wtorek, 30 czerwca 2015

#75

SAM

Dlaczego tak?
1. Bo go kocham
2. Bo nie wyobrażam sobie bez niego życia
3. Bo jest moim chłopakiem
4. Bo to najwyższy czas żebyśmy ruszyli dalej
Dlaczego nie?
1. Bo nie jestem gotowa na zmianę otoczenia
2. Bo w NY mam wszystko
3. Bo nie mogę opuścić moich rodziców
4. Bo to oznacza setki kilometrów od Lary
5. Bo tu mam znajomych
6. Bo tu jest cudownie
7. Bo kocham to miasto
8. Bo Mark na pewno nie wyrazi na to zgody

BRUNO

A mówiłem ci durniu, że to za wcześnie? Z resztą na co ty liczyłeś to jest setki kilometrów stąd. Nie rzuci dla ciebie wszystkiego. IDIOTA!

SAM

Jak mu to powiedzieć żeby zrozumiał, nie miał pretensji i nie skał z radości? Nie da się. 
-No powiedz coś, bo już dłużej nie zniosę tej ciszy -odezwał się
-Jestem zszokowana i nie wiem co mam myśleć. Bardzo chciałabym z tobą zamieszkać, ale LA jest kilkaset kilometrów stąd i... -nagle coś mnie oświeciło- Dlaczego LA?
-Bo chłopaki twierdzą, że tam jest więcej możliwości. Znaleźli już nam wspaniałe studio i niedługo będę leciał żeby je obejrzeć i mam nadzieję, że polecisz wtedy ze mną.
-Postaram się
-Z resztą... Nie ciągnie cię do Miasta Aniołów? Przecież tam jest tak cudownie. Jak tylko o tym myślę, że mógłbym tam zamieszkać to mi ciepło na sercu. Od zawsze marzyłem żeby być częścią tego wspaniałego miasta a teraz mogę spełnić swoje marzenie jeśli tylko się zgodzisz.
-A jeśli nie?
-To będę musiał nacieszyć się zdjęciami LA.
No i fajnie. Teraz wszystko w moich rękach. Albo wyjeżdżam z nim i porzucam rodzinę oraz znajomych albo zostaje tu i rujnuję mu marzenia. Po prostu świetnie.
-Wyobraź sobie, że mieszkamy w LA. Codziennie będziesz mogła spacerować po tych cudownym uliczkach i nieraz z pewnością zobaczysz napis Hollywood. Własnie, będziemy w Hollywood czy to nie jest spełnienie marzeń każdego człowieka? Według mnie jest. Cudowne i nieziemskie miejsce. Musisz je zobaczyć.
-No dobra. Zgadzam się.
Postanowione.
Kocham go i tylko to powinno się liczyć.
Mam tylko nadzieję, że podjęłam słuszną decyzję.
Że nie będę żałować.
-Co?
-Zgadzam się z tobą zamieszkać. 
Nieopisana euforia wstąpiła w Bruna. Zaczął mnie całować i bez przerwy się uśmiechał. Chyba naprawdę zależało mu żebym z nim pojechała. O nie, nie... Mu zależało żebym z nim zamieszkała, czyli innymi słowy mówiąc Bruno myśli o naszym związku przyszłościowo. Może chciałby żebym to ja spędziła z nim ostatnie chwilę. Może chciałby żebyśmy kiedyś wzięli ślub i mieli dzieci.
Ale czy ja bym tego chciała?
Nie wiem.
Wiem tylko, że go kocham i na dzień dzisiejszy jestem w stanie rzucić dla niego wszystko.

####

Witam :*
Zacznę może od najważniejszej rzeczy. 
Otóż mamy teraz sezon truskawkowy i do końca tygodnia będę jeździć zbierać truskawki, więc nie będę miała czasu żeby pisać odcinki, bo człowiek po takiej robocie myśli tylko o spaniu, więc z góry przepraszam za to, że kolejny odcinek prawdopodobnie pojawi się w przyszłym tygodniu. Mam nadzieję, że się nie pogniewacie i przeczekacie ten tydzień

A co do dzisiejszego odcinka to nie podoba mi się za bardzo, więc rozumiem jeśli wam też się nie spodoba, ale jestem zbyt zmęczona by napisać coś lepszego.

A jeśli już o pracy mowa. Dorabiacie sobie jakoś w wakacje?

piątek, 26 czerwca 2015

#74

SAM

Czas wziąć się za siebie. Wiele kobiet spotkało coś gorszego ode mnie i jakoś nadal normalnie funkcjonują, więc ja też muszę dać radę. Na ostatniej sesji z moim terapeutom doszliśmy do wniosku, że mój stan znacznie się poprawił i już praktycznie nie przychodzę do niego by mi pomógł uporać się z tamtym dniem, lecz po to żeby opowiedzieć mu co się ostatnio u mnie działo, czyli inaczej mówiąc przychodzę po to żeby się wyżalić. Postanowiłam nadal kontynuować 'leczenie' pomimo tego, że nie czuje już takiej potrzeby. 
Dzisiaj jest ten dzień.
Dzień w którym jeden z najważniejszych dla nie osób obchodzi swoje własne święto. 
Dzień w którym niejaki mało znany Peter Hernandez wraz z rozsławionym na cały świat Bruno Marsem obchodzi urodziny. 
Po przebudzeniu chciałam złożyć najsoczystszego buziaka na jaki mnie stać na ustach mojego przystojniaka, ale gdy się obróciłam doznałam szoku. Nikt koło mnie nie leżał. Ubrałam jakąś koszulkę i ruszyłam w poszukiwaniu Mulata. Znalazłam go przy drzwiach wejściowych. Własnie ubierał buty.
-A pan dokąd się wybiera? -spytałam obejmując go od tyłu.
Delikatnie się obrócił i pocałował mnie w czoło.
-Do studia. 
-O nie! Dzisiaj zostajesz ze mną.
-Nie mogę. Mam dużo pracy.
-Ale nawet nie ma o czym mówić. Już wszystko załatwiłam z Brandonem. 
-Jak? Kiedy?
-Oj głuptasku. Kilka dni temu z nim rozmawiałam. 
Miał minę jakby się nad czymś zastanawiał i wtedy zdałam sobie sprawę, że on nawet nie wie, że dzisiaj są jego urodziny.
-Hm... Kochanie bardzo lubię kiedy się nad czymś zastanawiasz, ale już dłużej nie mogę wytrzymać. Zdajesz sobie sprawę z tego jaki dzisiaj dzień?
-Tak. Środa i co w związku z tym?
Musiałam się powstrzymywać żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-A to własnie to, że to nie byle jaka środa tylko środa 8 października. Wszystkiego najlepszego skarbie. 
Rzuciłam się na niego i omal nas nie przewróciłam, bo brązowooki nie był przygotowany na taki obrót sytuacji. Pocałowałam go raz, a potem drugi i trzeci aż w końcu znaleźliśmy się w sypialni i już się rozbieraliśmy kiedy nagle sobie coś przypomniałam. 
-Daj mi minutkę.
Poszłam do kuchni w której zostawiłam swoją torebkę. W środku oprócz wielu babskich rzeczy znajdowało się małe pudełeczko dla Bruna. 
-Proszę. Oto twój prezent urodzinowy. 
Podałam mu małe pudełeczko. Na początku położył je na stoliku i przyciągnął mnie do siebie, ale nalegałam żeby je otworzył.
-Mam nadzieję, że ci się spodoba
Gdy Hawajczyk ujrzał zawartość pudełeczka, kąciki jego ust poszybowały wysoko w górę. 
-Nie musiałaś. 
-Ale chciałam. Wiem, że lubisz sygnety, dlatego postanowiłam ci go kupić. Chciałam żebyś miał przy sobie coś co zawsze ci będzie o mnie przypomniało. 
-Nie muszę sobie o tobie przypominać, ponieważ ani na chwilę nie potrafię o tobie zapomnieć 
I jak po takich słowach się nie rozpłynąć? Moje serce już ma teraz chcę by posmakował jeszcze mojego ciała. 

***

Nie dane było nam długo nacieszyć się sobą gdyż co chwile ktoś dzwonił do Bruna z życzeniami urodzinowymi. Choć leżeliśmy w łóżku zupełnie nadzy okryci jedynie cienką kołdrą nie śpieszyło nam się przerywać tego. Głowę miałam opartą o Bruna tors, a on jedna ręką mnie obejmował, a drugą bawił się moim włosami.
-Przez ciebie staję się strasznie leniwa. Jeszcze kiedyś nie potrafiłam przeleżeć całego dnia w łóżku, a dzisiaj nawet nie chce mi się myśleć o tym, że niedługo musimy wstać.
-To zostańmy w łóżku
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Jego czekoladowe ślepia sprawiły, że miałam ochotę poddać się jego propozycji, ale w ostatniej chwili rozum zdążył przemówić i przypomnieć mi jakie mamy plany na dzisiejszy dzień.
-Nie ma takiej opcji. Zabieram Cię do Bronx Zoo.
-Do zoo?
-Tak. Ponoć jest fajne i dlatego tam idziemy.
-Wiesz co ja chyba wolę poleżeć w łóżku.
-Hm...To sobie poleż, a ja pójdę pooglądać zwierzęta.
Cmoknęłam go w usta i ruszyłam do łazienki. Nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ zamknęłam za sobą drzwi i wskoczyłam pod prysznic gdzie szum lejącej się wody zagłuszał wszystkie inne odgłosy.
Ubrana, pomalowana i uczesana wyszłam na spotkanie z Hawajczykiem. Na całe szczęście zdążył się już ubrać i potrzebował zaledwie 5 minut na pobyt w łazience. W tym czasie spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i sprawdziłam chyba ze trzy raz czy wzięłam portfel, gdyż to ja dzisiaj wszystko sponsoruję.

***

Bronx Zoo okazał się być całkiem fajnym i dość dużym zoo żeby się w nim zgubić co zrobił nie raz a dwa razy Bruno. Zobaczyliśmy dużo zwierząt, które pomimo tego, że znajdowały się w zamknięciu wydawały się być szczęśliwe. Gdy koło nich przechodziliśmy tryskały radościom. Raz nawet jeden ze słoni oblał wodą parę idącą przed nami. Całe szczęście, że Bruno się tak wlókł, bo mogło paść na nas. Można było dokarmiać zwierzaki z czego chyba najbardziej się ucieszyłam. Zrobiłam setki zdjęć zwierzakom i nam. Z tego co zauważyłam Brunowi najbardziej podobał się pokaz w fokarium. Był pod ogromnym wrażeniem jakie sztuczki potrafią te cwane zwierzęta.
-Zabierzmy jedną do domu
-I co z nią zrobisz? Nalejesz wody do wanny i ją tam wpuścisz? Tak raczej długo sobie nie pożyje.
Bruno udał obrażonego, że w tak krótkim czasie zmiażdżyłam jego dopiero co narodzone marzenie.
-Jeśli tak bardzo chcesz się do czegoś przydać to idź wrzuć kilka dolarów na rzecz ratowania fok. Tam masz skrzynkę.
Podeszliśmy do niej i Bruno wyciągnął ze swojego portfela kilkaset dolarów i wrzucił je do środka
-Jakiś ty hojny
-Po prostu lubię pomagać.
Po pokazie w fokarium zakończyliśmy obchód tego fantastycznego miejsca i poszliśmy do restauracji. Zamówiliśmy jedzenie i przy płatności Bruno chciał mnie wyręczyć z tego obowiązku, lecz mu kategorycznie zabroniłam. Dzisiaj to ja wszystko sponsoruje. No dobra może i nie dałam na te foki. Fakt, ale nawet jeśli chciałabym wpłacić za niego i tak by dołożył od siebie jeszcze kilka dolarów.
-Cieszę się
Chyba do końca nie zrozumiałam o co mu chodzi. Może się cieszyć dosłownie ze wszystkiego i ogólnie na co dzień tego nie ogłasza, więc raczej chodzi o coś konkretnego czego nie mogę się domyślić.
-Dlaczego?
-Zaczynasz przypominać dawną Sam.
Uśmiechnęłam się.
Faktycznie powoli przestaje myśleć o złych rzeczach i skupiam się na pozytywach danej sytuacji. Tak jest mi lepiej.
Przyszedł kelner z daniami i razem z Brunem zabrałam się do pałaszowania. Smakowało wyśmienicie.
Po kolacji wróciliśmy do domu i nie zwlekając zabraliśmy się do roboty.
W ciągu dwóch minut zrzuciliśmy z siebie ciuchy i wylądowaliśmy w łóżku.
Po tej jakże wspaniałej chwili gdy leżeliśmy głowami zwróconymi do siebie Bruno pocałował mnie w czoło i się odezwał.
-Kocham Cię
Na mojej twarzy zagościł uśmiech i zapragnęłam wyznać wszystko co wobec niego czuje, ale nie potrafiłam upleść tego w słowa, więc najzwyczajniej odparłam.
-Ja ciebie też.
Zadowolił się odpowiedzią, choć nie koniecznie go uspokoiła
-Najbardziej na świecie -dopowiedziałam
Uśmiechnął się, ale widziałam że coś go gryzie.
-Wszystko w porządku? -zagadnęłam
-W jak najlepszym -uśmiechnął się i na pokwitowanie swoich słów złożył pocałunek na moich ustach
-Więc o co chodzi? -nie dawałam za wygraną. Ewidentnie go coś męczy, a ja chce pomóc mu rozwiązać ten problem
-O nic... To znaczy przeszła mi przez głowę pewna myśl, ale jest trochę głupia
-No powiedz
-Samanto Carter zechciałabyś ze mną zamieszkać?
Jeżeli byłabym bombą to w tym momencie bym wybuchła. Tak, wybuchłabym ze szczęścia. Choć pod tym jednym pytaniem kryje się wiele innych małych pytań jak np. czy chciałabyś ze mną dzielić łoże?, czy chciałabyś żebyśmy dzień w dzień patrzyli na siebie z samego rana i pod sam wieczór?, czy chciałabyś by moja garderoba zamieniła się w naszą garderobę?... Odpowiedzią na to pytanie jest jedno krótkie słowo. TAK. Tak, chciałabym z tobą zamieszkać Peterze Hernandezie. Już miałam zamiar wypowiedzieć te słowa gdy Bruno ściszając głos szepnął mi do ucha
-W Los Angeles.
I nagle cała radość wyparowała.
Świat zaczął przybierać swoje codzienne szare barwy.
A odpowiedź na pytanie pozostaje nieznana.

####
Cześć miśki.
Śmiem ogłosić iż oficjalnie od dnia dzisiejszego mamy wakacje. Kto się cieszy?


Lubicie?

<3 <3 <3 

wtorek, 23 czerwca 2015

#73

BRUNO

Sam nie mogła znieść spojrzeń moich sióstr. Choć je prosiłem by się zachowywały normalnie nie udało im się to. Rodzice dowiedzieli się co się stało, ale nie chcieli rozdrapywać ran, więc nie komentowali tamtej sytuacji. Po dwóch dniach wyjechaliśmy do NY na prośbę Sam. Była strasznie wyczerpana umysłowo koszmarami, które jej się śniły co noc o tym typie. Umówiła się na spotkanie z terapeutą i chodziła do niego co dwa dni. Dzisiaj, dwa tygodnie po zdarzeniu, Sam czuje się o niebo lepiej i widać, że koszmary senne przestały ją dręczyć. Także częściej się uśmiecha. Wiem, że raczej trudno jej zapomnieć o tym, ale sądzę, że ona już prawie o tym nie myśli.
Jej rodzice dowiedzieli się o tym na drugi dzień od naszego przyjazdu i od tego czasu nie odstępują jej na krok. W ciągu dnia bez przerwy są przy niej, zaś wieczorami i nocami pilnuję ją ja. Niestety musiałem wrócić do studia i zabrać się za ostatnie poprawki dotyczące płyty, ponieważ już za dwa miesiące planuje ją wydać. Źle mi z tym, że nie ma mnie całymi dniami w domu i że Sam widuje mnie tylko wieczorami, ale nie mogę nic z tym zrobić. Nie chciałem mówić o tym Brandonowi, więc nie zdaje sobie sprawy w jakiej sytuacji się teraz znajduje i z tego względu nie popuszcza nam w studiu. 
-Mam dość! -krzyczy Phil na całe studio
-Jeszcze godzinka -pociesza go Ari.
-A co jeśli... -zaczynam, ale nie jest dane mi dokończyć, gdyż przerywa mi Brandon
-Nie ma mowy. Pracujecie do końca. Musicie wyrobić się w terminie, więc do roboty. Z resztą jutro... -chwilę się zamyślił -A nie ważne. Do roboty!
Niektórzy nawet nie zdają sobie sprawy jaką katorgę przeżywamy w studio. Musimy słuchać nawet przez kilka godzin ten sam utwór by stwierdzić czy jest okej i czy nie trzeba w nim nic zmienić. Dzisiaj zmagamy się z 'Moonshine' i uwierzcie mi jest to ciężki orzech do zgryzienia. Słucham i czuję, że jest z nim coś nie tak, że można go gdzieś dopracować, ale mój mózg jest tak strasznie wymęczony, że nie potrafi stwierdzić co mi nie pasuje. Być może dla innych ludzi wszystko jest z nim w porządku, ale nie dla mnie. Jestem perfekcjonistą i chcę żeby nie tylko się podobało moim słuchaczom, ale i mnie a jak na razie mi nie odpowiada, bo wiem, że stać mnie na lepsze wykonanie tego utworu.

***

Jak co wieczór zanim pojadę po Sam zajeżdżam do swojego domu, by się przebrać i sprawdzić czy w lodówce nie świeci pustkami żeby ewentualnie po drodze kupić coś do jedzenia. Wchodząc przez próg poczułem jakąś przyjemną woń. Coś ładnie zapachniało u mnie w mieszkaniu. Po zdjęciu butów wszedłem nieco głębiej by zobaczyć co jest grane. W kuchni zastałem Sam.
-Co ty tu robisz?
Obróciła się w moja stronę i gdy nasze spojrzenia się spotkały wyraźnie się uśmiechnęła. 
-Hm...
-Nie mów, że przyjechałaś tu taksówką. Mogłaś po mnie zadzwonić
-Ale wtedy nie byłoby niespodzianki. 
Podszedłem bliżej do niej i się przytuliłem. Spojrzałem w jej oczy i wtedy mnie pocałowała.
-Nie musisz się mnie bać. Możesz mnie całować, przecież nie gryzę. 
Nie wspominałem o tym wcześniej, ale przez te dwa tygodnie zaledwie pięć razy się pocałowaliśmy. Nie miałem pojęcia czy ona chcę tego, więc jej nie całowałem, a ona widocznie nie odczuwała potrzeby żeby nasze wargi nawzajem się pieściły toteż tego nie robiła.
-A może ja lubię kiedy mnie gryziesz
-W takim razie...
Pierwszy raz od niepamiętnych czasów przygryzła moją wargę. 
-Cudownie. 
Trochę się rozpędziłem i zacząłem ją łapczywie całować kiedy mnie lekko odepchnęła. Nic nie mogłem poradzić na to, że byłem tak bardzo jej spragniony. 
-Wait. Chińszczyzna.
-O jak dobrze. Umieram z głodu.
Po całym dniu w studiu, gdzie przekąsiłem tylko jakieś ciasteczka byłem strasznie głodny. Zjadłem swoją porcji i Sam chyba zauważyła, że się nią nie najadłem, bo podzieliła się ze mną. Gdy zajadałem się przydzieloną mi porcją usłyszałem szloch.
-Co się stało?
Sam się uśmiechnęła
-Nic. Po prostu zdałam sobie sprawę jak bardzo się cieszę, że jesteś przy mnie. 
Spojrzałem na nią ponownie i na jej twarzy było widać jedynie wyschnięte łzy. Już żadne nowe się nie pojawiły. Chyba faktycznie to były łzy szczęścia. 
-Nie chcę się kłócić, ale chyba ja się cieszę bardziej. 
Mówiąc to przeniosłem Sam nam moje kolana tak żeby siedziała na mnie okrakiem.
-Nie prawda. 
Założyłem jej niesforne pasemko włosów za ucho następnie delikatnie wytyczyłem sobie dłonią szlak po je ciele. Zacząłem od szyi i delikatnie zjechałem w dół mijając jej obojczyk aż dotarłem do jej bluzki i w miejscu gdzie jest przerwa pomiędzy piersiami przejechałem palcem wskazującym aż w końcu zatrzymałem się na brzuchu. Sam tylko się uśmiechnęła i poleciła mi spojrzeniem bym ściągnął jej bluzkę. Zrobiłem to.
-Może przejdziemy do sypialni? -spytałem
-Nie. Chce się kochać z tobą tutaj na tym krześle. 
Nie pytając mnie o zgodę ściągnęła ze mnie zieloną koszulkę w którą dzisiaj byłem ubrany. Odpiąłem jej guzik od spodni i pozwoliłem by na chwilę ze mnie zeszła by mogła ściągnąć spodnie i jak się spodziewałem przy okazji ściągnęła także majtki. Także wstałem na moment i zrobiłem to samo co moja wybranka przed chwilą. Ponownie znaleźliśmy się na krześle tym razem już praktycznie bez ciuchów.
-Ty nadal w staniku?
-Czekałam aż ty go ściągniesz. Specjalnie dla ciebie ubrałam z zapięciem z przodu.
Wziąłem się do roboty i najdelikatniej jak potrafiłem ściągnąłem koronkowe nakrycie cudownych piersi Sam. Dopiero teraz ponownie nasze usta się złączyły dając upust jakże namiętnemu pocałunkowi. Byliśmy tak bardzo za sobą stęsknieni, że w tamtej chwili nawet na moment nie mogliśmy się od siebie oderwać.
Kochaliśmy się całą błogą noc i wcale nam nie było dość. Całe szczęście później przenieśliśmy się do łóżka gdzie nie spoczęliśmy. Nasze rozpalone ciała ciągnęła do siebie jakaś niewidzialna siła która także sprawiała, że mogliśmy się kochać tak długo jak długo zapragnęliśmy.

####

Cześć :)
Ostatni tydzień szkoły. Jak się z tym czujecie?
Ja wyśmienicie :) 
Szkoda tylko, że pogoda jest taka byle jaka.

Mam do was prośbę.
Potrzebuje propozycje damskich imion, które mogłaby nosić bohaterka w tym opowiadaniu.
Tak, dojdzie nowa osoba, ale nie mam dla niej imienia dlatego proszę was o pomoc. 
Piszcie takie które wam się podobają.
Im więcej tym lepiej :D

niedziela, 21 czerwca 2015

#72

SAM

Obudziłam się rano cała spocona. Na dodatek siedział koło mnie Bruno i się dziwnie na mnie patrzył
-Co jest?
-Chyba miałaś koszmar. Strasznie krzyczałaś i nie wiedziałem co zrobić, więc cię obudziłem.
Poczułam nieprzyjemną woń bijącą ode mnie
-Muszę iść się umyć. -cmoknęłam Bruna w usta.
I wtedy mi się wszystko przypomniało. Te okropne, obślizgłe wargi nie szanujące mojej prywatności, dotykające mnie w miejscach w których nie miały prawa mnie dotykać.
-Wszystko w porządku?
Te jego niewinne niebieskie oczy wpatrujące się we mnie. Niewinny pocałunek w rękę. Że niby dżentelmen, tak?
Roberto...
Czemu aż tak bardzo nienawidzę tego imienia? 
Roberto...
Teraz tylko jedno się z tym kojarzy. 
Obślizgły, spocony, napalony zboczeniec.
Szorstkie dłonie, smród alkoholu, uścisk mięśniaka...
Auć. Moje nadgarstki.
-Sam!
Nie oceniaj książki po okładce powiadają. 
Nie oceniaj Sam!
Dżentelmen, zboczeniec, mięśniak, przystojniak, napaleniec...
-Sam ocknij się!
Poczułam czyjeś ręce na swoich ramionach.
-T-tak?
-Co... co się stało? 
-Nic. -zaczęłam kręcić głową.
-Przecież widziałem
Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki.
-Jesteś pewna, że wszystko okej?
-Tak. W jak najlepszym porządku.
-Ale...
-Czy możesz dać mi 5 minut spokoju!? -krzyknęłam -Proszę -powiedziałam niemal szeptem.
Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Wypuściłam wodę z kranu i obmyłam nią twarz. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i wtedy pękłam. Zaczęłam płakać. Wszystkie złe emocje się we mnie obudziły i zapragnęły wyjść na wierzch. 
Siedziałam przez kilka minut oparta o ścianę z twarzą w dłoniach. Musiałam wstać, ponieważ woda z umywalki zaczęła się wylewać na ziemię, gdyż zapomniałam ją zakręcić. 
Po raz kolejny stanęłam przed lustrem. 
Błagam ogarnij się! Do niczego nie doszło! Nic ci nie zrobił!
Postaraj się. 
Dla Hernandezów...
Dla Bruna...
Dla siebie.
Wytarłam ostatnie oznaki mojej słabości z policzków i poszłam wziąć szybki prysznic. Poczułam się brudna. Strasznie brudna. Nie dlatego, że wczoraj się nie myłam, tylko dlatego że ciągle czułam na sobie jego wargi. Okropne, obrzydliwe wargi.
Po wyjściu z pod prysznica owinęłam się w ręcznik gdyż zapomniałam wziąć ubrań z pokoju. Całe szczęście to jest tylko Bruna łazienka.
Otworzyłam drzwi  i ujrzałam w nich Bruna. Siedział na skraju łóżka z założonymi rekami na głowie. Był widocznie czymś zmartwiony. Serce mnie zabolało gdy spojrzał na mnie, a na jego twarzy widoczny w do odczytania był ból.
-Przepraszam Sam. Tak bardzo nie chciałem cię skrzywdzić. Naprawdę starałem się jak mogę. Przepraszam. Jestem totalnym kretynem. Nie powinienem pozwolić pójść ci na imprezę. Przepraszam to moja wina. Czuję się strasznie źle z tym wszystkim. Przepraszam, przepraszam... 
Miałam być silna a tymczasem po moich policzkach spływają kolejne łzy.
-Jejku. Znowu to zrobiłem przepraszam. 
Podszedł do mnie i mnie przytulił
-Przepraszam
Pocałował mnie w czoło.
Nie wiem czemu, ale nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Stałam i płakałam. 
-Przysięgam, że już nigdy więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji
-Nie rób tego
-Czego?
-Nie mów, że to twoja wina. To ja się w to wpakowałam. 
-Nie...
-Taka prawda. Przepraszam
Złapał mnie za podbródek i sprawił, że patrzeliśmy sobie w oczy
-Za co?
-Jestem beznadziejna. Same ze mną problemy. Ciągle coś się dzieje i to zazwyczaj coś niedobrego. 
-Nie wolno ci tak myśleć. Jesteś wspaniała i jedyna w swoim rodzaju. 
-Chcę zapomnieć -przytuliłam się do niego z powrotem.
-Jak mogę ci pomóc?
-Możemy ten dzień spędzić tylko we dwoje? Najlepiej tutaj w pokoju. 
-Oczywiście skarbie.
Resztę dnia przeleżeliśmy w łóżku. Ja co chwilę drzemałam, ale z tego co widziałam to Bruno ani razu nie zmrużył oka. Cały czas tulił mnie i co chwilę całował w czoło. 
Sama jego obecność poprawiła mój humor. Nieznacznie też pomogła mi się pozbierać.

####

Hej.
A ten odcineczek to taka mała niespodzianka dla was. 
Ostatnio musieliście czekać jakiś tydzień na post, więc teraz postanowiłam ukrócić wam ten czas.
Piszcie co o tym wszystkim sądzicie. 

Hm... Ostatnio pytałam się czy widzieliście jakieś gwiazdy i nikt nie odpowiedział żeby widział kogoś z za granicy, ale może byliście kiedyś gdzieś poza granicami naszego kraju. Jeśli tak to napiszcie gdzie. 
Ja miałam przyjemność być w Szwecji i na Słowacji.

piątek, 19 czerwca 2015

#71

SAM

-Tiara spójrz. Ten facet ciągle się na ciebie patrzy. -wskazałam jej faceta na przeciwko mnie
-Naprawdę? -zaczęła się poprawiać. -Wyglądam jak spocona świnia. Muszę iść się poprawić do łazienki. Zaraz wracam dziewczęta. 
-Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale on nie patrzy się na Tiarę tylko na ciebie. -powiedziała Jamie
-Przestań. Na pewno nie. 
-W takim razie czemu nie poszedł za Tiarą, a ciągle zerka w naszą stronę?
Przelotnie spojrzałam na faceta. Faktycznie ciągle się na nas patrzył. Poprawka, patrzył się na mnie.
-O kurczę. 
Widziałam jak dziewczyny uśmiechają się do niego i zapraszają go ruchem ręki do nas.
-Co wy robicie? Przecież... -nie zdążyłam dokończyć, ponieważ koleś był już przy mnie 
-Witam seksowne panienki. Roberto -przedstawił się po czym pocałował dłonie każdej z nas.
-Wybaczcie spóźnienie. -do stolika dotarła Tiara -Widzę, że mamy nowego towarzysza. Tiara jestem. -uścisnęli sobie dłonie po czym wykonał znowu ten jakże dżentelmeński gest.
-Co tak piękne kobiety robią tutaj w klubie?
-Balują. Właśnie otrzymały kolejną siostrę do kolekcji.
-W takim razie proszę pogratulować rodzicom
Wszystkie się roześmiałyśmy
-Nie, nie o to chodzi. Nasz brat przyprowadził dziewczynę. -wskazały na mnie
-No nie mów, że jesteś zajęta.
-Cóż, niestety dla ciebie, ale jestem
-No to szkoda, bo liczyłem chociaż na wspólny taniec. 
-No idź Sam. Nic nie widzimy -zaśmiała się Presley
-Okej. Możemy zatańczyć.
Te kilka drinków sprawiły, że stała się nieco odważniejsza w tańcu co widocznie nie przeszkadzało Roberto. Poczuł, że też może nieco więcej zdziałać i zaczął mnie macać. Jeździł rękami w dół i w górę moich pleców. Czasami zatrzymywał się na pośladkach. Myślałam, że ta ręka przez przypadek tam wędruje, lecz pewnego razu posunął się za daleko. Przysunął się strasznie blisko mnie i poczułam jego stojącego członka przy czym złapał mnie za piersi. Automatycznie dostał z kolanka w krocze. Chciałam uciekać, ale facet, jak podejrzewam po mimo bólu w czułym miejscu, złapał mnie za nadgarstki. Nie mogłam się mu wyrwać, a on wykorzystał to, że jestem taka bezsilna i wyciągnął mnie na zewnątrz. Widziałam jak na dworze wyciąga jakąś chusteczkę i przykłada mi ją do twarzy. Poczułam okropny smród, potem zakręciło mi się w głowie. Powoli traciłam panowanie nad ciałem, aż w ostateczności usunęłam się na ziemię. Ostatnie co pamiętam to nieprzyjemny nacisk warg tego kolesia na moje...

BRUNO

Jest godzina druga w nocy. O tej godzinie normalni ludzie, a już tym bardziej ludzie po długiej podróży powinni spać. A jednak ja nie mogę. Nie wiem czy to dlatego, że dawno nie spałem w tym domu czy może dlatego że nie ma przy mnie Sam. Na myśl o niej czuje coś dziwnego. Coś takiego co każe mi się o nią martwić. Nie wiem może jestem przewrażliwiony, ale czuję że coś złego ma zamiar się stać. Próbowałem do niej dzwonić nie raz, ale nie odebrała. Z resztą moje siostry nie są lepsze. Chociaż zaraz. Własnie mój telefon zaczął dzwonić.
-Ja pierdole... Już do niego dzwonie spokojnie 
-Co jest Presley?
-BRUNO! Przyjedź pod klub jak najszybciej. 
-Coś się stało?
-Wytłumaczymy ci wszystko później. Przyjedź tu natychmiast!
Pośpiesznie wstałem z łóżka i ubrałem pierwsze lepsze ubrania. Wziąłem auto mojego taty i ruszyłem nim pod klub. Przed wejściem do budynku stało dużo ludzi. Z początku nie wiedziałem o co chodzi, ale gdy zobaczyłem, że są tam moje siostry a obok nich Sam rzuciłem się ku nich. 
-Co się stało? -spytałem.
Widziałem jak dziewczyny płaczą. Podszedłem do Sam i wtedy ujrzałem, że się nie rusza. Potrząsnąłem ją lekko. Zero reakcji
-CZY KTOŚ MI MOŻE KURWA POWIEDZIEĆ CO SIĘ STAŁO!?
-Spokojnie! -stanął koło mnie ochroniarz
-Jak mam być spokojny skoro moje siostry płaczą, a dziewczyna nie reaguje!?
Boże błagam Cię niech Sam przeżyje.
-Za chwileczkę będzie karetka. Proszę nie panikować.
Ja pierdole. Nie mogłem wytrzymać tego wszystkiego i wyszedłem z tego tłumu. Musiałem zastanowić się nad tym co mogło się stać. 
-Bruno czekaj! -krzyknęła za mną Pres.
-Proszę cie wytłumacz mi o co chodzi, bo nie mam zielonego pojęcia co mam myśleć. -rozpłakałem się.
Siostra podeszła i mnie przytuliła.
-Nie wiem dokładnie co się stało, ale to co teraz ode mnie usłyszysz może nie być przyjemne.
-Mów
-Sam prawie została zgwałcona.
Szczęka mi opadła. Nie tego się spodziewałem. 
-Kto to zrobił? Zabije gnoja. Zabije. Powiedz mi kto to zrobił!!! -krzyczałem i płakałem. Nie wiem czy Pres cokolwiek z tego zrozumiała.
Bruno ty idioto gdybyś nie pozwolił jej wyjść na imprezę. Gdybyś ją jakoś zatrzymał nie było by takiego problemu. Sam leżałaby koło ciebie w łóżku i spałaby kurwa. Nie cierpiałaby. 
SAM!
Zostawiłem ją samą w tym tłumie.
Zerwałem się na równe nogi i gdy już tam dotarłem była tam karetka. 
-Pan z rodziny?
Nie, tak, nie...
-Tak. Jestem jej narzeczonym.
-Proszę z nami. -wsiadłem do karetki. -Pańska narzeczona nie potrzebuje dalszej opieki medycznej. Może pan ją zabrać do domu. Ktoś odurzył pańską narzeczoną, ale po jakimś czasie powinna się obudzić. W razie co proszę jej podać jakieś tabletki uspokajające. 
-Dobrze.
-Nic więcej na tą chwilę nie potrafimy powiedzieć. Przykro nam.
Wyszedłem z karetki i zbliżyłem się do Sam. Przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w czoło.
-Wszystko będzie dobrze skarbie. Wszystko będzie dobrze...
Siedziałem tak jeszcze przez chwilę póki nie podszedł do mnie ochroniarz z klubu. Poprosił mnie o rozmowę na osobności, więc wstałem i pozwoliłem by teraz siostry czuwały koło Sam.
-To ja znalazłem pańską dziewczynę. Widziałem jak jakiś facet wyciąga ją z klubu i przepraszam, że od razu nie zareagowałem, ale mieliśmy mały incydent w środku. W każdym bądź razie jak wyrzucałem jednego gościa z klubu zobaczyłem jak jakiś facet dobiera się do pańskiej kobiety. Ona nie reagowała, a on nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że koło niego stoję. Spytałem się co robi, po czym walnęłam go pięściom w twarz. Koleś się wystraszył i uciekł. Nie goniłem go, ponieważ ważniejsze stało się dla mnie uratowanie życia tej kobiecie. Na cale szczęście przyszedłem dość wcześnie i facet nie zdążył zrobić dużej krzywdy pańskiej dziewczynie.
-Dziękuje ci. Jesteś naszym bohaterem.
-Nie ma sprawy. Ja tylko wypełniam swoje obowiązki. 
Po rozmowie wróciłem do Sam i zabrałem ją do domu. Dziewczyny jechały za nami taksówką. W domu gdy je mijałem patrzyły na mnie przepraszającym wzrokiem. Uśmiechnąłem się na znak, że nie jestem na nie zły. W sumie to nawet nie przeszło mi przez myśl żeby to mogła być ich wina, ale rozumiem, że się winią, gdyż ja też ciągle to robię. Zaniosłem Sam do naszego pokoju i położyłem na łóżku koło mnie. 
Nie mogłem usnąć. Tak bardzo bałem się, że znowu może jej się coś stać, że trzymałem ją w objęciach i nie puszczałem choćby na chwilę. Po godzinie może dwóch Sam się przebudziła.
-Śpij kochanie. Nic ci nie będzie
Ponownie zamknęła powieki i ja także zrobiłem to samo.

####

Witajcie!
Wybaczcie, że tak późno odcinek. Nie wiem co się ze mną dzieje. Jakiegoś lenia złapałam :(
Został ostatni tydzień szkoły. Kto się cieszy?

A co do poprzedniego postu i mojego pytania związanego z nim. Niestety nikt nie zgadł.
Pres nie spodobały się odpowiedzi o dzieciach (to raczej było oczywiste), o spaniu (bo Bruno to straszny leniuch i z chęcią leżałby w łóżku cały dzień) oraz o gotowaniu (nie oszukujmy się Bruno kocha jeść).
No cóż nikt nie wygrał niespodzianki, ale nie zdradzę wam o co chodziło, ponieważ mam zamiar jeszcze w przyszłości to wykorzystać.

Dziękuje wam za 6 tys wyświetleń. 
Kocham Łas <3

Wracając do pytań do was.
Coś czuję, że nikomu z nas nie udało się zobaczyć Bruna, ale może zobaczyliście na żywo jakieś inne gwiazdy. Pochwalcie się.
Ja z zagranicznych gwiazd na żywo nikogo nie widziałam.
A z Polski to widziałam: Enej, Kamil Bednarek, Staff, Doda i to chyba wszyscy.

środa, 10 czerwca 2015

#70

BRUNO

Te cztery dni minęły tak szybko jak szybko przyszły. Rozstałem się z Sam zaraz po rozdaniu nagród. Dałem jej czas by pomogła swoim rodzicom przenieść się do niej. To straszne co im się przytrafiło. Nie mogę sobie wyobrazić co by się stało gdyby moi rodzice musieli sprzedać nasz rodzinny dom na Hawajach. A jeśli o Hawajach mowa to zaprosiłem Sam na tygodniowy wyjazd w moje rodzinne strony. Brandon dał nam wolne, ponieważ stwierdził, że jesteśmy zmęczeni po trasie. Za to jak wrócimy musimy ostro wziąć się do roboty, bo trzeba w końcu wydać tą płytę. 
Zamówiłem taksówkę i przyjechałem nią pod dom Sam. Dzisiaj wylatujemy. 
-Witaj Bruno! -usłyszałem głos taty Sam
-Dzień dobry. Miło pana znowu widzieć.
-Mi ciebie też. Sam jest w środku. Pójdę ją zawołać.
Po chwili dziewczyna wybiegła z mieszkania i rzuciła się na mnie obdarowując mnie słodkim pocałunkiem.
-Gotowa?
-Tak, tylko się z nimi pożegnam
Spakowałem jej walizki do taksówki i pożegnałem się z jej rodzicami.
-Co jest? -spytałem gdy od 10 minut patrzała w okno i się nie odzywała
-Martwię się o nich. Nie wiem czy sobie poradzą
-Oj przestań. Na pewno dadzą sobie radę
-A co jeśli się zgubią na mieście?
-To zadzwonią do ciebie albo po taksówkę albo spytają się kogoś na ulicy jak dojść na waszą ulicę.
-Ach... w sumie masz rację.
Uśmiechnąłem się.
-Nie wiem co się ze mną dzieje dzieje, ale się boję.
-Czego?
-Tego, że twoja rodzina mnie nie polubi.
-Polubią cię. Jestem tego w 100% pewny.
-A ja nie. Mieliśmy dość dziwny start.
-Co masz na myśli?
-To, że byłam twoją fanką. A to w takim przypadku jest wadą. Mogą uznać, że lecę na twoje pieniądze albo...
-Oni nie są tacy. Zrozumieją.
Położyłem jej rękę na kolanie.
-Miejmy nadzieję.
Uśmiechnęła się i oparła się głową o moje ramię.
-Daleko jeszcze? -spytała kierowcę.
-Za 5 minut będziemy na miejscu.
Przeszliśmy przez odprawę i po 30 minutach wylecieliśmy. Podróż nie trwała długo albo bynajmniej tak mi się wydawało, bo się zdrzemnąłem. Poczułem takie straszne zmęczenie, że gdy usiadłem na swoim miejscu moje oczy momentalnie się zamknęły i dopadł mnie sen.
Sam obudziła mnie słodkim buziakiem w usta.
-Jesteśmy -powiedziała z entuzjazmem.
Na lotnisku czekał na nas Eric, który przyjechał tu kilka godzin wcześniej i postanowił nas odebrać.
Za to przed domem czekali już wszyscy.
-Aloha! -krzyknąłem
-Witaj domu kochanie -powiedziała moja mama i podeszła się ze mną przywitać.
-To jest Sam. Sam poznaj moją mamę, tatę i ukochane siostry: Jamie, Tahiti, Tiara i Presley.
Wszyscy przytulili ją na przywitanie. Szybko znalazły wspólny język i nim się obejrzałem nie było Sam koło mnie. Poszła gdzieś z dziewczynami.

SAM

Nie mam pojęcia czego się bałam. Jego rodzina jest bardzo sympatyczna. Są tacy pogodni, mili, towarzyscy...
I nawet wszystkie jego siostry mnie polubiły, a ich chyba się najbardziej obawiałam.
-A więc jak to jest być dziewczyną Bruno Marsa? -spytała Tiara
-A jak to jest być jego siostrą? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-W sumie to normalnie. -zaśmiała się
-Ja chyba cie gdzieś kiedyś widziałam -wtrąciła się Tahiti
-Może w teledysku twojego brata? -powiedziała Jamie starając się nie roześmiać z miny Tahiti kiedy skojarzyła fakty
-No tak...
-Dobra teraz moja kolej -powiedziała Presley
-Na co? -spytałam
-Na test -odpowiedziała Tiara
Jaki znowu test?
-Mam się bać?
-Powinnaś
-Okej. Zaczynajmy. Lubisz zwierzaki?
-Tak. Najbardziej psy
-Dobrze gotujesz?
-W miarę.
-Często sprzątasz dom?
-To zależy. Potrafię sprzątać raz w miesiącu albo nawet kilka razy w tygodniu
-Długo śpisz?
-Nie. Jestem rannym ptaszkiem
-Przeszkadza ci prasowanie męskich koszuli?
-Skądże
-Nie będziesz miała nic przeciwko jeśli twojego partnera co chwilę będzie odwiedzać jego zajebista rodzina?
-Oczywiście, że nie.
-Ulubiona czekolada?
-Z orzechami
-Lubisz imprezować?
-Kocham
-Chciałabyś mieć dzieci?
-Jeszcze o tym nie myślałam. Na razie ważniejsza jest dla mnie kariera.
-Ostatnie. Kochasz naszego brata?
-Najbardziej na świecie.
-Hm... 7/10. Witaj w rodzinie siostro
Presley podeszła do mnie i mnie przytuliła, a później dołączyły do nas pozostałe siostry Bruna.
-W takim razie co powiesz na wyjście do klubu? -spytała Jamie
-Ty na serio? -spytała Tahiti
-Od czasu do czasu trzeba się porządnie zabawić, a że mamy nowego członka rodziny to trzeba to uczcić.
-Racja! -krzyknęła Tiara
-Dobra dziewczyny dajcie mi 30 min. Muszę się wyszykować

***

-Bruno przestań! -krzyknęłam kiedy ten mnie zaczął łaskotać.
-No proszę cię.
-Nie! Już umówiłam się z dziewczynami.
-Ale...
-Nie ma ale. Oprowadzisz mnie czy mam sobie kogoś innego załatwić?
-Dobra już idę.
Weszliśmy do środka jego uroczej chatki. Pokazał mi po kolei gdzie jest kuchnia, salon, łazienka, pokoje dziewczyn, sypialnie rodziców, uroczy taras z tyłu domu, a to co najlepsze zostawił na koniec -jego pokój. Gdy do niego weszliśmy stanęłam jak wmurowana. Na ścianach wisiało pełno plakatów Elvisa Presleya i Michaela Jacksona oraz kilka jego zdjęć ze szkoły. 
-Wow 
Nie było dane mi bardziej przypatrzeć się temu pomieszczeniu, gdyż pewien osobnik popchnął mnie na łóżko.
-Może teraz?
-Bruno ja naprawdę nie mam czasu
Zaczęłam się śmiać kiedy stojąc na przeciwko mnie zaczął robić striptiz. Guzik po guziku odpinał swoją koszulę robiąc do tego seksowne i dość zabawne miny. Gdy jego koszula znalazła się na ziemi odpiął pasek i zaczął ściągać swoje spodnie. Gdy i one wylądowały na ziemi ktoś wszedł do pokoju
-Kurwa! Znowu... -zaklął Eric
-Ja pierdziele. -powiedział zażenowany Bruno -Że też to musiał być on.
Powiem szczerze, że pomimo Bruna zdenerwowania ta sytuacja mnie rozbawiła. 
-Co chcesz!? -wrzasnął
-Dziewczyny mnie tu wysłały, bo Sam długo nie schodziła i chciały żebym ją pogonił. I szczerze mówić masz stary szczęście, że to ja wszedłem a nie Tiara czy Tahiti.
-Może jeszcze mam ci podziękować?
Wychylił się z za drzwi.
-Powinieneś.
Natychmiast oberwał od Bruna zwiniętą koszulą.
-Wyjdź! Idź powiedz dziewczynom, że Sam już idzie.
-Już lecę.
Wstałam z łóżka i przybliżyłam się do Bruna.
-Mógłbyś być dla niego trochę milszy.
-Ugh. Ale zobacz co zrobił
-Nie chciał
-No ale... -przerwałam mu pocałunkiem
-Chociaż spróbuj.
Poszłam do łazienki i szybko zarzuciłam na siebie jakąś sukienkę.
-O nie, nie. Na pewno tak nie pójdziesz
-Co ci się nie podoba?
-Wszystko. To znaczy jest świetna i wyglądasz w niej cudownie, ale chyba trochę za dużo ona ci odkrywa.
-Oj przestań to tylko odrobina biustu.
-Ale mojego biustu i chcę żeby inni też wiedzieli, że jesteś zajęta.
-Przecież nie mam zamiaru cię zdradzić
-Sam!
-Bruno!
-Proszę zrób to dla mnie i idź ją przebierz.
Co za uparciuch. No nie ustąpi.
-Dobra przebiorę to, ale nie masz na co liczyć dzisiaj w nocy
-Wygrałaś.
-Za późno skarbie -to powiedziawszy zamknęłam się w łazience i przebrałam sukienkę.
Po niecałych pięciu minutach zeszłam na dół.
-To co idziemy?
-Jasne.
Rzuciłyśmy się ku wyjściu i po jakiś 20 minutach byliśmy pod klubem gdzie zaczęłyśmy dobrze się bawić.


####

Wybaczcie, że odcinek dopiero po tygodniu, ale nie miałam czasu na pisanie

A teraz coś dla was. 
Mam małą niespodziankę. 
Kto odpowie poprawnie na moje pytanie może liczyć na nagrodę.
A pytanie brzmi
Które z odpowiedzi Sam nie spodobały się Presley? (3 odpowiedzi)
Macie dwie próby.
Życzę miłego zgadywania.

czwartek, 4 czerwca 2015

#69

SAM

-Martini poproszę. -powiedziałam do barmana.
-A czemu tak urocza kobieta siedzi przy barze sama? -dosiadł się do mnie Ryan
-Ponieważ jej druga połówka wyjechała w trasę.
-Bruno Mars?
-Tak
-Ach... Całe szczęście my aktorzy nie mamy takich problemów
-Nie wiedziałam, że jesteś aktorem
-Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz
Skosztowałam zamówionego drinka, którego dosłownie przed kilkoma sekundami położył przede mną barman.
-W takim razie opowiedz mi coś o sobie.
Uśmiechnął się do mnie tym uśmiechem, którym nie jedną zwaliłby z nóg. Gdyby nie Bruno zapewne bym mu uległa, ale nic nie równa się z uśmiechem mojego skarba. 
-Jestem najlepszym tancerzem z jakim kiedykolwiek będzie ci dane tańczyć.
-Skąd wiesz, że zechcę z tobą zatańczyć?
-Uwierz mi maleńka, zechcesz. Nie oprzesz się mojemu urokowi osobistemu i tym mięśniom -mówiąc to napiął swoje mięśnie.
Zaśmiałam się.
-A więc tak w dzisiejszych czasach podrywa się kobiety?
-Po części. Gdybym chciał cię poderwać już dawno by nas tu nie było, ale ja chcę tylko z tobą zatańczyć, wiec... Zatańczysz ze mną Sam?
-Ależ oczywiście. Pokaż na co cię stać.
Nie okłamał mnie. Tańczył lepiej niż nie jeden facet z którym kiedykolwiek tańczyłam. 
-Zdradź mi swój sekret. Gdzie się tego nauczyłeś? -i znowu ten uśmiech
-Na planie "Step Up 4 Revolution". Musisz to obejrzeć
-Nie omieszkam
Tańczyliśmy jeszcze kilka kawałków, lecz po chwili porwał mnie jakiś inny facet, a potem kolejny i w kółko zmieniałam partnerów aż poczułam, że mi nogi odpadają i wróciłam z powrotem do baru. Tam już na mnie czekał.
-To znowu ty -powiedziałam gdy usiadłam na krześle koło Ryana
Wolałabym żeby zamiast niego był tu Bruno, no ale niestety zaraz po rozdaniu nagród musiał wyjechać, a ja po prostu nie mogłam sobie odmówić takiej imprezy. Miałam możliwość poznania wielu ciekawych osób z branży muzycznej, ale i aktorskiej, więc ją wykorzystałam.
-Odszedłem na dosłownie sekundę, a ty już z innym w obrotach. Ranisz! -dotknął dłonią swojej piersi udając, że naprawdę go zraniłam.
-Wybacz, ale nie wiedziałam, że mi nie wolno.
-To teraz już wiesz, maleńka. Trzymaj się mnie a zobaczysz, że...
-...ta impreza będzie najlepsza na jakiej kiedykolwiek będzie dane ci być? -spytałam
-Skąd wiedziałaś, że zamierzałem to powiedzieć.
-Bardzo łatwo jest cię rozszyfrować, Ryan.
Uśmiechnął się.
-To co idziemy tańczyć czy wolisz spić się i zobaczyć co potem z tego wyjdzie?
Walnęłam go lekko w ramię.
-Mam chłopaka
-A ja dziewczynę -zaczął się śmiać- To tylko żart. Wyluzuj się.
Ma rację. Jesteś strasznie spięta Sam. Rozluźnij się. To zwykła impreza, zwykłe żarty... Po prostu baw się dobrze.
-W takim razie poproszę jeszcze jednego drinka.
Roześmiał się.
Absolutnie zapomniałam co oznacza słowo "stop". Taniec po tańcu, drinku po drinku... Nawet nie wiem kiedy i jak zakończyła się ta impreza. Pamiętam tylko, że siedziałam w taksówce koło Ryana, jego uśmiech, woń alkoholu, zmartwione twarze moich rodziców, coś zimnego na mojej twarzy, niesamowity smród, łóżko, a potem już chyba usnęłam.

***

-O mamusiu kochana! -usłyszałam kobiecy głos -Sam obudź się!
Machnęłam ręką w stronę dochodzącego głosu.
-Jeszcze 5 minut
-Dziecko kochane -drugi głos -Coś ty narobiła?
Czy oni nie rozumieją co znaczy pięć minut!?
Głowa mnie cholernie boli, czuje się źle i na dodatek śmierdzę, ale zaraz chwileczkę. Nie śmierdzę takim typowym smrodem dla ludzi, którzy poprzedniego dnia się nie umyli, śmierdzę wymiocinami.
-Jasna cholera.
Zerwałam się z łóżka.
Byłam cała w wymiocinach. Z resztą łóżko też nie było gorsze.
Ohyda.
W łazience zdjęłam z siebie te okropne ciuchy i wzięłam zimny prysznic.
Błagam cię, zmyj się smrodzie.
Nigdy wcześniej tak bardzo nie cieszyłam się na widok mydła.
Osuszona i w miarę ogarnięta poszłam do pokoju z zamiarem posprzątania tego okropieństwa. O dziwo tego już tam nie było.
-Zaraz wrzucę to do pralki i problem z głowy -przeszła obok mnie mama i się uśmiechnęła
-Nie powinnaś... To znaczy to obrzydliwe. Nie musiałaś tego robić. Sama bym to zrobiła.
-Wiem to kochanie -pocałowała mnie w czoło
Zaczęłam szukać po całym mieszkaniu mojej torebki w której znajdował się niezbędny dla mnie przedmiot do dalszego funkcjonowania w dniu dzisiejszym - tabletki przeciwbólowe. Znalazłam je i popiłam zimną wodą. Co za ulga.
-Jesteś gotowa córuś?
-Gotowa na co?
-Na zabranie rzeczy z naszego domu
-To już dzisiaj?
-Tak
O kurczę. Myślałam, że to jutro. Gdybym o tym wiedziała to bym się poprzedniego dnia tak nie schlała.
-Um. No to ja wezmę tylko parę rzeczy i możemy jechać.


***

Wdech, wydech, wdech, wydech. 
To tylko twój stary dom.
To, że się z nim rozstajesz wcale nie oznacza, że jeszcze tu nie wrócisz
Nie oszukujmy się. To właśnie to oznacza.
Te myśli wcale nie pomagały mi zabrać najpotrzebniejszych rzeczy z mojego starego pokoju.
Stoję w drzwiach pokoju i nie jestem gotowa zrobić kolejnego kroku. Z tym pokojem wiążę się tyle historii. Nie jestem gotowa go tak po prostu porzucić. 
Może wydawać się to dziwne, ale dla mnie naprawdę ciężko jest rozstać z tym domem. Co innego jest kiedy się z niego wyprowadzasz i wiesz, że zawsze możesz wrócić, bo będzie na ciebie czekała rodzina, a co innego jest się z nim rozstawać z myślą, że to ostatni raz kiedy tu jesteś, bo już nie będzie okazji tu wrócić. Bo ten dom w którym mieszkałeś przez większość swojego życia nagle przestaje być twój.
To jest strasznie smutne.
-Gotowa? -pyta tata
-Nigdy nie będę na to gotowa
Spojrzałam na niego smutną miną
-Czuję się temu winny
-Co? Nie. To nie twoja wina
-Ale gdyby nie ja... gdyby nie moja choroba nie musielibyśmy tego robić
-Tato nawet nie wolno ci tak myśleć. Nie miałeś na to wpływu. 
-Ale zobacz. Czy nie było by wam łatwiej gdyby...-przerwałam mu
-Nie. Nie byłoby! Byłoby nam 100 razy ciężej. -łza spłynęłam mi po policzku
-Przepraszam.
Przytulił mnie i pocałował w czoło.
-A co to za czułości bez matki? 
Po chwili poczułam, że jeszcze jedno ramie otacza moje ciało.
-Kocham was -powiedziałam i się od nich odsunęłam -Dajcie mi jeszcze 5 minut. 
-Dobrze skarbie
W zasadzie mogłabym pojechać już teraz do mojego mieszkania, ale chciałam pobyć w tym pomieszczeniu jeszcze przez chwilę skoro ma być to mój ostatni raz. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Do mojej głowy zaczęły napływać miliony wspomnień z którym wiązałam to miejsce.
Po moim policzku poleciała łza.
Ostatnia łza w tym domu.
-A więc żegnaj
Zamknęłam drzwi wyjściowe i skierowałam się do auta. Wsiadłam do niego i po raz ostatni obejrzałam się w stronę domu.
Żegnaj.

####

Hejoo
Cóż zauważyłam, że cokolwiek obiecam to się nie spełnia także od dziś nic wam nie obiecuje. Miały być częściej odcinki a zamiast tego są rzadziej :( 
Przepraszam, ale kończę gimnazjum i mam nieco więcej obowiązków, czyli mniej czasu na pisanie :(

Pytania:
Znacie jakąś Hoolie? 
Wasi znajomi lubią Brunka?