeśli nie będzie się smucić przy tobie, jeśli będzie się śmiać i jeśli powie Ci, że Cię kocha oznacza to, że spełniłeś moją prośbę. Może to i niewiele, ale jednak dużo. Pamiętaj o tym żeby ją wspierać i żeby nigdy, ale to przenigdy nie zranić jej w straszny sposób. Jeżeli zechcesz od Niej odejść uszanuje twoją decyzję, ale zrób to tak by najmniej ją bolało. 
Ben Carter 

Obiecuję, że nigdy jej nie zranię tak by nie mogła się po tym pozbierać. 
I obiecuję, że będzie przy mnie szczęśliwa. 
Obiecuję także kochać ją nad życie tak długo jak będzie to możliwe,

***

Hej :) Co tam u Was słychać?
U mnie w sumie nic, ale widzę, że dużo się dzieje u Lawrenców.
Gratuluję.
Słodka <3
 

Zahlia 

W sumie Bruno nie jest gorszy... 
haha

 

Co sądzicie o jego nowej fryzurze? 
Jak dla mnie bomba. 
Kocham Whomp <3



niedziela, 15 lutego 2015

#44

SAM

Wyszłam z sali mijając przy tym moją mamę z kubkiem kawy w ręku. Otarłam ostatnią łzę z policzka i uśmiechnęłam się lekko.
-Jak ojciec?
Jak odpowiedzieć na to pytanie? Przecież obie dobrze wiemy, że nie jest z nim najlepiej. Co prawda jakoś się trzyma, ale jego stan raczej jest kiepski. Nie wiem jak, ale skądś wytrzasnę te 10 tys. choćbym musiała wziąć pożyczkę. Nie pozwolę na to by mama była zadłużona. 
-Głupie pytanie. Wiesz co, chyba pójdę się z nim przywitać.
-Dobrze
Podeszłam do automatu i zakupiłam sobie kawę. Przyda mi się kolejna dawka kofeiny. 
-Pani ojciec jest dzielny. Wyjdzie z tego. -usłyszałam za sobą głos doktor Ashley.
-Mam nadzieję. -chciała odejść, ale ją zatrzymałam- To było prawdą co pani mówiła o 50% szans?
-Jeśli stan pańskiego ojca się nie pogorszy jego szanse będą o wiele większe, lecz niestety pański ojciec z dnia na dzień jest coraz słabszy. Rak nie daje mu spokoju i zaczyna atakować inne narządy, dlatego musimy przeprowadzić operację w ciągu kilku dni, bo inaczej będzie za późno.
Wróciłam na swoje miejsce i dopiero do mnie dotarło co pani doktor powiedziała. To nie jest zwykłe przeziębienie, tylko choroba, która zabija mojego tatę. Nie mogę po tych wszystkich latach w których mnie wychowywał pozwolić mu odejść, bo jakaś durna choroba, która nie miała prawa u niego wystąpić niestety się pojawiła. 
Mama wyszła po jakiś 10 minutach od taty cała zapłakana. Usiadła kolo mnie i mnie przytuliła. Głaskałam ja po włosach i uspokajałam. Gdy już w miarę się ogarnęła powiedziała mi o czym rozmawiała z tatą (w zasadzie to ona gadała a tata słuchał). Wspominali swoje najwspanialsze chwile, bo tata chciał się znowu poczuć jak nastolatek. Pierwsze ich spotkanie, pocałunek...
-Kochanie jedź do domu i tak się tu nic nie dzieje.
-Nie mamo. Tata mnie potrzebuje
-Uwierz mi, że wolałby żebyś była w domu i przestała się przejmować jego stanem. Proszę Cię jedź i się wyśpij.
-Nie mamo. Chcę tu z tobą zostać
-Sam obiecuje Ci, że jak tylko czegoś się dowiem albo coś się stanie to dam Ci znać.
-No nie wiem
-Jedź.
Dałam mamie buziaka w policzek po czym udałam się do taksówki. Cholernie długo jechało się do domu. Całą drogę przemyślałam o tacie. Nie doszłam do większych wniosków pomimo jednego - kocham tego faceta nad życie i jeśli Go nie uratuje to nic mu już nie pomoże.
W samych drzwiach mojego mieszkania czekała na mnie Lara.
-Jejku! Tak się martwiłam. -Lara rzuciła się na mnie
-Co? Czemu??
-Bruno powiedział mi, że coś się stało i myślałam, że... -rozpłakałam się -Co jest?
-Mój tata ma raka
Widziałam tylko jak Larze otworzyły się usta. Resztę jej twarzy zamazały mi łzy wydobywające się spod moich powiek. Ta wiadomość nadal boli. Poczułam czyjeś ręce na moim ciele. Domyślam się, że Lara się do mnie przytuliła
-Wszystko będzie dobrze
Wiem, że tak nie myśli. Chciała mnie tylko pocieszyć.
-Nie obrazisz się jeśli powiem Ci, że chciałabym zostać sama?
-Nie. To w takim razie do zobaczenia. -cmoknęła mnie w policzek i wyszła
Miałam ochotę położyć się pod kołdrą z ciepłą herbatą i zająć myśli czym innym, ale niestety nie było mi to dane.
Po 10 minutach od wyjścia Lary zabrzmiał dzwonek do drzwi.
Czy wy kurwa nie możecie dać mi spokoju chociaż na godzinkę!?
Otworzyłam drzwi nie spodziewając się, że stanie w nich Bruno.
-Nie odbierałaś telefonów. Martwiłem się.
-Przepraszam. Rozładował mi się telefon.
W międzyczasie Bruno wszedł do środka i ściągnął kurtkę jak i buty. Rozgościł się wchodząc do salonu i siadając na mojej kanapie. Chyba nie zauważył, że nie mam ochoty na towarzystwo ludzi.
-A więc co się stało?
Usiadłam koło niego i starałam się być silna i nie płakać, ale mi się nie udało.
-Mój tata jest poważnie chory
Bruno momentalnie z dobrego humoru przerzucił się na smutny. Objął mnie ramieniem i ścisnął tak bym poczuła, że jest przy mnie i mnie wspiera.
-Nie wiem... -przyłożyłam mu palec do ust.
-Nic nie musisz mówić. Po prostu tu bądź.
Postawiłam Go w dość niezręcznej sytuacji, bo co mógł powiedzieć o tym wszystkim nie znając mojego ojca. Nie wiedząc jakim wspaniałym jest człowiekiem.
Bruno siedział mocno tuląc mnie do siebie i delikatnie głaszcząc moje włosy. Pomogło mi to się trochę uspokoić, ale nieznacznie. Nie wiem czy chciałam żeby tu był czy żeby sobie poszedł. Czułam wielką ochotę położenia się do łóżka i pogrążenia się w krainie gdzie żadne zło mnie nigdy nie dosięgnie, ale równocześnie chciałam by Bruno siedział tuż obok mnie, bo przy nim czułam się bezpieczna, kochana...
Potrzebowałam się komuś wyżalić. Potrzebowałam pomocy.
Opowiedziałam Brunowi wszystko czego się dowiedziałam od mamy i doktor Ashley. Czułam jak intensywnie nad czymś myśli. Może chciał poukładać sobie wszystko w głowie a może nie mógł przyjąć tego do wiadomości.
-Pomogę Wam -spojrzałam na niego pytającym wzrokiem -Wpłacę te 30 tysięcy.
Tego się nie spodziewałam. To co powiedział totalnie mnie zaskoczyło. Byłoby to nam na rękę, ale nie mogłam do tego dopuścić. Muszę nauczyć radzić sobie sama.
-Nie! To jest mój problem. Nie mogę od ciebie tego wymagać
-Ale ja chcę Ci pomóc
-Będę się głupio czuła.
-Oj przestań
-Nie, Bruno. Nie możesz tego zrobić. Nie chcę byś wydał tyle pieniędzy przeze mnie
-I tak nie mam co z nimi robić
-To idź na zakupy, cokolwiek. Muszę sobie sama poradzić.
Nie powiedział nic więcej na ten temat. Co więcej nawet przestał gadać i sprawił, że zapomniałam o problemach. Jeden pocałunek a tak wiele dał.
Kocham jego wyczucie czasu. To, że wie kiedy i co robić. Wie jak całować by cały świat się zatrzymał i nic poza tym momentem się nie liczyło. Naprawdę nic.

***

Nie mogę Was długo trzymać w napięciu zwłaszcza, że teraz dużo się dzieje, dlatego macie już dzisiaj kolejny odcinek :*

piątek, 13 lutego 2015

#43

SAM

Obudziłam się nad ranem. Obok mnie leżałam mama pogrążone we śnie. Nie chciałam jej budzić, więc wyszłam z pokoju. Udałam się do łazienki. Musiałam wziąć prysznic. Czułam, że jest mi potrzebny. Może dzięki niemu uda mi się odgonić złe myśli. 
Podeszłam do lusterka i ujrzałam w nim zupełnie inną osobę. Miała rozmazany makijaż, szopę na głowie, ale nie to przykuło moją uwagę. Ta kobieta wyglądała jak wrak człowieka, tak jakby dopiero co świat jej się zawalił. Nie miałam siły by jeszcze raz na nią spojrzeć. Nie miałam siły na nic. Usiadłam na podłodze i oparłam się o ścianę. Zaczęłam płakać. Najpierw cicho żeby nie obudzić mamy, ale po chwili stało się to nie możliwe. Płakałam tak głośno, że pewnie pół osiedla mnie słyszało. 
Przed moimi oczyma ukazał się obraz uśmiechniętego taty. Te jego dołeczki w policzkach bardzo przykuwały uwagę. Zaraz po nich były jego niesamowicie błękitne oczy. Przypominały mi ocean. 
Uwielbiam ocean. 
Zawsze w wakacje się tam wybieraliśmy. 
Niesamowita woda. 
Niesamowita pogoda. 
Niesamowita atmosfera. 
Niesamowite dzieciństwo. 
Mama od zawsze bała się wody, ale pomimo tego zawsze z nami do niej wchodziła. Tak pokonywała swój strach, choć nigdy do końca nie udało jej się go przezwyciężyć. Tata uczył ją pływać albo bynajmniej chciał, bo rzadko kiedy mama się na to zgadzała. Ja natomiast zawdzięczam mu to, że potrafię pływać żabką i pieskiem. Jest świetnym nauczycielem. 
Kiedyś się ścigaliśmy i wygrałam. Oczywiste było, że tata zrobił to specjalnie żebym się cieszyła, ale nigdy się do tego nie przyznał. Wolał żebym wierzyła iż to tylko i wyłącznie moja zasługa, dlatego tak bardzo Go kocham.
Usłyszałam pukanie do drzwi
-Kochanie wszystko w porządku?
Otworzyłam drzwi. 
Gdy ujrzałam kobietę, która stała przed drzwiami nie mogłam uwierzyć, że to ta sama która mnie urodziła. Wyglądała o wiele gorzej niż dziewczyna, którą spotkałam w lustrze. 
-Nic, nie jest w porządku. -przytuliłam się do niej -Ja nie chcę Go stracić. Mamo on musi żyć!
Nie musiała nic mówić. Wiedziałam, że czuje to samo co ja. Ona także nie chciała żeby tata odszedł.
-Jedziemy do niego i to natychmiast -powiedziałam -Idź coś zjedz a ja wezmę szybki prysznic
-Nie jestem gło...
-Mamo proszę Cię. 
-No dobrze
Myliłam się. Ciepłe strużki wody delikatnie masujące moje ciało wcale nie pomogły pozbyć się czarnych myśli. Jedyne czego się pozbyły to makijażu.
Gdy wytarłam ciało ręcznikiem i ubrałam się w ciuchy ponownie spojrzałam w lustro. Nic poza ogarniętą fryzurą i zmytym makijażem w odbiciu się nie zmieniło. Ta kobieta nadal była tak samo przygnębiona jak wcześniej, lecz tak nie może być. Nie mogę jechać do szpitala, a zwłaszcza nie mogę się ponownie pokazać mamie w takim stanie. To ją jeszcze bardziej rani. 
Weszłam do kuchni i zobaczyłam zamyśloną mamę. Usiadłam koło niej i ją przytuliłam, dopiero wtedy się ocknęła. Posłałam jej leciutki uśmiech a ona próbowała go odwzajemnić, choć nie do końca jej się to udało. Ominęła mnie i udała się do łazienki. 
Nie byłam głodna, ale z doświadczenia wiem, że trzeba z rana coś zjeść, toteż zjadłam pół kromki chleba, bo więcej nie miałam siły przeżuć. 
Po 10 minutach byłyśmy gotowe i udałyśmy się w podróż, która trwała nieskończenie długo. 
Mama jako pierwsza weszła do szpitala i poinformowała pielęgniarki kim jesteśmy. Gdyby nie fakt, że usnęłam już wczoraj byśmy czuwały przy tacie. 
Przemiła siostra Lucy zaprowadziła nas do gabinetu numer 2 gdzie przebywał lekarz naszego ojca. 
-Witam jestem doktor Ashley Fitz.
-My jesteśmy...
-Wiem kim panie są. Proszę usiąść -wskazała nam na krzesła stające przed jej biurkiem. -Stan pańskiego męża troszkę się poprawił. Niestety to wciąż za mało żeby Go wypuść ze szpitala.
-Czy to oznacza, że będzie żył?
-Pewnie tak, ale niezbyt długo. 
-Czy da się coś zrobić żeby żył dłużej?
-Nie... -moje serce chyba stanęło, bo go nie czuje- To znaczy jest jedno wyjście -czekajcie. jednak bije, ale powoli -Operacja. Tylko ona może Go uratować, choć i tak to nie jest pewne. 
-Jaka jest szansa, że się nie uda?
Doktor Ashley spuściła wzrok 
-JAKA!? -przekrzykiwałam swój szloch
-50 procent
Ciemność. 
Pani Fitz.
Moja mama. 
-Co jest grane?
-Zemdlałaś. -doktor Ashley podała mi kubek z wodą- Musisz się napić. 
Wzięłam łyka i odłożyłam kubek na miejsce. 
-Jest jeszcze jeden problem
-Jaki?
-Choć stan pańskiego ojca zaliczany jest do kiepskich to i tak plasuje się na 20 miejscu. Nie możemy tyle czekać. Operacja musi być wykona w przeciągu kilku dni. -widziałam, że poleciała mamie łza z oka - Jest jedna klinika w której można prywatnie wykonać tą operację jednak kosztuje ona 30 tys.
30 tysięcy! Skąd ja wezmę tyle pieniędzy? Mam oszczędzone zaledwie 15.
Nie wiem jakim cudem, ale znalazłam się na korytarzu i przytulałam płaczącą matkę. 
-Nie wiem skąd weźmiemy tyle pieniędzy córuś. Ja mam tylko 5 tysięcy
-Spokojnie mamo jakoś damy radę. -przypomniało mi się co powiedziała doktor Ashley -Jesteś pewna, że chcemy przeprowadzić tą operacje? To tylko 50 % szans
-Sam to aż 50 %. Bez tego jest zaledwie 5 %. 
Poprosiłam mamę żeby została chwilę na korytarzu. Chciałam porozmawiać z tatą w cztery oczy.
-Tato... 
Wyglądał okropnie. Miał podkrążone oczy, które i tak ledwo były otwarte. Jego usta zaciśnięte były w wąską linię. Domyślam się, że własnie w tym momencie powstrzymuje się żeby nie płakać. Odkąd widziałam Go ostatni raz chyba schudł kilka kilo, bo wygląda jak kościotrup i do tego ma jeszcze poszarzałą cerę.
-Sam
-Nie mów nic tato nie wysilaj się. 
Usiadłam koło niego na krzesełku. 
-Wiem, że nie tak wyobrażałeś sobie nasze kolejne spotkanie, ale musiałam tu przyjechać. Nie mam Ci za złe, że mi nie powiedziałeś. Nawet Cię trochę rozumiem, bo tez nie chciałabym przekazywać takiej wiadomości swojemu dziecku. 
Na chwilę zamilkłam. 
Spojrzałam na tatę. Nie miał siły nawet żeby na mnie spojrzeć, więc wiem ile kosztowało Go żeby wypowiedzieć moje imię. 
Rozpłakałam się.
-Wiem, że cholernie trudno Ci jest patrzeć na mnie jak płaczę, ale nie mogę wytrzymać. Kocham Cię całym sercem i nie chcę żebyś odchodził. Nie teraz. -ściskałam jego rękę i płakałam coraz mocnej. po jego policzku też spłynęła łza, która od razu wytarłam- Musisz poznać Bruna. Jest moim chłopakiem. Co prawda nie wiem czy on jest tym jedynym, ale w każdym bądź razie z kimkolwiek będę brała ślub musisz mnie poprowadzić przed ołtarz i musisz poznać moje dzieci, bo wiem, że kiedyś je urodzę. -spojrzałam na niego. miał już zamknięte oczy -Proszę Cię nie odchodź. Zostań ze mną jeszcze te kilka lat a obiecuję, że dożyjesz tych chwil. 
Pocałowałam jego czoło i chciałam już odejść kiedy tata ścisnął moją dłoń. 
-Obiecuję, że nigdzie się stąd nie wybiorę.

***

I jak tam?
Właśnie dzisiaj minął mój ostatni wolny piątek :( Już od poniedziałku szkoła :(
Podoba się odcinek?
Tak w ogóle to wybaczcie, że tak późno, ale byłam u przyjaciółki i za bardzo nie miałam jak tam dodać 

niedziela, 8 lutego 2015

#42

SAM

-Mamo? -spytałam lekko zdziwiona jej wizytą. Niedawno u mnie była z tatą, więc po co miałaby teraz przyjeżdżać?
-Córuś jak dobrze, że jesteś -Mama przytuliła mnie i zaczęła płakać
-Co jest? -spytałam nie mogąc zrozumieć zachowania matki. 
-To może ja już pójdę -Usłyszałam za sobą głos Petera. 
-Poczekaj chwilę. Mamo wiem, że to nie najlepszy moment, ale to jest Bruno. 
-Miło mi Cię poznać. -powiedziała mama przez łzy. 
-Mi panią również. -mama przytuliła się do niego i widać było, że był trochę zaskoczony. Z resztą ja też, bo u nas jak i u wielu innych ludzi w zwyczaju jest podać sobie dłoń. 
Bruno spojrzał na mnie pytająco, ale nie wiedziałam za bardzo jak zareagować. 
-Przepraszam Cię -powiedziała
-Nie się nie stało.
-Mamo idź do pokoju zaraz do Ciebie dołączę. 
W chwili gdy to powiedziałam mama zniknęła za drzwiami. Przez chwilę stałam w osłupieniu zastanawiając się co się stało mamie. Dopiero po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że Bruno się ubiera. 
-Nie... -próbowałam coś powiedzieć, ale nawet sama nie wiem co. Bruno przewał mi pocałunkiem. 
-Idź do swojej mamy. Potrzebuje Cię
Przytuliłam Go i odprowadziłam wzrokiem do drzwi. Gdy już wyszedł udałam się do salonu gdzie przebywała matka. Szlochała jeszcze głośniej niż na początku. Usiadłam koło Niej i ją przytuliłam. 
-Mamuś co się stało?
Potrzebowała chwili żeby się uspokoić i pozbierać myśli. Czułam, że to co mi powie załamie mnie tak samo jak ją. Nie byłam gotowa na złe wiadomości zwłaszcza, że dopiero co w moim życiu zagościł spokój i szczęście. 
-Chciałam Ci to powiedzieć już jak tu byliśmy wcześniej, ale twój tata mi zabronił... -znowu się rozpłakała. -Nie chciałam żebyś się dowiadywała tego w taki sposób, ale... -nie dała rady nic więcej powiedzieć. Siedziałam i czekałam aż się uspokoi. -Twój ojciec ma raka płuc i leży w szpitalu. 
Czy tylko ja widzę ciemność przed oczami? 
Całe szczęście, że siedziałam, bo upadek raczej nie byłby miły. 
Gdy się ocknęłam byłam cała we łzach. Mama siedziała nade mną i miała przerażoną minę. Po chwili się do mnie przytuliła i powiedziała:
-Wczoraj wieczorem źle się poczuł. Z początku myślałam, że to może przez stres związany z pracą, ale kiedy zemdlał w łazience... -poczułam jak ściska mnie w żołądku- Zadzwoniłam po karetkę. Całe szczęście przyjechali dość szybko i się nim zajęli. Czuwałam nad nim całą noc a rano dowiedziałam się, że twój ojciec jest coraz słabszy... -zaczęłyśmy płakać -Nie daję sobie rady z tym. Ja nie chcę żeby...
-Cii... Wszystko będzie dobrze -choć sama w to nie wierzyłam musiałam to powiedzieć. 
Siedziałyśmy koło siebie bez słowa. Byłyśmy pogrążone w myślach. 
Nie mogę się z tym pogodzić. Dlaczego mój tata ma raka płuc? Z tego co wiem nigdy nie palił papierosów. Jak był młody uprawiał sport, więc jakim cudem on na niego zachorował!?
Przypomniało mi się jak miałam 17 lat i tata przyłapał mnie na paleniu papierosa. Co prawda nigdy nie paliłam i jak dobrze pamiętam to był mój pierwszy raz. Nie miałam łatwo w domu przez cały miesiąc. Tata dał mi 2 godzinny wykład o tym jakie to niezdrowe. Później dostałam szlaban na wychodzenie z domu po szkole i weekendy oraz na telefon. Także przez cały tydzień tatuś się do mnie nie odzywał. Wtedy tak naprawdę dostałam nauczkę. 
Po tym zdarzeniu papieros w buzi może miałam ze 3 razy. I za każdym razem miałam wielkie wyrzuty sumienia. 
Mówiłam o tym tacie, ale wtedy reagował spokojniej. Nawet pomagał pozbyć mi się poczucia winy. Powtarzał w kółko, że to nie zdrowe, ale nie chciał mnie przez to pouczać tylko przypomnieć, że to nie jest ucieczka od problemu tylko pewna śmierć. 
A teraz ten człowiek cierpi chociaż nie powinien. 
Z każdą minutą coraz bardziej zatracałam się w myślach i płakałam. 
Nie wiedzieć kiedy usnęłam.

Ktoś puka do drzwi mojego pokoju. Ach! Tyle tu zabawek, że nie mogę się do nich przedostać. Kopnęłam misia leżącego przed drzwiami po czym je otworzyłam. 
-Tata!
Nie powtarzalna radość nastąpiła we mnie. Nie widziałam Go przez 2 miesiące. Musiał wyjechać za granice w sprawach o których nie wolno mi wiedzieć. Pewnie było to coś związanego z pracą. Rzadko kiedy tatuś mi on niej opowiadał. Z resztą mamusia też. Nie wiem czy dorośli muszą trzymać w sekrecie gdzie pracują i co robią, ale ja nie będę tego robić. Będę opowiadać swoim dzieciom i mężowi codziennie co robiłam w pracy. Niech wiedzą, że się tak łatwo nie podporządkuje tym wszystkim szefom!
-Samanta! Jak ja za tobą tęskniłem!
-Ja za tobą też tatusiu. 
-Mam coś dla Ciebie 
Uśmiechnęłam się. 
Tatuś zawsze przywoził mi coś fajnego ze swoich wyjazdów. 
-Otwórz
W pudełku które dał mi tatuś były kosmetyki. Takie jak używa mamusia, tylko że ja miałam fajniejsze. 
Wzięłam różową szminkę i pomalowałam sobie nią usta.
-Ślicznie wyglądasz skarbie.
-Dziękuje tatusiu. Wspaniały prezent. Naprawdę Ci się podobam?
-Tak.
-A jak pomaluje się tymi wszystkimi kosmetykami też będę śliczna?
-Oczywiście. Będziesz taka śliczna jak twoja mamusia. 
Dałam tatusiowi buziaka.
Zaśmiałam się
-Teraz ty też jesteś śliczny.
Tatuś mnie złapał i zaczął łaskotać. 
-Przestań tatko! Muszę Ci coś powiedzieć
-Co takiego?
-Kocham Cię. 
-Ja Ciebie też.

***

I jak podoba Wam się nowy wygląd? Wolicie ten czy stary?

czwartek, 5 lutego 2015

#41

BRUNO

Nie ma co się oszukiwać, że nie pamiętam o tym co się wczoraj dowiedziałem, bo pamiętam. Boli mnie trochę mniej. Nadal nie mogę zrozumieć czemu aż tak mnie to dotknęło, i chyba tego nie dowiem, ale czuję, że jakoś szczególnie nie lubię tego Kellana. Może i jest okej, ale po tym co usłyszałem...
Dostałem wiadomość od Atlantic Records, że Brandon rozmawiał z nimi i już nie ma problemu co do wydania "The lazy song". Nie wiem jak ich przekonał, ale ten gościu jest niesamowity. Jak dobrze, że Go zatrudniłem. Jest ze mną od początku kariery i doskonale się spisuje. Z resztą załatwił mi 3 występy w telewizji. Same wywiady i ciągłe powtarzanie tych samych pytań i równie nudne powtarzanie tych samych odpowiedzi. Mają się odbyć 3 dni po premierze teledysku. Wszystkie w NY. Całe szczęście, że nie muszę nigdzie jechać. Bynajmniej na razie. Brandon chce załatwić mi mini trasę po USA w ramach promowania singla. Mam nadzieję, że mu się uda, bo potrzebuję rozgłosu.
Oczywiście w studiu sobie nie odpuszczamy. Czas zacząć pracować nad nową płytą. Nasza pierwsza okazała się być strzałem w 10. Wszyscy pokochali "Doo-Wops & Hooligans". Sprzedała się w kilkumilionowym nakładzie. Szczerze mówiąc pracowałem na nią bardzo ciężko i jestem z niej cholernie dumny. Przerosła moje oczekiwania. Nie sądziłem, że aż tyle egzemplarzy sprzedam. Jak dla początkującego piosenkarza było to wręcz nie możliwe, ale widać, że ciężka praca i wiara w swoje umiejętności pomaga.
Dużo było problemów z tym krążkiem, gdyż wytwórnia początkowo nie chciała dopuścić, by znalazły się na niej takie kawałki jak "Our first time" i "Count on me", ale w ostateczności się zgodzili. Chciałem żeby na płycie znalazło się także "The lazy song", ale niestety jeszcze wtedy nie było dopracowane. Męczę się z nią od dłuższego czasu i mam nadzieję, że w końcu jest gotowa, choć nie do końca jestem przekonany. Ludzie z wytwórni obiecali mi, że dołączą ten singiel do płyty jak tylko wyjdzie na świat, czyli za tydzień.
Montażyści robią co mogą i mówili, że jeszcze max 2 dni sobie poczekamy na końcowe efekty. Wierzę, że to będzie świetny teledysk. Może i jest prosty i dość banalny, ale to nie wyklucza jego wyjątkowości. Jeszcze czegoś takiego u mnie w teledysku nie było.
Nagrywamy nową piosenkę, którą napisałem po zakończeniu związku z Natalie. To co mi zrobiła mnie zainspirowało i tak oto powstał nowy kawałek. Chłopacy mówią, że jest świetny. Z resztą ja też tak uważam. Nie męczyłem się jakoś zbytnio nad nim, gdyż pisałem to pod wpływem emocji i wszystko co wtedy myślałem przelałem na papier. Zrobiłem potem kilka poprawek, dałem Philowi i też coś popoprawiał. Teraz jest już prawie skończona. Muszę tylko ją zaśpiewać i nagrać i już będziemy mieli pierwszą piosenkę na nową płytę.
Ja + Ty = Kolacja dziś wieczorem. xx Sam
Takiej treści wiadomość dostałem niecałą minutę temu.
Hm... Kolacja ze śniadaniem? xoxo Bruno
W marzeniach skarbie. xx Sam
Nie będę się z nią sprzeczać. Będzie co ma być, ale liczę na coś szczególnego. No wiecie...
Przemęczyłem się jeszcze te 3 godziny w studiu i udałem się do domu. Tam wziąłem prysznic, przebrałem się i poszedłem do fryzjera.
Tak, do fryzjera.
Przypomniało mi się jak kiedyś Sam powiedziała, że woli mnie w Whompie...
No to zrobię jej niespodziankę.
Bezpośrednio od mojego ulubionego fryzjera pojechałem do Sam.
Oto jak mnie powitała.
-O cze... Whomp?
-Dla ciebie skarbie.
-Wyglądasz świetne.
Zaciągnęła mnie do środka i pocałowała w usta.
-Chcesz coś do picia?
-Nie.
Wszedłem do jadalni ujrzałem pięknie zaścielony stół.
-Nie wiedziałam o której przyjedziesz, więc zrobiłam wcześniej lasagne. Zaraz ją odgrzeję i będziemy mogli jeść.
Bacznie obserwowałem jej każdy krok.
To jak jej wzrok lustruje wszystkie szafki w poszukiwaniu czegoś konkretnego i kiedy to zauważa staje na palcach by wyciągnąć daną rzecz z górnej półki przy czym seksownie napina swoje pośladki.
Damn!
Jej ubranie wcale mi nie pomaga. Wręcz sprawiają, że jeszcze bardziej mam na nią ochotę.
Kiedy przeszła koło mnie musiałem wrócić do rzeczywistości.
Nałożyła nam lasange na talerze i zaniosła na stół przy którym zasiedliśmy. Nie pamiętam kiedy ostatni raz jadłem tak dobrą potrawę. Moje wypieki przy jej się chowają.
Co chwilę ją zachwalałem a ona albo dziękowała albo się lekko uśmiechała.
Po posiłku wyręczyłem Sam w myciu naczyń. Choć tego nienawidzę zrobiłem to z wdzięczności za tak pyszny posiłek.
Sam siedziała w salonie na kanapie i oglądała jakiś film. Przysiadłem się do niej i chciałem jej nie przerywać jednak ona obróciła się w moją stronę.
-Hm... Nie podziękujesz mi?
-Oczywiście, że to zrobię.
Przewróciłem ją na kanapę także teraz leżała idealnie pode mną. Opierałem się na rękach położonych koło jej głowy. Jej ciepłe ręce jeździły po moich plecach. Przez dłuższą chwilę patrzeliśmy sobie w oczy.
-Co ty na to żebym Cię teraz pocałował?
-Byłoby wspaniale
Nachyliłem się w jej stronę i złączyłem nasze usta w pocałunek. Znowu byłem w niebie.
Powolny pocałunek przerodził się w niezwykle namiętny. Całowaliśmy się i całowaliśmy i nie mieliśmy dość. Sam zaczęła odpinać moją koszulę guziczek po guziczku. Gdy już znalazła się na podłodze, zabrałem się za jej bluzkę. Niestety zamek znajdował się z tyłu, więc musiałem się trochę wysilić. Ześlizgnąłem z niej nakrycie. Została w samym staniku bez ramiączek. Pocałowałem jej szyję i wszystko co zostało przeze mnie odkryte. Jeździłem palcem przeróżne szlaki po jej brzuchu. Chciałem odpiąć jej spodenki, ale usłyszałem dzwonek do drzwi. Razem z Sam zerwaliśmy się na równe nogi i ubraliśmy nasze bluzki. Zdezorientowany pozostałem w salonie, a Sam poszła otworzyć.
-Mamo?

***

Hej :*
Zastanawiam się nad zmianą wyglądu bloga. Myślicie że to dobry pomysł? Jakoś ten mi już zbrzydł. Napiszcie co o tym sądzicie i ewentualnie jak sobie wyobrażacie nowy wygląd :D

poniedziałek, 2 lutego 2015

#40

BRUNO

Odkąd przyszedłem na tą imprezę ciągle rozmawiam z Fergie. Całkiem spoko z niej laska. Widać, że zna się na muzyce. Zaproponowała mi żebyśmy nagrali wspólnie jakiś kawałek. Oczywiście zgodziłem się. Uwielbiam "The Black Eyed Peas". Jestem ich fanem i ze względu na to co Fergie wyczynia w ich teledyskach i za jej niesamowity głos jestem miło nastawiony do współpracy. Miejmy nadzieję, że nasze wytwórnie się zgodzą.
Nim się zorientowałem minęły 2 godziny a mi z Fergie nadal się przyjemnie rozmawiało. Postanowiłem poprosić ją do tańca i tak jak się spodziewałem tańczyła obłędnie. Jej ruchy były takie płynne. Zupełnie jakby była do tańca stworzona. Po 3 piosenkach podszedł do nas Josh i mi ją odbił. Postanowiłem poszukać Sam żeby z nią zatańczyć, ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. 
Gdy przechodziłem koło łazienki usłyszałem jej głos.
-Proszę Cię Kellan zapomnij o tym co się zdarzyło. Ja mam chłopaka. 
-Kiedy mnie całowałaś jakoś Ci to nie przeszkadzało. -mówił trochę wściekły na nią
KIEDY MNIE CAŁOWAŁAŚ JAKOŚ CI TO NIE PRZESZKADZAŁO
KIEDY MNIE CAŁOWAŁAŚ...
CAŁOWAŁAŚ!!!
Kiedy do tego doszło?
Teraz mam ochotę do nich wtargnąć i wysłuchać całej tej historii.
Nawet nie pytajcie jaki jestem wściekły.
Przed przeszkodzeniem im w rozmowie powstrzymały mnie słowa Sam
-Bo wtedy nie miałam chłopaka. Nie byłam jeszcze z Brunem i z resztą byłam pijana. 
-Ja też, ale pomimo moich próśb nadal to robiłaś. Sam nie dawaj mi takich sygnałów. Ja odbieram to jako nadzieję, że możemy być razem. 
-Naprawdę nie chciałam żeby to tak wyszło. Przepraszam Cię. 
-Nie to ja Cię przepraszam. Zachowuje się tragicznie. Po zdarzeniu udaję, że wszystko jest okej a teraz jestem na ciebie i siebie wściekły. 
-Nie ma sprawy. A teraz chodź nie pozwólmy by popsuły nam się nastroje. 
-Okej
Odszedłem stamtąd najszybciej jak potrafiłem. 
Absolutnie nie wiem co mam o tym myśleć. 
Kellan całował się z Sam. 
Sam mówiła, że nie byliśmy wtedy parą, więc nie powinienem się gniewać, ale to mnie dotknęło. Nie mam prawa robić jej teraz wyrzutów, bo wtedy nie była moją kobietą. Jedyne co muszę zrobić to pogodzić się z tym i zapomnieć. Tylko że nie potrafię. To mnie tak bardzo boli. Nie powinno, ale tak jest. 
Chciałem napić się jakiegoś alkoholu, ale powstrzymała mnie Sam. 
-Pamiętaj, że ty dzisiaj kierujesz.
Przytuliła mnie od tyłu. Chyba wyczuła, że się spiąłem, bo się spytała:
-Coś się stało?
Obróciłem się przodem do niej
-Nic skarbie.
Chciałem się uśmiechnąć żeby ja przekonać, ale chyba mi się nie udało
-Przecież widzę. 
-Naprawdę nic mi nie jest. 
Chyba sobie odpuściła, bo zaciągnęła mnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. 
-Trochę mi się tu nudzi... Może pojedziemy do mnie do domu? -przegryzła dolną wargę
Wygląda tak seksownie, że ledwo co się przy niej powstrzymuje, ale przez to co się przed chwilą dowiedziałem nie mam ochoty na nic. 
-Jak chcesz to mogę Cię odwieźć. Też mi tutaj się nudzi i z resztą strasznie boli mnie głowa. 
Zauważyłem cień smutku i rozczarowania na jej twarzy, no ale przecież nie chce jej ani siebie do niczego zmuszać. 
Zgodziła się i ruszyliśmy w drogę. Nim się obejrzeliśmy byliśmy przed jej domem. Wysiadła i dała mi na pożegnanie buziaka. 
Ma takie słodkie usta. 
Odjechałem nim zdążyłem się rozmyślić. Jednak wolałem tego wieczoru pobyć sam. Poukładać to sobie w głowie. I zapomnieć.
Tak, zdecydowanie muszę zapomnieć.
Noc już zapadła a ja stojąc na podwórku i paląc 3 z rzędu papierosa zastanawiałem się nad tym wszystkim.
To głupie, że się tym przejmuje. Widocznie ona uważała, że nie powinienem o tym wiedzieć.
Z resztą ja też nie byłem święty przed naszym związkiem.
Więc de facto oboje mamy coś na sumieniu. Skoro ja miałem jakieś skoki w bok to jej nie powinienem się dziwić.
I tak postaram się zrobić.
Nie dziwie się
Godzę się z tym wszystkim
Zapominam.
Nie, to jednak nie jest takie proste.

***

Padła propozycja żebym pisała krócej, ale częściej...
Okej, postaram się :D