poniedziałek, 7 lipca 2014

#3

 Nastał ranek. Nawet nie zauważyłam kiedy ten czas zleciał. Nadeszła pora by już iść do domu, by pożegnać się z Liam’em. Nie chciałam tego robić. Pożegnania są zawsze takie smutne.
-Kochanie … -przerwałam i rzuciłam mu się na szyję. Nie mogłam powstrzymać łez. Wiedziałam, że to jest ostatnie pięć minut kiedy Go widzę. Pocałowaliśmy się. Puściłam Liam’a. Wiedziałam, że czas już iść. – Kocham Cię.
-Ja ciebie też.
-Wybacz mi muszę już iść
-Pa –Powiedział Liam cały zapłakany
-Nie płacz skarbie to tylko miesiąc.
-Tak wiem, ale miesiąc bez ciebie to cała wieczność.
-Przecież będziemy utrzymywać kontakt. –odparłam
-Oczywiście.
-Już naprawdę muszę iść. –Pocałowałam Go delikatnie w usta i wyszłam.
Szłam przed siebie. Myślami byłam z Liam’em. Zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam. Nie mogłam jechać z nim, bo nie stać mnie było na bilet i z resztą nie miałbym co tam robić. Nie chciałam Go powstrzymywać, ponieważ było to dla niego bardzo ważne, ale w głębi duszy czułam, że ten wyjazd nas od siebie oddali.
Poszłam do domu i coś zjadłam. Chciałam jeszcze raz pójść do Liam’a i się upewnić czy wszystko spakował, ale wiedziałam, że się rozpłaczę i już tak łatwo nie wyjdę z jego domu. Miałam cichą nadzieję, że jeszcze podjedzie pod mój dom i się z nim zobaczę, ale tego nie zrobił. Już za nim bardzo tęskniłam. Tak to jest z rozłąkami. Nikt tego nie chce, ale czasami musi tak być. Szkoda, że Londyn jest tak daleko, bo przez to nie będziemy mogli do siebie jeździć.
Chciałam zadzwonić do Liam’a i usłyszeć jego głos, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Nieogarnięta z postrzępionymi włosami, okruszkiem w kąciku ust i bez makijażu otworzyłam drzwi. To była Lara.
-Cześć krasnalku
-Co ty tu robisz?
-Słyszałam, że ten łajdak wyjeżdża – spojrzałam się na nią groźnym wzrokiem – to znaczy najwspanialszy chłopak pod słońcem i pomyślałam, że pewnie będzie Ci smutno, więc zabieram Cię do miasta.
-Ale ja nie mam ochoty na zakupy.
-Masz tylko jeszcze o tym nie wiesz – weszła do mojego mieszkania. Poszła do sypialni i otworzyła moja szafę w poszukiwaniu fajnych ciuchów. – Ubierz to –powiedziała i podała mi czarną skórzaną spódniczkę i do tego dżinsową koszulę. Z początku pomyślałam, że to będzie fatalne połączenie, ale zastanowiłam się nad tym głębiej i wyszło, że jest genialne. Co jak co, ale Lara miała dobry gust.
-Świetne są te ciuchy, ale ja nigdzie nie idę.
-Idziesz kochana. Masz dwa wyjścia albo ubierasz się grzecznie i wychodzisz o własnych siłach albo pomogę ci z wyjściem.
-Nie zmusisz mnie do tego – uśmiechnęłam się do niej
-A o co zakład? Pamiętasz James’a urodziny?
No tak. Zapomniałam, że moja przyjaciółka jest do tego zdolna. James to był nasz kolega, ale już z nim nie trzymamy. Pamiętam, że zaprosił nas kiedyś na swoje urodziny. Byłam wtedy świeżo po zerwaniu i nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, za to Lara bardzo chciała iść na jego imprezkę. Upierałam się, że zostanę w domu i nic się nie stanie jak ona pójdzie sama, ale ona twierdziła, że taki wypad dobrze mi zrobi. Że otrząsnę się po zerwaniu i może kogoś poznam. Leżałam w łóżku w pidżamie. Prosiła mnie żebym wyszła i się ubrała, ale ja stanowczo się opierałam. W końcu się zdenerwowała. Ściągnęła ze mnie kołdrę. Próbowała mnie rozebrać, ale jej się nie udało, więc zadzwoniła po swojego ówczesnego chłopaka by jej pomógł. Przyjechał i wziął mnie na ręce i zaniósł do auta. Mogłam jechać w pidżamie albo się przebrać w sukienkę, więc ostatecznie się przebrałam.
-Tak. Pamiętam. Nie zrobisz mi tego po raz kolejny.
-Myślisz, że nie mam tyle odwagi? –była jedną z najodważniejszych osób z mojego otoczenia, więc nawet się z nią nie kłóciłam
-No dobra. Wygrałaś. Daj mi 10 minut.
Poszłam do łazienki i się przebrałam. Wyglądałam naprawdę ślicznie w tym zestawieniu. Zrobiłam sobie do tego koka i pomalowałam rzęsy tuszem. Żeby zaakcentować mój ubiór pomalowałam usta na soczysty czerwony.
-I jak? –spytałam wychodząc z łazienki
-Wspaniale. Idziemy 
Lara zabrała mnie jak zwykle na wielkie zakupy. Obkupiłam się za wszystkie czasy. Miałam tyle toreb, że myślałam, że nie doniosę do domu. Ręce mi opadały z sił, a Lara chciała zajść jeszcze do kilku sklepów. Oczywiście zgodziłam się, bo i tak nie dałaby mi spokoju. Po zakupach poszliśmy na koktajl. Zadzwonił mój telefon.
-Przepraszam. Liam dzwoni – zwróciłam się do Lary. Wywróciła oczami –Tak skarbie
-Dzwonię do ciebie, żeby Ci powiedzieć, że już doleciałem i nic mi nie jest
-To dobrze, słońce. I jak tam?
-Całkiem nieźle. Jeszcze nie byłem na mieście, ale później się wybiorę.
-Okej.
-A ty co robiłaś przez cały dzień?
-Byłam z Larą na zakupach
-No to dobrze. Myślałem, że przez cały dzień będziesz siedziała w domu i płakała
-Taki miałam plan, ale zjawiła się Lara
-Jak dobrze, że Cię wyciągnęła. Słuchaj muszę kończyć. Zadzwonię później. Kocham Cię
-Ja ciebie też. Pa
Trochę mnie zaniepokoiła ta rozmowa, bo pod koniec usłyszałam jakiś kobiecy głos, ale to pewnie ktoś z obsługi hotelowej. Wróciłam do Lary i razem udałyśmy się do domu.

***
Widzę, że nie odwiedzacie mojego bloga :( Szkoda. Miałam taki fajny pomysł na opowiadanie. Oczywiście nadal będę je pisać, ale nie wiem czy to ktokolwiek będzie to czytać. 
JEŚLI CZYTASZ TO OPOWIADANIE ZOSTAW KOMENTARZ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz