SAM
-Biała!
-Jesteś pewien?
-Tak. W czarnej wyglądasz jak zakonnica
-Dzięki.
-Oj przestań, wiesz o co mi chodzi. Bierz białą. Zachwycisz nią niejedną osobę.
Zapłaciłam za sukienkę i wraz z Kellanem poszłam na lody. Dwa wielkie puchary przywędrowały na nasz stół.
-Smacznego
Wyglądały naprawdę smacznie toteż rzuciłam się na nie od razu. Kellan także nie zwlekał.
-Ubrudziłaś się na nosie
-Gdzie?
-Daj serwetkę zetrę to.
Przyłożył serwetkę prosto na czubek mojego nosa. Jejku, jak to musiało zabawnie wyglądać. Jeszcze były to lody truskawkowe.
-Niczym Rudolf.
-Shut up!
-Mogłem zrobić ci zdjęcie. -śmiał się
-Uważaj, bo teraz ja mogę zrobić tobie.
Maznęłam go po policzku odrobiną lodów czekoladowych.
-Nie fajnie.
Wyciągnęłam telefon i już chciałam włączyć aparat kiedy poczułam coś zimnego na czole. No tak. Zemsta Kellana.
-Jaki smak?
-Jagodowy.
-Mhm...
Chciałam się pozbyć lodów z czoła, lecz zamiast tego tylko je rozmazałam.
-Wyglądamy jak jakieś dziwaki.
-Może lepiej chodźmy się umyć, co? Bo zaraz ludzie zaczną się na nas dziwnie patrzeć.
-Nie chcę nic mówić Sam, ale już się dziwnie na nas patrzą i jak już zapewne zauważyłaś jesteśmy numerem 1 na wszystkich językach od jakiejś godziny. Dziwne, że jeszcze nikt nie przyszedł po autograf albo po zdjęcie.
-Racja. To może my zróbmy sobie zdjęcie
-Co?
-To co słyszysz. Chcę z tobą zdjęcie.
-Ale że tak teraz?
-A kiedy głupku?
-No nie wiem może jak się umyjemy.
Zaśmiałam się.
-No chodź i nie marudź.
Zrobiliśmy sobie chyba z 10 zdjęć z czego jakieś 3 powędrowały na różne portale społecznościowe.
Kellan okazał się być tak miły i odwiózł mnie do domu. Zaprosiłam go do środka, ale odmówił, gdyż stwierdził, że musi jeszcze coś ważnego załatwić.
-Co wy tu robicie? -spytałam rodziców stojących przed moim domem
-Przyjechaliśmy cię odwiedzić
-Ale ty tato tak możesz? Przecież lekarz zabronił ci...
-Oj nie marudź już tylko chodź się przywitać.
Uściskałam ich i weszliśmy do środka. Zaproponowałam im coś do picia, lecz nic nie chcieli.
-Długo na mnie czekaliście?
-Nie. Góra 30 minut.
-Mogliście zadzwonić.
-Nie chcieliśmy ci przeszkadzać
-Wy nigdy mi nie przeszkadzacie. -uśmiechnęłam się- A więc co was tu sprowadza?
-A czy już nie można bez powodu przyjechać do swojej córki w odwiedziny? -spytał tato.
-Oczywiście, że można.
Mama westchnęła przez co przeniosłam wzrok na nią. Nie wyglądała jakby była zadowolona tego co tato powiedział.
-Och... Okej. A więc opowiadajcie co tam u was.
Dowiedziałam się, że taty stan trochę się poprawił i lekarz pozwala mu już na więcej rzeczy (np. na długą jazdę samochodem, czy też jogging). Wcześniej nie mógł się zbyt przemęczać żeby nie narażać organizmu na dodatkowe choroby i bóle. Mama przez cały czas siedziała jak na szpilkach, ale nie chciała powiedzieć mi czemu jest tak zdenerwowana.
Po godzinie tata stwierdził, że jest zmęczony, więc poleciłam im żeby zostali u mnie na noc, bo nie chciałam żeby po ciemku wracali do domu. Tata położył się na moim łóżku i niemalże natychmiast zasnął. Widocznie zmęczyła go ta podróż. Wróciłam do mamy gdy zdałam sobie sprawę, że tata głęboko śpi.
-Mamo powiesz mi o co chodzi?
Mama zaczęła płakać. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
-Spokojnie. -głaskałam ją po głowie- Daj sobie czas. Nie musisz mi tego od razu mówić.
Mama płakała jeszcze przez chwilę po czym wystarczająco się uspokoiła żeby opowiedzieć mi co ją dręczy.
-Nie mam już siły skarbie. Nie daje sobie rady.
-Ale co się stało?
-Przez chorobę twojego taty musieliśmy zwolnić się z pracy. Twój tata nie mógł już pełnić swojego zawodu, a ja zrezygnowałam żeby być przy nim i się nim opiekować. Przyznano twojemu tacie rentę, lecz niewielką. Ja też co prawda dostaję jakieś pieniążki, ale są to grosze. Ledwo starcza nam na życie. Wyłożyłam już wszystkie oszczędności jakie mieliśmy na leki. -spojrzała na mnie ze łzami w oczach- Będziemy musieli sprzedać dom.
-Tak mi przykro.
-Kochanie ty nie rozumiesz. My nie mamy wyjścia. Stracimy dom nad głową
-Jejku nie. Nie pozwolę na to. Możecie zamieszkać u mnie
-To tylko chwilowe rozwiązanie. 3 osoby w mieszkaniu z jedną sypialnią. To nie wypali.
-Ale jest jeszcze salon. Mogę się do niego przenieść.
-Nie kochanie. Nie możemy tego od ciebie wymagać.
-Nic nie wymagacie. Ja chcę wam pomóc. Przez tyle lat ja mieszkałam w waszym domu. Daj szansę mi się odwdzięczyć.
-No nie wiem...
-Już postanowione. Mieszkacie u mnie.
Przytuliłam mamę. Poczułam na ręce jak spada na nią kilka łez. Mama wciąż płakała
-Wszystko będzie dobrze.
Naprawdę w to wierzę.
Teraz zamieszkamy razem jak za dawnych czasów.
Wyglądały naprawdę smacznie toteż rzuciłam się na nie od razu. Kellan także nie zwlekał.
-Ubrudziłaś się na nosie
-Gdzie?
-Daj serwetkę zetrę to.
Przyłożył serwetkę prosto na czubek mojego nosa. Jejku, jak to musiało zabawnie wyglądać. Jeszcze były to lody truskawkowe.
-Niczym Rudolf.
-Shut up!
-Mogłem zrobić ci zdjęcie. -śmiał się
-Uważaj, bo teraz ja mogę zrobić tobie.
Maznęłam go po policzku odrobiną lodów czekoladowych.
-Nie fajnie.
Wyciągnęłam telefon i już chciałam włączyć aparat kiedy poczułam coś zimnego na czole. No tak. Zemsta Kellana.
-Jaki smak?
-Jagodowy.
-Mhm...
Chciałam się pozbyć lodów z czoła, lecz zamiast tego tylko je rozmazałam.
-Wyglądamy jak jakieś dziwaki.
-Może lepiej chodźmy się umyć, co? Bo zaraz ludzie zaczną się na nas dziwnie patrzeć.
-Nie chcę nic mówić Sam, ale już się dziwnie na nas patrzą i jak już zapewne zauważyłaś jesteśmy numerem 1 na wszystkich językach od jakiejś godziny. Dziwne, że jeszcze nikt nie przyszedł po autograf albo po zdjęcie.
-Racja. To może my zróbmy sobie zdjęcie
-Co?
-To co słyszysz. Chcę z tobą zdjęcie.
-Ale że tak teraz?
-A kiedy głupku?
-No nie wiem może jak się umyjemy.
Zaśmiałam się.
-No chodź i nie marudź.
Zrobiliśmy sobie chyba z 10 zdjęć z czego jakieś 3 powędrowały na różne portale społecznościowe.
Kellan okazał się być tak miły i odwiózł mnie do domu. Zaprosiłam go do środka, ale odmówił, gdyż stwierdził, że musi jeszcze coś ważnego załatwić.
-Co wy tu robicie? -spytałam rodziców stojących przed moim domem
-Przyjechaliśmy cię odwiedzić
-Ale ty tato tak możesz? Przecież lekarz zabronił ci...
-Oj nie marudź już tylko chodź się przywitać.
Uściskałam ich i weszliśmy do środka. Zaproponowałam im coś do picia, lecz nic nie chcieli.
-Długo na mnie czekaliście?
-Nie. Góra 30 minut.
-Mogliście zadzwonić.
-Nie chcieliśmy ci przeszkadzać
-Wy nigdy mi nie przeszkadzacie. -uśmiechnęłam się- A więc co was tu sprowadza?
-A czy już nie można bez powodu przyjechać do swojej córki w odwiedziny? -spytał tato.
-Oczywiście, że można.
Mama westchnęła przez co przeniosłam wzrok na nią. Nie wyglądała jakby była zadowolona tego co tato powiedział.
-Och... Okej. A więc opowiadajcie co tam u was.
Dowiedziałam się, że taty stan trochę się poprawił i lekarz pozwala mu już na więcej rzeczy (np. na długą jazdę samochodem, czy też jogging). Wcześniej nie mógł się zbyt przemęczać żeby nie narażać organizmu na dodatkowe choroby i bóle. Mama przez cały czas siedziała jak na szpilkach, ale nie chciała powiedzieć mi czemu jest tak zdenerwowana.
Po godzinie tata stwierdził, że jest zmęczony, więc poleciłam im żeby zostali u mnie na noc, bo nie chciałam żeby po ciemku wracali do domu. Tata położył się na moim łóżku i niemalże natychmiast zasnął. Widocznie zmęczyła go ta podróż. Wróciłam do mamy gdy zdałam sobie sprawę, że tata głęboko śpi.
-Mamo powiesz mi o co chodzi?
Mama zaczęła płakać. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
-Spokojnie. -głaskałam ją po głowie- Daj sobie czas. Nie musisz mi tego od razu mówić.
Mama płakała jeszcze przez chwilę po czym wystarczająco się uspokoiła żeby opowiedzieć mi co ją dręczy.
-Nie mam już siły skarbie. Nie daje sobie rady.
-Ale co się stało?
-Przez chorobę twojego taty musieliśmy zwolnić się z pracy. Twój tata nie mógł już pełnić swojego zawodu, a ja zrezygnowałam żeby być przy nim i się nim opiekować. Przyznano twojemu tacie rentę, lecz niewielką. Ja też co prawda dostaję jakieś pieniążki, ale są to grosze. Ledwo starcza nam na życie. Wyłożyłam już wszystkie oszczędności jakie mieliśmy na leki. -spojrzała na mnie ze łzami w oczach- Będziemy musieli sprzedać dom.
-Tak mi przykro.
-Kochanie ty nie rozumiesz. My nie mamy wyjścia. Stracimy dom nad głową
-Jejku nie. Nie pozwolę na to. Możecie zamieszkać u mnie
-To tylko chwilowe rozwiązanie. 3 osoby w mieszkaniu z jedną sypialnią. To nie wypali.
-Ale jest jeszcze salon. Mogę się do niego przenieść.
-Nie kochanie. Nie możemy tego od ciebie wymagać.
-Nic nie wymagacie. Ja chcę wam pomóc. Przez tyle lat ja mieszkałam w waszym domu. Daj szansę mi się odwdzięczyć.
-No nie wiem...
-Już postanowione. Mieszkacie u mnie.
Przytuliłam mamę. Poczułam na ręce jak spada na nią kilka łez. Mama wciąż płakała
-Wszystko będzie dobrze.
Naprawdę w to wierzę.
Teraz zamieszkamy razem jak za dawnych czasów.
####
Cześć wszystkim!
Mam w głowie mętlik, bo nie wiem jak mają potoczyć się losy naszych bohaterów. Za dużo pomysłów :( To co kiedyś było pewne, że się wydarzy w opowiadaniu nagle przestało takie być, więc tak naprawdę sama nie wiem jak zakończę to opowiadanie. Co prawda jeszcze daleko do końca, ale jakiś ogólny plan raczej powinnam mieć, a niestety go nie mam. :(
Wracając do was.
Jakie blogi czytacie, bądź jakie piszecie? Nie muszą być o Brunie.
Te które ja czytam są z boku po prawej stronie.
Jeśli jeszcze ich nie odwiedziliście to polecam.
:) :) :)
Cóż za odcinek :'( wzruszający. A co do blogów, to czytam właśnie ten i "In this life we are fighters", a piszę "Talking to the moon". Zresztą chyba wiesz :) ;) nie mogę doczekać się następnego. :*
OdpowiedzUsuńJej jak się smutno zrobiło :(Serio... A wszytko wskazywało, że jednak będzie dobrze :/
OdpowiedzUsuńCo do odcinka świetny, ale smutny :(
OdpowiedzUsuńI przepraszam, że tak późno, ale zapraszam do siebie :D.