czwartek, 7 sierpnia 2014

#6

Droga strasznie się dłużyła, ale już jestem. Miałam jeszcze 15 minut, wiec rozejrzałam się po okolicy. Było tam kilka sklepików, które aż kusiły by do nich wejść. Przyjrzałam się wystawie. Tyle sukienek. Jako, że jestem wielką fanką takich ubrań weszłam dosłownie na sekundę do środka. Zobaczyłam jedną w której się zakochałam. Niestety nie miałam przy sobie tyle gotówki na zakup tej cudnej sukienki. Muszę tu wpaść później. Udałam się z powrotem na umowne miejsce. Zostały minuty do przyjścia Bruna. Trochę się zamyśliłam, lecz gdy usłyszałam tajemniczy głos powróciłam do rzeczywistości. 
- Cześć Sam
- Cześć
To był Bruno! BRUNO jednak przyszedł i nawet był punktualny. Płakać mi się chciało z radości.
- Mam kilka planów na spędzenie tego dnia. Jeśli chcesz żebyśmy gdzieś poszli to powiedz
- Nie, nie. Nie ważne gdzie pójdziemy ważne, że pójdę z tobą. – Powiedziałam to. Naprawdę to powiedziałam. Nie wierzę. – Oj. Przepraszam. Nie chciałam się tak wygłupić.
- Nic się nie stało. Uwierz, że przy mnie ludzie szaleją. – Uśmiechnął się i w ten sposób pokazał swoje śnieżnobiałe ząbki.
- To gdzie idziemy?
- Na początek zabieram Cię na plażę. Trzeba wykorzystać taki ładny dzień
-O jak fajnie
Dotarliśmy do celu i zauważyłam, że Bruno rozgląda się czy wokół nas nikogo nie ma. Gdy uznał, że jest czysto spytał:
- Sam idziemy popływać?
- Tak tylko jest mały problem. Nie mam w co się przebrać.
- Chodź w tym co masz. Po kąpieli pójdziemy na zakupy.
- Dziękuje.
- Nie ma za co. Lepiej chodź
- Idę, idę.
Bruno wskoczył do wody. Następnie ja. Byliśmy cali mokrzy, ale co tam. Dla Bruna wszystko.
- Sam bo wiesz odkąd tu przyjechaliśmy chciałem coś zrobić, ale nie miałem odwagi.
- To na co czekasz?– OMG! Czy on chce mnie pocałować? – Zrób to teraz.
Zanim dokończyłam Bruno chlapnął mnie wodą. Ach! Ten nasz zabawny Bruno.
- Bruno! – krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam. – Nie podaruje Ci tego. Podejdź tu.
- Nie, nie. Jak chcesz się zemścić to mnie złap.
I zaczęła się zabawa w ganianego.
- Mam Cię.
- I co mi teraz zrobisz? – Odparł Bruno
- Hm… Właśnie się zastanawiam czy Cię utopić czy jednak ocalić – zażartowałam sobie. Chyba wszyscy wiedzą, że nigdy bym nie utopiła Brunza.
- I co wybrałaś?
- Chyba to pierwsze.
- Czyli mam się bać.
- O tak. Lepiej uważaj.
Zaczęliśmy się chlapać. Bitwa trwała około 5 minut póki fanki nie zdały sobie sprawy z tego, że to Bruno. Nagle wszyscy zbiegli się wokół Bruna. Nie chciałam przeszkadzać, więc wyszłam z wody. Zobaczyłam trzy nieodebrane połączenia od Liam’a. Szybko oddzwoniłam.
- Hej Liam! Dzwoniłeś?
- Dzień dobry tu doktor Knowles. Czy pani to Sam Carter?
- Tak to ja. O co chodzi? -muszę przyznać, że byłam strasznie zdziwiona i wystraszona, że odebrał jakiś lekarz
- Pani chłopak został przewieziony wczoraj do szpitala. Miał wypadek. – Jak to usłyszałam aż mi serce zamarło. – Podczas prób do jednego z przedstawień Liam źle stanął na nogę i spadł ze sceny. Ma złamaną rękę i skręconą kostkę
- Doktorze kiedy mogłabym do niego przyjechać?
- Nawet dziś. Przeszedł już wszystkie badania i odpoczywa
- Dobrze postaram się być jak najszybciej tylko proszę mu nic nie mówić, że przyjeżdżam. On strasznie nie lubi kiedy sama lecę samolotem
- Oczywiście. Nic mu nie powiem.
- Dziękuje panu bardzo. Do widzenia
- Do widzenia
BRUNO! BRUNO! Krzyczałam z całych sił, lecz Bruno mnie nie słyszał. Cały mój wysiłek zagłuszał tłum nastolatek. Musiałam się do niego dostać. Pchałam się tak długo aż w końcu się udało.
- Bruno ja już muszę iść. Przepraszam.
- Dlaczego?
Odeszłam nie chciałam by fanki czuły się zawiedzione. Szłam z przemokniętymi ubraniami przed siebie. Nie wiedziałam co zrobić.
- Sam czekaj!
- Bruno, ale muszę iść. Naprawdę. Przepraszam Cię.
- Co się stało?
- Mój chłopak miał wypadek. Jest w Londynie. Ma złamaną rękę i skręconą kostkę. Nie wiem jak, ale muszę jechać do niego jak najszybciej.
- Poczekaj. Najpierw kupimy jakieś suche ubrania a potem pomyślimy co dalej.
- Nie, Bruno. Nie mam czasu. Muszę znaleźć lot. Jeszcze najlepiej żeby był dzisiaj.
- Jak będziesz taka zdenerwowana to na pewno nic nie zdziałasz. Obiecuję, że wszystkim się zajmę tylko choć kupimy sobie jakieś suche ciuchy bo jestem strasznie przemoknięty 
 - No dobra
Kupiłam sobie śliczne ogrodniczki a pod spodem miałam krótki jasnozielony top. Bruno zaś kupił sobie dżinsy i koszulkę w takim samym odcieniu co ja. Mieliśmy na sobie podobną garderobę. To było takie słodkie. 
- Mam pomysł. Wiem, że do końca dnia nie będziesz miała już dobrego humoru, ale dzisiaj nie uda nam się już znaleźć żadnych lotów do Londynu. Obiecuje, że jutro polecimy tam razem. A teraz chodź, bo zrobiło się już dość późno. Zabieram Cie na kolację.
- Dziękuje Ci Bruno. Jesteś niesamowity.
Zamówiliśmy sobie spaghetti. Tak wiem przereklamowane, ale za to jakie romantyczne. Siedzieliśmy tak chyba z 2 godziny rozmawiając o naszym życiu, Bruna karierze i wielu innych sprawach. Sądzę, że Bruno mnie polubił. Naprawdę fajnie nam się ze sobą gadało.
Po kolacji razem z Brunem pojechałam taksówką pod mój dom. Podziękowałam Brunowi za ten wspaniały dzień i przytuliłam go na pożegnanie. 
Przed snem myślałam tylko o Liamie. Nie wiem co sobie zrobię jak mu się coś stanie. Tak bardzo Go kocham. Nie potrafiłabym znieść myśli, że on tam cierpi a ja nawet nie mogę go zobaczyć. Musiałam tam polecieć. Wiem, że prędzej czy później bym to zrobiła. Zapewne nieźle by mnie to szarpnęło za kieszeń, ale czego nie robi się dla ukochanego. Dobrze, że Bruno obiecał, że się tym zajmie, bo nie wiem czy ja bym dzisiaj coś zdziałała. 

***

Hmm... 0 komentarzy przy poprzednim odcinku. Smutam. Potrzebuję motywacji by częściej wstawiać Wam odcinki. Zostawcie po sobie miły ślad. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz