czwartek, 28 maja 2015

#68


SAM

Od rana nie mogłam się skoncentrować. Byłam zdenerwowana tym dzisiejszym show, że zapomniałam o najważniejszych czynnościach, choćby o tym, że muszę zjeść śniadanie. Zdałam sobie sprawę z tego dopiero wtedy gdy zakręciło mi się w głowie. 
Musiałam powiedzieć tacie jaką decyzję wczoraj podjęłam. Początkowo się sprzeciwiał, ale po długich namowach uległ.
-Ale to córuś nie działa! -krzyknęła mama
-Działa tylko, że jeszcze nie nadają na tej stacji. Czerwony dywan zacznie się za 30 minut, a sama gala za jakieś 1,5 h.
-I będę cię widzieć? -spytał tata
-Tak.
-Ale jesteś pewna?
-Tak mamo. Wszystko jest ustawione. Musicie tylko chwilę poczekać.
-No dobrze. W takim razie możesz już jechać.
-Okej. Papa
Wyjechałam wcześniej, ponieważ nie byłam gotowa i musiałam się udać do mojej wizażystki. Ona miała już wszystko przygotowane do zrobienia mi makijażu i fryzury. Jedyne co zrobiłam w domu to ubrałam sukienkę, którą razem z Kellanem wybrałam. Jane (tak nazywa się moja wizażystka) zrobiła mi bardzo delikatny makijaż i postanowiła nic nie robić z fryzurą, bo moje długie blond włosy idealnie pasowały do tej sukni.
Zwarta i gotowa ruszyłam w drogę.
Na czerwonym dywanie minęłam się z wieloma gwiazdami. Aż mnie to trochę zdziwiło. Niby to jest mała gala, więc spodziewałam się, że nie będzie aż tyle sław, ale widocznie postanowili rozsławić tą imprezę.
Siedziałam za kulisami i strasznie się denerwowałam, bo nie wiedziała do końca kiedy mam wyjść na scenę i nie wiedziałam co powiedzieć, ale całe szczęście stres mi szybko przeszedł kiedy koło mnie pojawił się Ryan Guzman. 

BRUNO

Dziwne... Sam od dwóch dni nie odbiera moich telefonów. Jest kilka powodów przez które mogłaby tego nie robić, ale nie chcę się nad tym rozwodzić. Wolę przyjąć do wiadomości wersję, że jest zapracowana. 
-Dzisiaj wasz wielki dzień. Gwarantuje wam, że wyjdziecie zwycięsko z tej gali. Do boju! -krzyknął rozentuzjazmowany Brandon.
-Yeah! 
Nie mam bladego pojęcia jak będzie wyglądać cała ta impreza, ale wiem, że jestem nominowany w kategoriach "Song Of The Year", "Record Of The Year" i "Best Music Video" oraz jakoś pod koniec imprezy po rozdaniu nagrody w kategorii "Best Country Album" mam zaśpiewać piosenkę. To będzie ciekawe.
Udałem się z całą moją ekipą do stolika który nam przydzielono. Był on w drugim rzędzie. Zasiedliśmy i przez około 30 minut nie działo się nic póki na scenę nie wyszła para prezenterów, którzy zapowiedzieli, że wygrałem statuetkę w kategorii "Record Of The Year".

SAM

Mężczyzna stojący obok mnie był mniej więcej w moim wieku. Miał ciemne włosy i lekki zarost. Był ode mnie wyższy o jakieś pół głowy. Jego elegancka koszula idealnie opinała się na jego wysportowanym torsie, a klika niesfornych włosów zsuwało mu się na oczy. Drażniło go to.
-Hej. Jestem Ryan -zagadnął
-Sam. -pocałował mnie w rękę
-Nowa?
-To znaczy?
-Pierwszy raz na takich imprezach?
-Tak.
-Widać. Strasznie się stresujesz, ale spokojnie. Zaraz wyjdziemy na scenę i wszystko minie.
-O-okej.
Złapał mnie za rękę.
-No stres
-Co mam powiedzieć?
Uśmiechnął się.
-Spontan.
-Spontan?
-Ach... Nie mamy ustalone z góry jak to ma wyglądać. To ty musisz sama coś wymyślić.
-Świetnie. -burknęłam bardziej do siebie
-Jeśli chcesz zajmę się tym
-Myślę, że dam radę.
-Wierzę w ciebie.
-No dalej teraz wasza kolej! -krzyknął ktoś z personelu.
W ostatniej chwili wyrwałam rękę Ryanowi. Tak się zamyśliłam, że niemal potknęłam się o stopień. Odwrócił się i spojrzał z pytaniem w oczach. Uśmiechnęłam się na znak, że nic mi nie jest. Weszliśmy na scenę i wszyscy zaczęli nam bić brawo.
-Hello everyone! -krzyknął Ryan -Jak się bawicie? -kolejna fala pisków i krzyków -Rozumiem, że dobrze. W takim razie przedstawiamy wam nominowanych w kategorii "Best Music Video".
W tle został puszczony filmik. Nominowani zostali: Rihanna, Ed Sheeran, Katy Perry, Jason Derulo i Bruno.
Bruno!?
Czemu nie powiedział mi, że jest nominowany i że będzie na gali? Chociaż w sumie nie wiem czy on jest. Jeszcze go nie widziałam. Co prawda od początku miałam wrażenie, że ktoś świdruje mnie wzrokiem, ale nie spodziewałam się, że to on. W końcu nasze oczy się spotkały. Był tak samo zaskoczony moją obecnością jak ja jego.
-Skoro znamy już nominowanych czas najwyższy poznać zwycięzce! -powiedział Ryan
-Yeah! -krzyknęłam i otworzyłam kopertę -A zwycięzcą zostaje niezwykle utalentowany i jakże niesamowicie przystojny Bruno Mars!
Bruno wstał z krzesła i widać było, że ta wygrana go zaskoczyła. Szedł powoli w naszą stronę lustrując mnie wzrokiem. Czułam się dość dziwnie, bo nie wiedziałam co za chwilę nastąpi. Nie wiedziałam jak Bruno się ze mną przywita i czy w ogóle to zrobi.
Na samym początku podszedł do Ryna któremu podał dłoń i odebrał od niego statuetkę. Następnie podszedł do mnie i się przytulił.
-You look like a sex bomb. -wyszeptał.
Uśmiechnęłam się szeroko i poczułam jak się rumienie.
-Dziękuje! Nie spodziewałem się, że zgarnę dzisiaj dwie statuetki. Jeszcze raz dziękuje wszystkim z zespołu za pomoc w stworzeniu "The lazy song". Dziękuje także mojemu menadżerowi oraz wszystkim którzy przyczynili się do tego by ta piosenka ujrzała światło dzienne, ale najbardziej dziękuje mojej wspaniałej dziewczynie, która wspierała mnie od początku i wierzyła we mnie. Kocham Cię Sam.
Ten wariat naprawdę to powiedział przed kamerami. I jakby tego było mało podszedł do mnie i mnie pocałował.
Wszyscy zaczęli bić brawo.
Bruno wziął mnie za rękę, więc zamiast zejść z Ryanem ze sceny, poszłam za Brunem. Dosiadłam się do ich stolika i wszyscy zaczęli coś mruczeć i się uśmiechać w naszą stronę.
-Nie wierzę, że to zrobiłeś -szepnęłam mu do ucha.
-To uwierz. -powiedział i się uśmiechnął.
Jego ręka powędrowała na moje kolano. Szukał rozcięcia w mojej sukni i gdy je znalazł jego palce powędrowały wyżej. Zatrzymałam je zanim dotarły do mojego czułego miejsca. Spojrzał na mnie. Dałam mu znać ruchem głowy, że stad wychodzę.
-Za 5 minut w twojej garderobie. -szepnęłam.
Nie miałam pojęcia gdzie znajduje się jego garderoba. Szukałam przez chwilę, aż w końcu spytałam kogoś z obsługi. Wskazali mi trzecie drzwi na lewo. Gdy tam weszłam on już na mnie czekał.
-Pierwszy.
Siedział na sofie. Podeszłam do niego i usiadłam na niego okrakiem. Było to dość trudne do wykonania z taką sukienką, ale dałam radę.
-Co ty tu w ogóle robisz? -spytał
Jeśli on naprawdę chciał teraz ze mną rozmawiać o czymkolwiek to miał pecha, ponieważ nie po to zaciągnęłam go do garderoby. Z resztą wydawało mi się, że on też pragnął czegoś więcej niż pogaduszek.
-Nie -mówiłam między pocałunkami -Nie teraz.
Brakowało mi tego.
Brakowało mi go.
Co z tego, że minęły zaledwie 3 dni.
Cholernie brakowało mi jego bliskości.
Bruno przestał całować mnie w usta i zaczął zostawiać pocałunki na mojej szyi i ramionach. Zsunął jedno, a kilka sekund później drugie ramiączko.
-Chodźcie do tatusia. -powiedział
Zaśmiałam się.
Zaczął całować i pieścić moje piersi. Ja poddałam się rozkoszy. Wrócił ustami do moich ust i ponownie zaczął mnie całować.
-Bruno... O kurwa -usłyszeliśmy głos Erica. Cofnął się i przymknął drzwi. -Nie chcę wam przeszkadzać, ale za 5 minut występujemy.
Bruno spojrzał na mnie widocznie zażenowany i zirytowany tą sytuacją.
-Już idę -krzyknął.
Zeszłam z niego i założyłam ramiączka od sukienki.
-Przepraszam. -powiedział
-Nic się nie stało
-Ugh. Teraz nie da mi spokoju. Kuźwa, że też musiał to być on.
-Chwile cię podręczy i mu przejdzie.
-Wątpię.
Pocałowałam go.
-Idź i daj czadu!
-Dla ciebie wszystko
Wyszedł, a ja zostałam. Położyłam się na sofie i zarzuciłam nogi na oparcie.
Poczekam na niego. Przyjdzie i dokończymy to co zaczęliśmy.


####

Cześć i czołem!
Ten tydzień jest naprawdę ciężki dla mnie. Szkoła nie daje o sobie zapomnieć. No, ale cóż jestem w 3 gim, trzeba mieć jak najlepsze oceny na koniec gimnazjum. 
A co tam u was?
Dają wam w kość w szkole?

Ostatnio 'do życia' wróciło moje pierwsze ff o Brunie.
http://thesexybrunomars.blogspot.com/
Jeśli go jeszcze nie czytacie to polecam :D

Pytanie do was.
Wolicie Bruna w whomp czy w afro?

niedziela, 24 maja 2015

#67

SAM

-Biała! 
-Jesteś pewien?
-Tak. W czarnej wyglądasz jak zakonnica
-Dzięki. 
-Oj przestań, wiesz o co mi chodzi. Bierz białą. Zachwycisz nią niejedną osobę. 
Zapłaciłam za sukienkę i wraz z Kellanem poszłam na lody. Dwa wielkie puchary przywędrowały na nasz stół. 
-Smacznego
Wyglądały naprawdę smacznie toteż rzuciłam się na nie od razu. Kellan także nie zwlekał.
-Ubrudziłaś się na nosie
-Gdzie?
-Daj serwetkę zetrę to.
Przyłożył serwetkę prosto na czubek mojego nosa. Jejku, jak to musiało zabawnie wyglądać. Jeszcze były to lody truskawkowe.
-Niczym Rudolf.
-Shut up!
-Mogłem zrobić ci zdjęcie. -śmiał się
-Uważaj, bo teraz ja mogę zrobić tobie.
Maznęłam go po policzku odrobiną lodów czekoladowych.
-Nie fajnie.
Wyciągnęłam telefon i już chciałam włączyć aparat kiedy poczułam coś zimnego na czole. No tak. Zemsta Kellana.
-Jaki smak?
-Jagodowy.
-Mhm...
Chciałam się pozbyć lodów z czoła, lecz zamiast tego tylko je rozmazałam.
-Wyglądamy jak jakieś dziwaki.
-Może lepiej chodźmy się umyć, co? Bo zaraz ludzie zaczną się na nas dziwnie patrzeć.
-Nie chcę nic mówić Sam, ale już się dziwnie na nas patrzą i jak już zapewne zauważyłaś jesteśmy numerem 1 na wszystkich językach od jakiejś godziny. Dziwne, że jeszcze nikt nie przyszedł po autograf albo po zdjęcie.
-Racja. To może my zróbmy sobie zdjęcie
-Co?
-To co słyszysz. Chcę z tobą zdjęcie.
-Ale że tak teraz?
-A kiedy głupku?
-No nie wiem może jak się umyjemy.
Zaśmiałam się.
-No chodź i nie marudź.
Zrobiliśmy sobie chyba z 10 zdjęć z czego jakieś 3 powędrowały na różne portale społecznościowe.
Kellan okazał się być tak miły i odwiózł mnie do domu. Zaprosiłam go do środka, ale odmówił, gdyż stwierdził, że musi jeszcze coś ważnego załatwić.
-Co wy tu robicie? -spytałam rodziców stojących przed moim domem
-Przyjechaliśmy cię odwiedzić
-Ale ty tato tak możesz? Przecież lekarz zabronił ci...
-Oj nie marudź już tylko chodź się przywitać.
Uściskałam ich i weszliśmy do środka. Zaproponowałam im coś do picia, lecz nic nie chcieli.
-Długo na mnie czekaliście?
-Nie. Góra 30 minut.
-Mogliście zadzwonić.
-Nie chcieliśmy ci przeszkadzać
-Wy nigdy mi nie przeszkadzacie. -uśmiechnęłam się- A więc co was tu sprowadza?
-A czy już nie można bez powodu przyjechać do swojej córki w odwiedziny? -spytał tato.
-Oczywiście, że można.
Mama westchnęła przez co przeniosłam wzrok na nią. Nie wyglądała jakby była zadowolona tego co tato powiedział.
-Och... Okej. A więc opowiadajcie co tam u was.
Dowiedziałam się, że taty stan trochę się poprawił i lekarz pozwala mu już na więcej rzeczy (np. na długą jazdę samochodem, czy też jogging). Wcześniej nie mógł się zbyt przemęczać żeby nie narażać organizmu na dodatkowe choroby i bóle. Mama przez cały czas siedziała jak na szpilkach, ale nie chciała powiedzieć mi czemu jest tak zdenerwowana.
Po godzinie tata stwierdził, że jest zmęczony, więc poleciłam im żeby zostali u mnie na noc, bo nie chciałam żeby po ciemku wracali do domu. Tata położył się na moim łóżku i niemalże natychmiast zasnął. Widocznie zmęczyła go ta podróż. Wróciłam do mamy gdy zdałam sobie sprawę, że tata głęboko śpi.
-Mamo powiesz mi o co chodzi?
Mama zaczęła płakać. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
-Spokojnie. -głaskałam ją po głowie- Daj sobie czas. Nie musisz mi tego od razu mówić.
Mama płakała jeszcze przez chwilę po czym wystarczająco się uspokoiła żeby opowiedzieć mi co ją dręczy.
-Nie mam już siły skarbie. Nie daje sobie rady.
-Ale co się stało?
-Przez chorobę twojego taty musieliśmy zwolnić się z pracy. Twój tata nie mógł już pełnić swojego zawodu, a ja zrezygnowałam żeby być przy nim i się nim opiekować. Przyznano twojemu tacie rentę, lecz niewielką. Ja też co prawda dostaję jakieś pieniążki, ale są to grosze. Ledwo starcza nam na życie. Wyłożyłam już wszystkie oszczędności jakie mieliśmy na leki. -spojrzała na mnie ze łzami w oczach- Będziemy musieli sprzedać dom.
-Tak mi przykro.
-Kochanie ty nie rozumiesz. My nie mamy wyjścia. Stracimy dom nad głową
-Jejku nie. Nie pozwolę na to. Możecie zamieszkać u mnie
-To tylko chwilowe rozwiązanie. 3 osoby w mieszkaniu z jedną sypialnią. To nie wypali.
-Ale jest jeszcze salon. Mogę się do niego przenieść.
-Nie kochanie. Nie możemy tego od ciebie wymagać.
-Nic nie wymagacie. Ja chcę wam pomóc. Przez tyle lat ja mieszkałam w waszym domu. Daj szansę mi się odwdzięczyć.
-No nie wiem...
-Już postanowione. Mieszkacie u mnie.
Przytuliłam mamę. Poczułam na ręce jak spada na nią kilka łez. Mama wciąż płakała
-Wszystko będzie dobrze.
Naprawdę w to wierzę.
Teraz zamieszkamy razem jak za dawnych czasów.

####
Cześć wszystkim!
Mam w głowie mętlik, bo nie wiem jak mają potoczyć się losy naszych bohaterów. Za dużo pomysłów :( To co kiedyś było pewne, że się wydarzy w opowiadaniu nagle przestało takie być, więc tak naprawdę sama nie wiem jak zakończę to opowiadanie. Co prawda jeszcze daleko do końca, ale jakiś ogólny plan raczej powinnam mieć, a niestety go nie mam. :(
Wracając do was.
Jakie blogi czytacie, bądź jakie piszecie? Nie muszą być o Brunie. 
Te które ja czytam są z boku po prawej stronie.
Jeśli jeszcze ich nie odwiedziliście to polecam. 
:) :) :)

czwartek, 21 maja 2015

#66

BRUNO

-Phil!
-Lepiej żebyś miał dobry powód budzić mnie o 5 nad ranem, bo inaczej nie ręczę za siebie!
-Skup się! -pstryknąłem mu przed oczami. -Masz i czytaj.
-Oh, it’s not complicated, so this won’t take a while
You see, music make her dance, and money, money, money make her smile
Yeah!
Money, money, money, make her smile
Money, money, money make her smile
-Co to?
-Nowa piosenka. To znaczy refren. Tak myślę.
-Tylko mi nie mów, że siedziałeś nad tym całą noc. -spojrzał na mnie i zapewne zauważył moje podkrążone oczy. -Idź się prześpij pogadamy o tym za kilka godzin.
W pokoju hotelowym miałem prawdziwą burzę mózgu. Całą noc nie spałem i wypiłem chyba ze 3 kawy, bo chciałem się skupić póki coś mi w głowie świtało. Teraz najwyższy czas na chwilę relaksu.
Obudził mnie dzwoniący telefon. Nie patrząc na ekran odebrałem.
-Za 10 minut widzę Cię na dole! -powiedział Brandon i się rozłączył.
Dzisiaj z tego co się orientuję mam 2 wywiady. Oba w Stamford. Wstałem i ubrałem jakąś koszulę i czarne spodnie. Zszedłem na dół by coś przekąsić. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że nie mogłem się skupić na tym co do mnie mówili, gdyż strasznie bolała mnie głowa. Ktoś był tak miły i postanowił dać mi tabletkę. Po 10 minutach wszystko wróciło do normy.
-Phil pokazał nam to co żeś w nocy nabazgrał -zagadnął Eric- Według mnie to świetny materiał na nową piosenkę.
-Też tak myślałem. Nawet nie sądzę, żeby trzeba było coś poprawiać. Napisz jeszcze tylko ze 2 zwrotki i zabieraj się do nagrywania. -dodał Brandon.
-Hej chłopaki jak tam imprezka? -dosiadła się do nas Lara z Kameronem.
-Świetnie -odpowiedział John
-Słyszałam gdzie byliście. Wasze kobiety o tym wiedzą?
-A powinny? -spytał się John
-Czy ja wiem. Jakby nie patrzeć nic złego nie zrobiliście, ale z drugiej strony...
-Zostańmy przy wersji, że nic nie zrobiliśmy -uciszył ją Eric
Po śniadaniu od razu ruszyliśmy do studia gdzie odbył się pierwszy wywiad. Później na drugi koniec miasta żeby udzielić kolejnego wywiadu. Oczywiście praktycznie odpowiadałem na te same pytania. Ci dziennikarze, że też oni nie potrafią wymyślić nic oryginalnego. Tęsknie za Ellen. Ona jedyna jest kreatywna.

SAM

Udało mi się umówić na kawę z Markiem, ale niestety poszliśmy tam służbowo, gdyż mieliśmy wiele spraw do omówienia. Zatrzymałam taksówkę przed kawiarenką "Sweet dreams". W środku czekał już na mnie Mark. 
-Hej
-Witaj. 
Przysiadłam się i przejrzałam kartę po czym złożyłam zamówienie. Mark powtórzył za mną tą czynność.
-Słucham cię. 
-Na samym początku powinienem porządnie skopać ci tyłek za to, że spóźniłaś się na spotkanie z Cameron
-Ale przyjechała po mnie
-Dlatego nie będę za to na ciebie zły
-To dobrze. 
Podeszła do nas kelnerka niosąc z na tacy cappuccino i kawę, które postawiła nam na stoliku.
-Dziękuje -powiedziałam
Upiłam łyka cappuccino.
-Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość. Od której zacząć?
-Od złej.
-Niedawno dostałem odpowiedzi w sprawie castingów do tych 3 filmów do których startowałaś. Niestety, ale nie zatrudnili cię.
-Trudno. Jak nie te to kolejne. 
-Masz rację i dlatego już jutro zajmę się szukaniem kolejnych fajnych filmów w których mogłabyś zagrać. 
-Dobra, dobra. Lepiej mi powiedz jaka jest ta dobra wiadomość. 
-Ale jesteś pewna, że jesteś na to gotowa?
-Tak! 
-Za 3 dni w NY odbędzie się gala "New York's Awards", w której u boku Ryana Guzmana dumnie wręczysz statuetkę zwycięskiej gwieździe w kategorii "Best Music Video". 
-Jejusiu. Nawet nie wiesz jak się cieszę. A dlaczego tak późno mi o tym mówisz?
-Bo dopiero co się dzisiaj dowiedziałem. Ponoć zrezygnowała jakaś gwiazda, więc organizatorzy postawili na ciebie.
-To i tak dobrze.
Moja pierwsza gala.
A więc czas na zakupy...

####
Krótki i nudny...
Wybaczcie
Obiecuję, że w kolejnych akcja się rozkręci.
Mam teraz taką wenę, że nic poza pisaniem po szkole nie robię :)
Może to i dobrze.
Nie obiecuje, ale postaram się wrzucać odcinki częściej :D

Pytanie postu:
Ile macie lat?
Ja mam 16.

wtorek, 19 maja 2015

#65

BRUNO 

Blaski fleszy, oklaski, tłumy wykorzystujące moje imię... Jak można tego nie kochać? Stojąc teraz na scenie uświadomiłem sobie, że chcę do tego wrócić, ale tak na dłuższą metę. Marzy mi się światowa trasa. Chciałbym słyszeć jak ludzie krzyczą moje imię w każdym zakątku świata. Jest tylko jeden problem. Żeby to się stało muszę wydać płytę. Jak na razie mam nagrane 3 piosenki, a kolejne dwie są w fazie dopracowywania. Trochę mało. Potrzebuję inspiracji, natchnienia...
-Thanks Stamford! You're amazing! See you soon, guys!
Na backstage'u czekał już na nas Brandon.
-Dobra robota chłopaki. Widzimy się jutro.
-Kto jest za tym żeby pójść do klubu? -wydarł się John.
Wszyscy się zgodzili, więc ja postanowiłem nie być gorszy i pójść. Co prawda nie miałem ochoty na imprezę, ale lepsze to niż siedzenie samemu w pokoju hotelowym.
Godzinę po koncercie gdy wszyscy byli już gotowi (umyci, przebrani, odświeżeni) ruszyliśmy na miasto. Jako że ja tu nie bywam zbyt często to John prowadził nas do klubu. Gdy stanęliśmy przed klubem ze striptizem chciałem się wycofać. Nie tak się umawialiśmy.
-No Bruno dawaj. Nie bądź ciota! -któryś z ekipy krzyknął
-Nie jestem ciotą, ale nie chcę patrzeć jak prawie nagie laski wiją się przede mną.
-Och weź przestań.
-Ja mam dziewczynę.
-Większość z nas też, ale jakoś nie idziemy tam żeby je zdradzić, lecz żeby się dobrze bawić -powiedział Phred
-A co jeśli...
-Nic się nie stanie. To co idziesz? -kontynuował Phred
-Okej, ale to jest ostatni raz!
-Jasne.
Weszliśmy do środka i nie oglądając się za bardzo ruszyłem w stronę baru. Jakoś dziwnie się czuję będąc tutaj. Nigdy nie sprawiało mi problemu żeby patrzeć się na kobiety tańczące na rurze, ale teraz jest inaczej. Może to przez to, że mam dziewczynę albo po prostu dlatego że wydoroślałem i przestało mnie to podniecać. Obróciłem się przez ramię żeby potwierdzić drugą opcję, ale kuźwa jednak nadal mnie to trochę podnieca.
Wróć!
Nikt oprócz twojej dziewczyny nie ma prawa cię podniecać!
-Jejku stary zluzuj majty. Nikt nie zabronił Ci się na nie patrzeć -podszedł do mnie brat
-Ale też nikt nie kazał mi to robić.
-Co ty dzisiaj jakiś taki dziwny?
-Ach... Szkoda gadać.
-Okej. Rozumiem.
Wziąłem łyk whisky.
-No bo Sam miała ze mną jechać, ale nie mogła i jeszcze na dodatek uświadomiłem sobie, że te kobiety wciąż mnie podniecają, a nie powinny.
-Zwolnij chłopie. To raczej normalne, że wciąż Ci staje na widok innych kobiet zwłaszcza, że jesteś pijany, a twoja laska jest daleko.
-Uważaj na słowa.
-Sorry.
Upiłem kolejnego łyka.
-A Cindia wie, że tu jesteś?
-Nie i nie musi wiedzieć.
-Sam chyba też nie powinna.
Nie powinna nie dlatego, że boję się konsekwencji tego, że tu byłem, lecz dlatego, że może źle zrozumieć moje intencje. Przecież nie przyszedłem tutaj by patrzeć na te kobiety i się podniecać, ale po to by się wyluzować.
Usłyszałem w tle "Just the way you are". Obróciłem się by obejrzeć tylko ten jeden pokaz.
Nie mam pojęcia jak można do takiej piosenki tańczyć, przecież... Ona nie jest stworzona do takich rzeczy. Nie o to w niej chodzi. Przydałaby się im inna muza. Taka, która naprawdę by pasowała do tych ich wygibasów.
Po skończonym występie faceci rzucili sporo pieniędzy w stronę kobiety, a ona z uśmiechem na twarzy je zbierała. Dziwny jest ten świat...
Nie siedziałem po tym zbyt długo w klubie. Pod pretekstem, że boli mnie głowa wróciłem do hotelu. Miałem wyrzuty sumienia. Nie wiem czy powinienem, bo nic nie zrobiłem, ale jednak były.
Choć byłem strasznie zmęczony nie mogłem usnąć. Dręczyło mnie to, że te kobiety tańczyły do mojej piosenki. Nie chodzi o to, że mi to nie odpowiada czy coś, ale do JTWYA nie da się tańczyć. Powinny wypróbować innych piosenek. Jakiś napisanych z myślą o nich. Oczywiście takich, które nie będą ich obrażać. W końcu tak naprawdę nie robią nic złego. To jest ich sposób na utrzymanie rodziny. Chociaż jak patrzę na niektóre kobiety (nie żebym jakoś szczególnie zwracał na nie wcześniej uwagę) to mam wrażenie, że dla nich jest to coś więcej niż praca. Że niektórym sprawia to przyjemność i że te pieniądze sprawiają, że kobiety są szczęśliwcze. Że się uśmiechają.
Właśnie!
Pieniądze sprawiają, że się uśmiechają.
Money make her smile...


####
Oto moja historia powstania "Money make her smile".
Ciekawa jestem waszych opinii.
A teraz czas wtoczyć w życie 6 punkt z poprzedniego posta. 
A więc...
Jak się nazywacie? (Pytanie głównie do osób, które nie mają w nick'u imienia)
Gdzie mieszkacie?
Ja jak pewnie wiecie jestem Paulina i mieszkam w woj. Pomorskim w małej miejscowości blisko Bytowa, Słupska.

niedziela, 17 maja 2015

#64

BRUNO

Leżeliśmy błogo w łóżku kiedy zdałem sobie z czegoś sprawę. 
-Która godzina?
-Po 11.
-Shit!
Zerwałem się z łóżka i ubrałem się we wczorajsze ubrania. 
-Zaraz się spóźnię.
-Gdzie? 
-Mamy zbiórkę o 13, a muszę jeszcze jechać do siebie.
-Jaką zbiórkę?
No tak palancie nie powiedziałeś jej!
-Na koncert. Jedziemy dzisiaj z chłopakami do Stamford. 
-Czemu mi nie powiedziałeś? -podniosła się do pozycji siedzącej
-Wyleciało mi to z głowy
-Jak mogło Ci wylecieć z głowy to, że masz koncert!?
-Nie wiem. Przepraszam. 
Podszedłem i dałem jej całusa, wtem mnie olśniło.
-A może chcesz pojechać ze mną?
To będzie prawie tydzień poza NY, więc równie dobrze moglibyśmy to wytrzymać bez siebie, ale bardzo chciałem by pojechała ze mną. Z resztą jedzie z nami Lara, bo Kameron bardzo nalegał by ją wziąć, to się zgodziłem. Że też ja na to wcześniej nie wpadłem. 
-Nie mogę. 
-Dlaczego?
-Bo mam pracę. Nie mogę tak po prostu wyjechać bez żadnego słowa. Mark mnie zabije. 
-To do niego zadzwoń.
-Niby jak? Przecież rozwaliłam sobie telefon.
Spojrzałem na nią z niedowierzaniem. 
Poszedłem do kuchni i wziąłem jej nową komórkę. Całe szczęście przy sprzątaniu tamtego pomyślałem by wyjąć kartę SIM. Teraz znajduję się w środku tego otóż urządzenia.
Gdy wszedłem do sypialni stała prawie ubrana. Własnie zakładała bluzkę. 
-Masz i dzwoń.
Podałem jej urządzenie, a ona zadzwoniła.

SAM

On jest naprawdę szalony. Nie mamy czasu, ani żadnej pewności, że Mark się zgodzi, a Bruno już mnie pakuje.
Wybrałam numer Marka i już po 2 sygnałach usłyszałam dźwięk jego głosu.
-Sam!? Co ty do jasnej cholery odwalasz!? Czekam na ciebie w biurze od dwóch godzin! Wysłałem Ci chyba z 20 smsów, że dzisiaj musisz tu być, bo przyjeżdża do nas ważny gość! Cameron Diaz miała tu być godzinę temu i masz szczęście, że się spóźnia, bo bym Cię chyba udusił. Ubieraj się i jak najszybciej tu przyjeżdżaj.
-Ale...
-JUŻ!!!
Rozłączył się.
-Nie musisz mnie pakować. Nie jadę.
Bruno obrócił się w moją stronę.
-Co jest?
-Mam ważne spotkanie.
-Nie da się go przenieść?
-Nie
Wyszłam z sypialni i poszłam do łazienki by szybko się uczesać.
-Podrzucisz mnie?
-Jasne.
Ubraliśmy się i Bruno czym prędzej podwiózł mnie pod biuro. Siedzieliśmy w aucie kilka minut nie odzywając się, bo wiedzieliśmy, że to czas by znowu się pożegnać. Co prawda jego koncerty nie będą jakoś daleko, ale wątpię żeby przez ten dzień znalazł czas by przyjechać do mnie.
Bruno złapał mnie za rękę.
-Chyba musisz już iść -wskazał ruchem głowy na Marka, który nerwowo szedł w naszym kierunku. -To tylko tydzień.
-Wiem
Uśmiechnęłam się nawet nie wiem po co. Może po to żeby go uspokoić albo po to żeby się nie rozpłakać. Nie, jednak obie odpowiedzi są prawidłowe.
-Będę tęsknić.
-Ja też.
Pocałowałam go i wyszłam z auta. Na pożegnanie w lusterku bocznym dostrzegłam jego uśmiech.
-Zanim zaczniesz na mnie krzyczeć wiedz, że ostatnie kilka dni były dla mnie naprawdę bardzo ciężkie i na dodatek rozwaliłam sobie telefon.
-Nie mam czasu żeby teraz słuchać twoich usprawiedliwień. Za jakieś 5 minut zjawi się tu Cameron. Masz szczęście, że odwołano jej wcześniejszy lot i wyleciała później.
Weszliśmy do środka. Mark zajął się tym żeby w pokoju stała już herbata, kawa, cappuccino i inne rzeczy do picia. Zauważyłam także kilka rodzajów ciasteczek. Sięgnęłam po jedno i automatycznie zostałam zganiona wzrokiem.
-No co? Dawno nie jadłam takich pyszności. Z resztą już dawno nie byliśmy nigdzie na mieście. Może czas na jakąś kawę? Tak poza pracą? Jako znajomi?
-Zobaczę co da się zrobić.
Uśmiechnął się.
Na początku gdy go zatrudniałam mieliśmy lepszy kontakt. Milej się z nim gadało. Teraz tak jakby trochę wyostrzał. Stał się też bardziej cięty na wszystkich, lecz nadal dobrze wykonywał swoją pracę. Moja kariera na razie stoi w miejscu gdyż zgłosiłam się na kilka castingów, ale z żadnego jeszcze nie dostałam odpowiedzi albo nic nie było mi na ten temat wiadomo.
W drzwiach pojawiła się sekretarka, która poinformowała nas, że ktoś do nas przyszedł. Mark nie zważając na nikogo rzucił się ku wyjściu. Po chwili szedł u boku panny Diaz.
-Cześć -przywitałam się
-Cześć. -uśmiechnęła się -Nie mam dużo czasu ze względu na to, że przyjechałam tu z opóźnieniem, więc będę się streszczać.
-Okej, ale może jednak napijesz się czegoś? -spytał się Mark
-Nie dziękuje -z powrotem skierowała wzrok na mnie -Sam naprawdę Cię przepraszam, ale nie udało mi się nic zrobić. Rozmawiałam z wieloma ludźmi i niestety, ale żaden z nich nie wyraził zgody. Oni muszą twardo trzymać się przepisów.
-Rozumiem.
-Ale nie przejmuj się tym. Mam dla ciebie inną propozycję. Będę reżyserem swojego pierwszego filmu i choć dopiero zaczęliśmy pisać scenariusz chciałabym żebyś to ty zagrała w nim główną rolę. Wiem, że trochę się rozpędzam, ale dziewczyno ja chcę pomóc rozwinąć ci skrzydła. Moim marzeniem jest to byś zagrała w tym filmie.
-Zgadzam się! -krzyknął uradowany Mark
-A ty? -spytała
-Z ogromną przyjemnością zagram dla pani, panno Diaz.

####
A więc tak kilka spraw. 
Po 1. Na blogu wybiło już 5000 wyświetleń. Dziękuje
Po 2. Zauważyłam, że ostatnio przybyło kilka czytelniczek. Nawet nie wiecie jak się cieszę.
Po 3. Zauważyłam, że moje pierwsze czytelniczki zniknęły. Iwona? Paula? Żyjecie?
Po 4. Zapomniałam o tym wcześniej napisać, ale uważam, że Feel Right jest genialne. Mystikal, Mark, Bruno i ten młody raper wymiatają. 
Po 5. Ostatnio Bruno był na koncercie Lenny'ego Kravitz. Jejku to było cudowne.
Po 6. Ostatnio zamarzyło mi się by lepiej was poznać. Co wy na to żebym pod każdym postem zadawała pytania na które byście odpowiadały?


Po 7.


<3 <3 <3

czwartek, 14 maja 2015

#63

BRUNO

Już dzisiaj kończy się mój mały urlop. Mam kilka występów w okolicach NY. Do tego kilka wywiadów i jedna gala na której muszę być. Brandon powiedział, że jak się na niej nie zjawię to skopię mi tyłek, więc wolę mu się nie sprzeciwiać. Nie lubię tej całej atmosfery oraz pozowania na ściankach. Z tego co wiem tą galą nie jest jakaś znana, ale zależy mu na tym bym tam był gdyż jest pewne, że wygram kilka statuetek.
Z resztą czemu ja teraz myślę o pracy?
Mam koło siebie najładniejszą kobietę pod słońcem i to o niej powinienem rozmyślać. Leżała plecami zwróconymi do mnie. Spała. Nie wierzę w to co wczoraj się tu stało. To wszystko wydaje się być takie nierealne. Wolałem się upewnić czy to aby na pewno się zdarzyło, więc włożyłem głowę pod kołdrę i wtedy ujrzałem jej jędrne pośladki.
Jednak to była prawda.
Wyszedłem z łóżka i na chwilę przed nim przystanąłem żeby popatrzeć na Sam. Promienie słoneczne padały jej na twarz, ale ona wydawała się być tym nie wzruszona. Westchnąłem, a ona jakby to usłyszała, bo przetarła oczy i spojrzała na mnie. Nie zdawałem sobie sprawy czemu patrzyła na mnie i się rechotała póki nie spojrzałem w dół. Byłem całkowicie nagi.
-Witaj kochanie. -powiedziałem i podniosłem bokserki z ziemi żeby je ubrać.
-Nie -powiedziała. -Chodź tu -przywołała mnie ręką.
Podszedłem do niej i usiadłem na skraju łóżka. Cały czas mi się przypatrywała.
-Powiesz coś, bo czuję się trochę niezręcznie. -powiedziałem
-Jesteś niesamowity.
Przyciągnęła mnie do siebie tak, że prawie leżałem na niej.
-I jesteś mój i tylko mój.
Pocałowała mnie.
-To co? Śniadanie? -spytała
-Teraz?
-Tak a czemu nie?
-Liczyłem, że... - pocałowała mnie
-Później skarbie, bo jestem strasznie głodna.
-No dobrze.
Wstałem i ubrałem bokserki. Zaraz za mną wstała Sam. Obróciłem się żeby na nią spojrzeć, ale zdążyła zwinąć moją koszulę i ją na siebie zarzucić.
Dzisiaj na śniadanie zaserwowałem nam tosty z jajkiem sadzonym. Wszystko przygotowałem, a Sam ani razu nie weszła do kuchni. Pojawiła się w niej gdy już wszystko leżało na stole.
No tak. Musiała się pomalować.
-Siadaj. -wskazałem na krzesło koło mnie -Smacznego!
Zjedliśmy posiłek po czym Sam usiadła na mnie okrakiem i zaczęła nawijać sobie włosy na palce.
-To co teraz? -spytałem
-Hm... Mogę Cię oprowadzić po domu. -przegryzła wargę.
Niemal zapomniałem. Mam dla niej prezent.
-Okej. Tylko poczekaj chwilę muszę coś wziąć.
-Gumki mam w szafce -pocałowała mnie
-Nie oto chodzi -uśmiechnąłem się szeroko.
Sam ze mnie zeszła dzięki czemu szybko powędrowałem do korytarza, gdzie zostawiłem torbę z prezentami.
-Święty Mikołaj idzie! -krzyknąłem
Gdy dotarłem do kuchni spojrzała na mnie tak dziwnie. Jakby osłupiała ze zdziwienia.
-Do świąt jeszcze prawie 3 miesiące. -odparła
-Hm... W takim razie pójdę schować gdzieś tą torbę i dam Ci ją dopiero za 3 miesiące.
-Nie... To znaczy skoro już tu jest to może zostać. Lubię dostawać prezenty
-A ja jeszcze bardziej lubię nimi obdarowywać piękne kobiety.
Wręczyłem jej torbę do rąk a ona spojrzała na mnie z pytaniem w oczach. Skinąłem głową na znak, że może rozpakować.
Perfumy, sukienka, bluzka, koszula w niebieską kratkę, wielka bombonierka oraz telefon i radio. Kupiłem je wczoraj gdy zobaczyłem wraki ich poprzedników w jej mieszkaniu.
-Jesteś...
-...kochany, nieziemski, przeuroczy i mega seksowny. Tak wiem skarbie.
-Chodź tu. -wskazała na miejsce przed sobą.
Nie zdążyłem dojść tam gdzie Sam chciała, a ta już się na mnie rzuciła. Zaczęła całować całą moją twarz aż w końcu natrafiła na moje usta.
-Dziękuje
-Podziękować to ty możesz mi wiesz jak...
-W takim razie chodź. Pokaże Ci moje ulubione miejsce w domu.
Chyba wszyscy się domyślają gdzie poszliśmy.
O tak!
Do sypialni.

####
Hejoo :*
Co tam u Was?
Nie wiem czy już wiecie, ale w Bravo jest plakat naszego Brunka <3
Także zapraszam do kupowania. Haha :D

niedziela, 10 maja 2015

#62

BRUNO

Obudziłem się pierwszy. Trudno w to uwierzyć zwłaszcza, że Sam to ranny ptaszek. Była godzina 6:48. Spała koło mnie. Wyglądała przeuroczo. Nie wiem czy wybaczy mi to co wczoraj zrobiłem, ale niech wie, że to dla mnie też były tortury. Nie chciałem wczoraj zajść dalej, ponieważ czułem, że to nie był odpowiedni moment. Dopiero co dowiedziała się, że żyje. To wszystko musiał się zdarzyć kiedy indziej. Może dzisiaj, może jutro...
Poszedłem do łazienki by umyć twarz. Nie wiem czemu wczoraj tego nie zauważyłem, ale przed drzwiami znajdowało się rozbite radio i telefon. Chyba naprawdę wstrząsnęła nią wiadomość o rozbiciu się samolotu. 
Umyłem twarz i posprzątałem rozwalone urządzenia. Ubrałem buty i ruszyłem do sklepu. Miałem cichą nadzieję, że jak wrócę Sam będzie już na mnie czekała. Kupiłem kilka bułek i jakiś twarożek. Wróciłem do mieszkania i jak można było się spodziewać Sam nadal spała. Zrobiłem nam śniadanie. Posmarowałem bułeczki twarożkiem i posypałem szczypiorkiem. Chciałem pójść ją obudzić, ale kątem oka zobaczyłem zegarek, który wskazywał 7:40. Nie miałem zbyt wiele czasu toteż pośpiesznie zjadłem śniadanie i napisałem liścik do Sam. Musiałem pojechać do swojego domu by się przebrać i umyć a następnie pojechać do Phila, bo wczoraj napisał mi w smsie, że mam do niego wpaść o 10.
W domu poszło mi naprawdę sprawnie i szybko. Wziąłem krótki prysznic i zmieniłem ubrania. Napisałem do Phila, że będę za 10 minut. Nie mieliśmy daleko do siebie, ale pomimo tego zawsze się spóźniałem. Tym razem przybyłem szybciej.
Jak się okazało w domu Lawrenców od rana pełno roboty. Przyjaciel zwierzył mi się, że Urbana wymyśliła sobie jakiś remont. To jej się meble przestały podobać, to kolory ścian jej zbrzydły. W skrócie masa pracy.
Phil poprosił mnie bym pomógł mu wynosić meble z pokoi. To wcale nie było takie łatwe. Ważyły co najmniej dwa razy więcej ode mnie.
-Jeśli chodzi o wczorajszą rozmowę to nie chciałem na ciebie tak naskoczyć. Wybacz, ale po prostu nie chcę o tym rozmawiać.
-Rozumiem.
-To co zabieramy się za robotę?
-Jasne.

***

SAM

Obudziłam się chwilę po 8. Niestety nie zastałam Bruna. Zaczęłam nabierać wątpliwości czy to wszystko co pamiętam ze wczorajszego dnia jest prawdą. Już myślałam, że wczorajsza noc to wytwór mojej wyobraźni, bo jestem tak stęskniona za Brunem i wszystko mi o nim przypomina, ale gdy weszłam do kuchni zdałam sobie sprawę, że jednak była to prawda. Na stole czekało śniadanie, które raczej sama sobie nie zrobiłam. Świerze posmarowane twarożkiem bułeczki - to co lubię najbardziej. Gdy podeszłam bliżej stołu ujrzałam małą karteczkę zgiętą w pół.
"Dzień dobry skarbie. Wybacz, że nie ma mnie na śniadaniu, ale Phil mnie potrzebował. Za to możesz oczekiwać mnie wieczorem. Kocham Cię. 
PS. Mam nadzieję, że podobała Ci się wczorajsza noc. Obiecuję, że dzisiaj nie będę Cię tak torturował. Uwierz, że mi też nie było łatwo. 
xx Bruno."
Głuptas. 
Zjadłam to jakże wyborne śniadanie, a następnie ubrałam się poszłam pobiegać. Po niecałej godzinie wróciłam do domu cała padnięta i spocona. Wzięłam prysznic i postanowiłam wyjść na miasto. Tam spotkałam Larę. 
-Jejku nawet nie wiesz jak się martwiłam. Co się stało?
-W zasadzie to nic. Upuściłam telefon i się rozwalił. 
-Och... Całe szczęście. 
-Idziemy na zakupy?
-Z wielką chęcią, ale nie dzisiaj. Kameron czeka na mnie w domu. Miałam tylko wyskoczyć po coś do jedzenia i tak oto trafiłam tutaj. Jestem tu już prawie godzinę. Pewnie jest wściekły.
-No dobra to leć. Pa
-Pa
Kupiłam sobie seksowną bieliznę, bo czuję, że dzisiaj będzie mi potrzebna. 
Wróciłam do domu i się w nią ubrałam na to założyłam szorty i luźny biały sweterek. Nic nie zrobiłam do jedzenia, bo nie wiedziałam o której mój książę na białym koniu przybędzie. Mam nadzieję, że kupi coś albo może lepiej żeby nie. Nie wiem czy będziemy mieli czas na to żeby coś zjeść. 
Siedziałam i się nudziłam. Nawet nie wiecie jakie to potworne uczucie czekać na kogoś. Włączyłam sobie laptopa, poczytałam najnowsze plotki o ludziach. Natknęłam się na jedną o mnie i o Brunie, która została napisana ponad miesiąc temu. Czyżby media zaczęły coś podejrzewać? Napisali, że Bruno ostatnio jest coraz częściej widziany w moim towarzystwie i że nie szczędzimy sobie czułości. Całe szczęście był tylko jeden taki artykuł. Wiem, że to oznacza początek tej całej jatki z paparazzi, ale jestem na to gotowa. Z serwisów plotkarskich przeszłam na serwisy społecznościowe - facebook, twitter, inastngram... Trzeba było coś wrzucić do sieci, bo dawno nic nie dodawałam. 
Sława zobowiązuje. 
Żartowałam. 
Nie jestem sławna. 
Wstawiałam właśnie zdjęcie na facebooka gdy poczułam, że ktoś mnie obejmuje od tyłu. Lekko podskoczyłam. Obróciłam głowę i na całe szczęście był to Bruno. Dałam mu buziaka na przywitanie. 
-Tęskniłaś?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-To dobrze, bo od teraz jestem cały twój. 
Zamknęłam laptopa i odłożyłam go na bok. Bruno obrócił mnie w swoją stronę. Ciągle stał a ja siedziałam. Oplotłam swoje nogi wokół pasa i zawiesiłam ręce na szyi. Byłam dość nisko, więc Bruno złapał mnie za tyłek i podniósł do góry. Zbliżyłam swoje usta do jego ucha i zmysłowo wyszeptałam
-Możesz zrobić ze mną wszystko czego zapragniesz. 
Wtem Bruno ścisnął moje pośladki i zaczął całować. Zrobił kilka kroków i oparł mnie o ścianę. 
-Wszystko? -szepnął
W odpowiedzi mruknęłam. 
Całowaliśmy się jak opętani. Ja w międzyczasie walczyłam z jego koszulą. Poczułam, że żałuje, że dzisiaj ją ubrał, bo musiał postawić mnie na ziemię by sam ją rozpiąć. Ja w międzyczasie ściągnęłam sobie sweterek i rozpięłam szorty. Pozwoliłam by to on mi je ściągnął. 
-Wyglądasz niesamowicie. -powiedział gdy zobaczył mnie tylko w bieliźnie. 
Bruno ściągnął spodnie i rzucił mnie na łóżko. Laptop podskoczył, lecz na całe szczęście nie spadł na ziemię. Wzięłam go szybko i położyłam na szafkę nocną. 
-Pokaż mi na co cię stać -powiedziałam
Bruno położył się na mnie i zaczął mnie całować. Zaczynając od czoła przez brzuch aż po same stopy. Wrócił na wysokość mojej twarzy i złączył nasze usta w pocałunek. Był niezwykle namiętny. Niestety nie trwało to długo. Bruna komórka zaczęła dzwonić. 
-Poczekaj może zaraz skończy -powiedziałam.
Bruno wrócił do całowania, ale nie na długo.
-Chyba to coś ważnego skoro się do mnie dobijają. -powiedział i wstał z łóżka.
Komórkę miał w korytarzu w swojej kurtce, ale pomimo tego słychać ją było głośno w sypialni. Słyszałam jak Bruno zbliża się w stronę pokoju.
Nie mogłam dopuścić, by po raz kolejny nam przerwano.
Nie w takim momencie.
Usiadłam na łóżku i czekałam aż Bruno wejdzie do pokoju. Kiedy do niego wszedł ciągle rozmawiał z kimś, ale teraz to osoba po drugiej stronie coś mówiła. Spojrzał się na mnie i wtedy ściągnęłam stanik. Widziałam jak mu opada szczęka. Podeszłam do niego i go pocałowałam, a po chwili wzięłam telefon i go wyłączyłam.
-Dzisiaj jesteś tylko mój, pamiętasz?
Wróciliśmy na łóżko i chyba nie muszę mówić jak to się skończyło.

####
Hm... Można by rzec no w końcu. Po 61 odcinkach to zrobili. Haha. 
Czy robiłam to specjalnie żeby tak długo to trwało?
Po części.
Czy chciałam żeby to tak wyglądało?
Nie do końca, ale ważne, że jest :D

środa, 6 maja 2015

#61

SAM

Wróciłam do pokoju z nadzieją, że uda mi się jeszcze porozmawiać z Brunem. Dzięki prysznicowi mój humor znacznie się poprawił. Nie miałam żadnego konkretnego tematu, ale chciałam usłyszeć jego głos. Tak bardzo za nim tęskniłam. Pragnęłam ponownie skosztować jego ust. Niestety Bruno już spał. Wyglądał bezbronnie, jak małe dziecko. Nie mogłam się napatrzeć na niego, więc poszłam po aparat i zrobiłam mu zdjęcie. Usta miał lekko otwarte i loczki nachodziły mu na oczy. To wyglądało tak słodko. 
Odłożyłam aparat na szafkę nocną i położyłam się koło mojego ukochanego. Nie mogłam się oprzeć pokusie i przeczesałam palcami jego ciemne loczki. Bruno nawet nie drgnął. Położyłam dłoń na jego policzku i złączyłam nasze usta. Uwierzcie mi nie zrobiłam tego specjalnie by go obudzić. 
-Hm.. -mruknął
Skoro już nie spał albo bynajmniej tak mi się wydawało pocałowałam go znowu. Tym razem odwzajemnił pocałunek. 
-Która godzina? -spojrzał na mnie powoli otwierając oczy.
-Jakoś około 12. -jego oczy otworzyły się szerzej po czym Bruno szybko zerwał się z łóżka. 
-Jasna cholera! Miałem być o 10 u Phila. Zabije mnie
-Kochanie -obrócił się- Około 12 w nocy -nie mogłam pohamować śmiechu. -Chodź tu -wygładziłam miejsce koło siebie
-Ale żeś mnie nastraszyła. 
-Do usług. 
Bruno położył się na łóżku, ale zamiast zająć miejsce obok mnie rozłożył się nade mną. Ręce oparł koło mojej głowy i prawą dłonią delikatnie jeździł po moim policzku. Jego nogi zajęły miejsce pomiędzy moimi.
-Hm... Teraz już mi się nie chce spać. I jako że to twoja wina będziesz cierpieć.
-Tak? A więc co masz zamiar ze mną zrobić?
-Najpierw połaskocze Cię po brzuchu -jak powiedział tak zrobił.
-Przestań! -moje nieszczęsne łaskotki
-Potem podwinę Ci bluzkę do góry by wycałować Ci cały brzuch. 
-Nie mam stanika
-Tym lepiej dla mnie. -uśmiechnął się figlarnie. 
Podsunął koszulkę delikatnie w górę pilnując by nie odsłonić mi piersi.
-Jeśli chcesz... -chciałam go poprosić o to żeby ściągnął ze mnie tą bluzkę, bo wydawała się być nie potrzebna, ale Bruno uciszył mnie zanim dokończyłam to zdanie. 
Bruno całował cały mój brzuch nie przegapiając żadnego kawałka skóry. Poczułam przyjemne mrowienie. Im dłużej to robił tym większą miałam nadzieję, że wejdzie wyżej, lecz nie zrobił tego. 
-Teraz kiedy już niemal leżysz u moich stóp -uśmiechnął się- zabiorę się za twój dekolt.
Osunął skrawek materiału z powrotem na swoje miejsce i zabrał się za całowanie mojego obojczyka, szyi, ucha...
Byłam tak podniecona, że ledwo panowałam nad sobą. Miałam ochotę się na niego rzucić. Marzyłam o tej chwili odkąd wyjechał. Chciałam zobaczyć go nago. Chciałam poczuć jego rozpaloną skórę na mojej. Chciałam byśmy w końcu to zrobili. Chciałam...
Z moich ust wydobył się lekki krzyk. 
Pan Mars spojrzał na mnie i jego uśmiech znacznie się powiększył. 
Wiedział, że to co robi sprawia mi przyjemność. Pomimo tego, że tylko mnie całował wiedział, że jestem tak samo napalona co on. Oboje tego pragnęliśmy albo przynajmniej tak mi się wydawało. 
Bruno osunął się na miejsce koło mnie i bez żadnego słowa zamknął oczy i chciał pójść spać. Zanim się zorientowałam co jest grane minęło kilka chwil. 
-Co się dzieje?
Obrócił się w moją stronę.
-Mówiłem, że będziesz cierpieć.
-Ale...
-Nie ma ale skarbie. Dobranoc. -cmoknął mnie w usta i obrócił się w drugą stronę. 
Jeszcze tego pożałujesz -pomyślałam. 
Przysunęłam się bliżej niego i wtuliłam swoją twarz w jego ramie. Dłonią delikatnie jeździłam po jego torsie. Przeszkadzała mi jego koszulka toteż włożyłam rękę pod nią. Rysowałam sobie szlaki palcami po jego brzuchu. Ani razu nie drgnął. Wyciągnęłam rękę spod bluzki i zaczęłam delikatnie całować go w szyję. Żadnych odruchów. Podniosłam się lekko w górę by spojrzeć na jego twarz. Miał zamknięte oczy. Już spał. Nie wierzę w to, że tak szybo popadł w sen, jednak wszystko wokoło wskazywało na to, że jest to prawda. 
Poddałam się. 
Obróciłam się na drugi bok. 
Miał rację cierpiałam. Może nie psychicznie, ale fizycznie.

####
Dzisiaj taki jakiś inny. 
Wcześniej nie było tego na blogu.
W sensie tych scen łóżkowych. 
W sumie to nie do końca scena łóżkowa, bo nic nie zrobili, ale jednak coś było.
Jak wam się podoba?

niedziela, 3 maja 2015

#60

BRUNO

Tego co usłyszałem z ust Sam kompletnie się nie spodziewałem. Nie sądziłem, że to iż spóźniliśmy się na samolot uratuje nam życie. Mamy naprawdę szczęście. 
Po kolacji Sam położyła się do łóżka. Widziałem, że jest smutna i przytłoczona, lecz nie wiedziałem jak jej pomóc. Stanąłem w drzwiach i się w nią wpatrywałem. Ułożyła się na skraju łóżka i skuliła. Podejrzewałem, że płakała, ponieważ co chwilę słyszałem jakieś niepożądane dźwięki. Nie chciałem jej zostawiać samej, ale jednocześnie nie chciałem się jej narzucać. Postanowiłem, że pojadę do domu. Lepsze to niż stanie nad nią i gapienie się w to jak płacze. 
Obróciła głowę w moją stronę. Była wyczerpana. Zła na siebie, na mnie i na cały świat. 
-Możesz się koło mnie położyć? 
Zająłem miejsce na łóżku zaraz obok Sam. Obróciła się w moją stronę. Objąłem ją ręką. 
-Najgorsze w tym wszystkim jest to, że miałam Ci tak wiele do powiedzenia, a tego nie zrobiłam. Z tym nie mogłam się pogodzić.
-Więc zrób to teraz. 
Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Chciałam Ci powiedzieć jak bardzo Cię kocham. Chciałam byś wiedział, że cholernie za tobą tęskniłam i odliczałam minuty do twojego przyjazdu. Pragnęłam powiedzieć Ci, że jestem Ci wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Wiem, że może to i wcześnie na takie wyznania, ale chciałam żebyś wiedział iż jeżeli kiedykolwiek zdecydowałabym się na dzieci to chciałam żebyś to ty był ich ojcem a przy okazji moim mężem. 
Uśmiechnąłem się. 
Ona też.
-Też o tym marzę. Chcę być częścią twojego życia. Do końca. Na zawsze. Po grobu kres. Tak bardzo kocham Cię, Sam. Pewnie o tym wiesz. Cholernie Cię kocham. Najmocniej na świecie. Jesteś jedyną osobą, która zawróciła mi tak w głowie. Jesteś jedyną kobietą o której myślę jako o żonie, a nie jak o kochance. Jesteś najwspanialszą i najcudowniejszą rzeczą jaka mi się w życiu przytrafiła. I to się zwie miłość skarbie. 
Pocałowała mnie raz, dwa, trzy... W końcu zatraciliśmy się tak w całowaniu, że nie poczuliśmy jak zawibrował mój telefon. Urządzenie nie ustępowało i gdy poczułem wibracje trudno było mi udawać, że nic się nie dzieje. Przeprosiłem Sam i wyszedłem z pokoju. Jak można było się tego spodziewać był to Phil. 
-Masz... -zacząłem
-Przestań gadać! Posłuchaj mnie do jasnej cholery! Rozumiem, że w Rio chciałeś odreagować i poukładać sobie to wszystko w głowie, więc dałem Ci czas. Później w Sao Paulo rozumiem, że było takie zamieszanie, że nie dało się o tym porozmawiać, ale nie możesz mnie ciągle unikać i zlewać. Mam prawo wiedzieć co się wtedy stało. 
-Nie przez telefon
-Właśnie, że przez telefon. Teraz mów mi wszystko jak na spowiedzi.
-Nie mogę.
-Błagam Cię nie igraj ze mną. Nie mam dzisiaj humoru a ty jeszcze dolewasz oliwę do ognia. Daj już z tym spokój. Po prostu to powiedz i będzie po sprawie. 
-Phil ja nie pogrywam z tobą. Nie chcę o tym gadać. Nie chcę o niej gadać. Uznajmy, że nic się nie stało. Zapomnij o tym
-Zapomnij o czym? -spytała Sam tuląc mnie od tyłu. Rozłączyłem się z Philem
-Ach... Phil się ze mnie nabija. Jak byliśmy w trasie przeholowałem z jedzeniem i później miałem przez to kłopoty żołądkowe. Ciągle mi to wypomina. 
-Ale słyszałam, że mówisz "zapomnij o niej" 
O kurwa.
-Biegunka. Ona. Rozumiesz?
-Teraz już tak, kochanie. -dała mi buziaka w policzek. 
-Jesteś zmęczona?
-Troszkę.
-Chyba troszkę bardzo. W takim razie ja już pójdę. Pa skarbie. -dałem jej buziaka. 
-Nie musisz iść. Moje łóżko zmieści nas oboje. 
-Jesteś tego pewna?
-Tak. Tylko nie licz na cokolwiek dzisiaj, bo padam z nóg.
-Jasne skarbie -pocałowałem ją w czoło. 
Poszła do łazienki i jak mniemam się myła. Ja w tym czasie leżałem na łóżku i rozmyślałem o tym co się stało w Rio. 
To nie mogła być ona...
To nie możliwe...
W końcu jednak usnąłem.

####
No hej kociaki!
Krótki odcinek, ale za to poczekajcie sobie do 62 tam się naczytacie :D
Jak wam minęła majówka?
Powiem Wam szczerzę, że mi wspaniale.
W końcu skończyłam swoją ulubioną trylogię.
Jejku, mam nadzieje, że ktoś z czytających bloga lubi czytać książki.
Jeśli jest taka osoba to polecam Ci całą trylogię Mrocznych Umysłów.
Naprawdę fantastyczna książka.

piątek, 1 maja 2015

#59

SAM

Nie wiem ile czasu upłynęło, ale zdałam sobie sprawę z tego, że się ściemnia dopiero gdy spojrzałam w okno. Słońce schowało się za horyzontem, a niebo przybrało różowawy kolor. Musiała to już być 18 a może 19. Nie zastanawiając się długo nad tym spojrzałam na zegarek zawieszony w kuchni. Była 18:37. Gdybym nie rozwaliła radia włączyłabym je ponownie prosząc i wsłuchując się z nadzieją, że to jednak była pomyłka. Jednakże nie mogłam tego zrobić, więc odpaliłam laptopa i poszukałam na ten temat informacji. Już było pewne, że nikt nie przeżył. Nie było co do tego choćby najmniejszej wątpliwości. Odłożyłam urządzenie na drugi koniec łóżka na którym teraz leżałam i pozwoliłam by znowu z moich oczy wypłynęły łzy. Nie chciałam by teraz ktokolwiek mnie widział. Nie chciałam by ktokolwiek dobijał się do moich drzwi, a jednak ktoś miał tak głupie wyczucie czasu i to robił.
Zgramoliłam się z łóżka kiedy zdałam sobie sprawę, że osoba po drugiej stronie drzwi nie ma zamiaru odpuścić. Pierwsze co mi przyszło na myśl to to że Lara do mnie przyjechała. W końcu zakończyłam naszą rozmowę o niczym jej nie informując, więc może się tym przejęła. Miejmy nadzieje, bo tylko ona mogłaby teraz coś zdziałać.
Stanęłam przed drzwiami i wytarłam ostatnie łzy z twarzy. Pewnie wyglądam teraz jak strach na wróble, ale jakoś mało mnie to obchodzi. Ważne jest by otworzyć i spławić jak najszybciej niechcianego gościa.
O mało co mnie nie zamurowało, gdy otworzyłam drzwi. Pierwsze co ujrzałam to ogromny bukiet czerwonych róż, a zaraz po tym zmartwioną twarz Bruna.
Nie wiem może mam zwidy, ale on stał przede mną cały i zdrowy. W dodatku nie wyglądał jakby cokolwiek mu się stało. Zero zadrapań, siniaków, krwi...
Nie wiedziałam czy się na niego rzucić i wycałować czy zacząć płakać. Jednak emocje wzięły nade mną górę i się rozpłakałam. Pewnie nie takiej reakcji spodziewał się na swój powrót, no ale cóż... Zabrałam mu ten cholerny bukiet i cisnęłam nim o podłogę. Bruno widocznie nie zrozumiał mojej reakcji, z resztą ja też nie. Przekroczył próg i zaraz po tym zaczęłam bić go z pięści w pierś. Nie spodziewał się ataku, ale w miarę szybko zareagował. Złapał mnie za ręce i nie chciał puścić póki nie przestałam się wierzgać.
-Co jest grane?
Nie dało mi pewności, że on tu stoi gdy go nawalałam. Dopiero teraz gdy się odezwał tak naprawdę uwierzyłam w to, że nie mam jakiś chory urojeń. To był on! Mój Bruno!
-Ty... -Nie wiem co chciałam powiedzieć. Po prostu chciałam się do niego odezwać. Dać mu pewność, że to ta sama Sam tu stoi.
-Sam o co chodzi? -złapał mnie za głowę i delikatnie ją uniósł.
Spojrzałam mu w oczy. Te czekoladowe tęczówki były tak przerażone i zmartwione, że nie mogłam dłużej utrzymać kontaktu wzrokowego. Obróciłam twarz w lewo.
-Nie wiem co się stało, ani czemu jesteś na mnie zła, ale przysięgam ci, że nic nie zrobiłem. -Ponownie obrócił moją głowę. Nadal nie potrafiłam na niego spojrzeć. -Sam słyszysz mnie?
-T-tak.
-Uspokój się i powiedz co się dzieje
Przez jakąś minutę staliśmy wtuleni w siebie. Bruno pozwolił mi się uspokoić i uznał, że kiedy będę gotowa to mu powiem. Odsunęłam się kawałeczek i pocałowałam go. Tak bardzo potrzebowałam potwierdzenia, że to naprawdę on tu jest, Wiedziałam to, ale do jakiejś części mnie jeszcze to nie dotarło.
-Leciałeś samolotem... On się rozbił... -nadal płakałam
-Spokojnie. To był tylko zły sen. Jestem tu przy tobie.
-Właśnie o to chodzi, że to nie był sen! -krzyknęłam- Bruno twój samolot się rozbił. Ty miałeś nie żyć. W mojej głowie od 3 godzin nie żyłeś. Rozumiesz? Słyszałam o tym co się stało z tym samolotem. Słyszałam....
-Nie Sam. Nie wiem dokładnie o co ci chodzi, ale wiedz, że jestem cały i zdrów. Oba loty się udały. Był tylko mały problem z lotem z Sao Paulo do Nowego Jorku, bo Phil nalegał, że skoro mamy chwilę czasu do wylotu to możemy wyjść na miasto i się trochę rozejrzeć. Przez to wszystko zgubiliśmy Johna i musieliśmy go szukać. Gdy dotarliśmy na lotnisko samolot którym mieliśmy lecieć odleciał. Musieliśmy czekać godzinę na kolejny. -spojrzałam na niego.- Przepraszam, że nie zadzwoniłem. Było takie zamieszanie, że zupełnie mi to wyleciało z głowy. -pocałował mnie w czoło.
Staliśmy tak jeszcze przez chwilę. Żadne z nas się nie odezwało.
-To może ja pójdę nakryć do stołu. -chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę.
-Jesteś na mnie zła?
-Nie. Tylko... muszę to sobie wszystko ułożyć. Naprawdę myślałam, że już się nigdy nie spotkamy. -podszedł do mnie
-Nie masz się czego obawiać. Jestem przy tobie i zostanę jak długo będziesz chciała.
A obiecasz, że zostaniesz na zawsze? -cisnęło mi się na język żeby to powiedzieć, ale nie chciałam tego zrobić. Nie można obiecać czegoś czego nie wie się na sto procent. To nie fair, bo kiedy obiecasz a później zerwiesz obietnice wychodzą z tego same szkody. A tego nikt nie chce.
Poszłam do kuchni i przyszykowałam jedzenie. Nie miałam humoru. Straciłam go pół dnia temu i raczej dzisiaj nie powróci.
Siedliśmy do stołu i jak gdyby nigdy nic próbowaliśmy rozmawiać. Mi jednak w głowie siedziało jedno. Ten nieszczęsny wypadek. Skoro Bruna nie było na pokładzie to nie znaczy, że nic się nie stało. Na świecie są rodziny, które nadal czekają aż ich bliscy wrócą do domu. A być może już się dowiedzieli o tym, że był wypadek i rozpaczają bo nie ujrzą już swojego męża, mamy, cioci, brata... To straszne. Nie wiem jakim prawem rzeczy martwe w taki sposób mszczą się na ludziach.

####

Witajcie!
Gdy weszłam dzisiaj na bloga zauważyłam, że do kolejnej osoby dotarł mój blog. Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam. Postanowiłam od razu dodać nowy odcinek. 
Nie wiem czy już kiedyś Wam to pisałam, ale każdy komentarz sprawia mi taką ogromną radość i daje solidnego kopa by pisać kolejne odcinki, dlatego dziękuje, że zawsze ktoś komentuje moje posty. Jesteście kochani :*