piątek, 26 czerwca 2015

#74

SAM

Czas wziąć się za siebie. Wiele kobiet spotkało coś gorszego ode mnie i jakoś nadal normalnie funkcjonują, więc ja też muszę dać radę. Na ostatniej sesji z moim terapeutom doszliśmy do wniosku, że mój stan znacznie się poprawił i już praktycznie nie przychodzę do niego by mi pomógł uporać się z tamtym dniem, lecz po to żeby opowiedzieć mu co się ostatnio u mnie działo, czyli inaczej mówiąc przychodzę po to żeby się wyżalić. Postanowiłam nadal kontynuować 'leczenie' pomimo tego, że nie czuje już takiej potrzeby. 
Dzisiaj jest ten dzień.
Dzień w którym jeden z najważniejszych dla nie osób obchodzi swoje własne święto. 
Dzień w którym niejaki mało znany Peter Hernandez wraz z rozsławionym na cały świat Bruno Marsem obchodzi urodziny. 
Po przebudzeniu chciałam złożyć najsoczystszego buziaka na jaki mnie stać na ustach mojego przystojniaka, ale gdy się obróciłam doznałam szoku. Nikt koło mnie nie leżał. Ubrałam jakąś koszulkę i ruszyłam w poszukiwaniu Mulata. Znalazłam go przy drzwiach wejściowych. Własnie ubierał buty.
-A pan dokąd się wybiera? -spytałam obejmując go od tyłu.
Delikatnie się obrócił i pocałował mnie w czoło.
-Do studia. 
-O nie! Dzisiaj zostajesz ze mną.
-Nie mogę. Mam dużo pracy.
-Ale nawet nie ma o czym mówić. Już wszystko załatwiłam z Brandonem. 
-Jak? Kiedy?
-Oj głuptasku. Kilka dni temu z nim rozmawiałam. 
Miał minę jakby się nad czymś zastanawiał i wtedy zdałam sobie sprawę, że on nawet nie wie, że dzisiaj są jego urodziny.
-Hm... Kochanie bardzo lubię kiedy się nad czymś zastanawiasz, ale już dłużej nie mogę wytrzymać. Zdajesz sobie sprawę z tego jaki dzisiaj dzień?
-Tak. Środa i co w związku z tym?
Musiałam się powstrzymywać żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-A to własnie to, że to nie byle jaka środa tylko środa 8 października. Wszystkiego najlepszego skarbie. 
Rzuciłam się na niego i omal nas nie przewróciłam, bo brązowooki nie był przygotowany na taki obrót sytuacji. Pocałowałam go raz, a potem drugi i trzeci aż w końcu znaleźliśmy się w sypialni i już się rozbieraliśmy kiedy nagle sobie coś przypomniałam. 
-Daj mi minutkę.
Poszłam do kuchni w której zostawiłam swoją torebkę. W środku oprócz wielu babskich rzeczy znajdowało się małe pudełeczko dla Bruna. 
-Proszę. Oto twój prezent urodzinowy. 
Podałam mu małe pudełeczko. Na początku położył je na stoliku i przyciągnął mnie do siebie, ale nalegałam żeby je otworzył.
-Mam nadzieję, że ci się spodoba
Gdy Hawajczyk ujrzał zawartość pudełeczka, kąciki jego ust poszybowały wysoko w górę. 
-Nie musiałaś. 
-Ale chciałam. Wiem, że lubisz sygnety, dlatego postanowiłam ci go kupić. Chciałam żebyś miał przy sobie coś co zawsze ci będzie o mnie przypomniało. 
-Nie muszę sobie o tobie przypominać, ponieważ ani na chwilę nie potrafię o tobie zapomnieć 
I jak po takich słowach się nie rozpłynąć? Moje serce już ma teraz chcę by posmakował jeszcze mojego ciała. 

***

Nie dane było nam długo nacieszyć się sobą gdyż co chwile ktoś dzwonił do Bruna z życzeniami urodzinowymi. Choć leżeliśmy w łóżku zupełnie nadzy okryci jedynie cienką kołdrą nie śpieszyło nam się przerywać tego. Głowę miałam opartą o Bruna tors, a on jedna ręką mnie obejmował, a drugą bawił się moim włosami.
-Przez ciebie staję się strasznie leniwa. Jeszcze kiedyś nie potrafiłam przeleżeć całego dnia w łóżku, a dzisiaj nawet nie chce mi się myśleć o tym, że niedługo musimy wstać.
-To zostańmy w łóżku
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Jego czekoladowe ślepia sprawiły, że miałam ochotę poddać się jego propozycji, ale w ostatniej chwili rozum zdążył przemówić i przypomnieć mi jakie mamy plany na dzisiejszy dzień.
-Nie ma takiej opcji. Zabieram Cię do Bronx Zoo.
-Do zoo?
-Tak. Ponoć jest fajne i dlatego tam idziemy.
-Wiesz co ja chyba wolę poleżeć w łóżku.
-Hm...To sobie poleż, a ja pójdę pooglądać zwierzęta.
Cmoknęłam go w usta i ruszyłam do łazienki. Nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ zamknęłam za sobą drzwi i wskoczyłam pod prysznic gdzie szum lejącej się wody zagłuszał wszystkie inne odgłosy.
Ubrana, pomalowana i uczesana wyszłam na spotkanie z Hawajczykiem. Na całe szczęście zdążył się już ubrać i potrzebował zaledwie 5 minut na pobyt w łazience. W tym czasie spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i sprawdziłam chyba ze trzy raz czy wzięłam portfel, gdyż to ja dzisiaj wszystko sponsoruję.

***

Bronx Zoo okazał się być całkiem fajnym i dość dużym zoo żeby się w nim zgubić co zrobił nie raz a dwa razy Bruno. Zobaczyliśmy dużo zwierząt, które pomimo tego, że znajdowały się w zamknięciu wydawały się być szczęśliwe. Gdy koło nich przechodziliśmy tryskały radościom. Raz nawet jeden ze słoni oblał wodą parę idącą przed nami. Całe szczęście, że Bruno się tak wlókł, bo mogło paść na nas. Można było dokarmiać zwierzaki z czego chyba najbardziej się ucieszyłam. Zrobiłam setki zdjęć zwierzakom i nam. Z tego co zauważyłam Brunowi najbardziej podobał się pokaz w fokarium. Był pod ogromnym wrażeniem jakie sztuczki potrafią te cwane zwierzęta.
-Zabierzmy jedną do domu
-I co z nią zrobisz? Nalejesz wody do wanny i ją tam wpuścisz? Tak raczej długo sobie nie pożyje.
Bruno udał obrażonego, że w tak krótkim czasie zmiażdżyłam jego dopiero co narodzone marzenie.
-Jeśli tak bardzo chcesz się do czegoś przydać to idź wrzuć kilka dolarów na rzecz ratowania fok. Tam masz skrzynkę.
Podeszliśmy do niej i Bruno wyciągnął ze swojego portfela kilkaset dolarów i wrzucił je do środka
-Jakiś ty hojny
-Po prostu lubię pomagać.
Po pokazie w fokarium zakończyliśmy obchód tego fantastycznego miejsca i poszliśmy do restauracji. Zamówiliśmy jedzenie i przy płatności Bruno chciał mnie wyręczyć z tego obowiązku, lecz mu kategorycznie zabroniłam. Dzisiaj to ja wszystko sponsoruje. No dobra może i nie dałam na te foki. Fakt, ale nawet jeśli chciałabym wpłacić za niego i tak by dołożył od siebie jeszcze kilka dolarów.
-Cieszę się
Chyba do końca nie zrozumiałam o co mu chodzi. Może się cieszyć dosłownie ze wszystkiego i ogólnie na co dzień tego nie ogłasza, więc raczej chodzi o coś konkretnego czego nie mogę się domyślić.
-Dlaczego?
-Zaczynasz przypominać dawną Sam.
Uśmiechnęłam się.
Faktycznie powoli przestaje myśleć o złych rzeczach i skupiam się na pozytywach danej sytuacji. Tak jest mi lepiej.
Przyszedł kelner z daniami i razem z Brunem zabrałam się do pałaszowania. Smakowało wyśmienicie.
Po kolacji wróciliśmy do domu i nie zwlekając zabraliśmy się do roboty.
W ciągu dwóch minut zrzuciliśmy z siebie ciuchy i wylądowaliśmy w łóżku.
Po tej jakże wspaniałej chwili gdy leżeliśmy głowami zwróconymi do siebie Bruno pocałował mnie w czoło i się odezwał.
-Kocham Cię
Na mojej twarzy zagościł uśmiech i zapragnęłam wyznać wszystko co wobec niego czuje, ale nie potrafiłam upleść tego w słowa, więc najzwyczajniej odparłam.
-Ja ciebie też.
Zadowolił się odpowiedzią, choć nie koniecznie go uspokoiła
-Najbardziej na świecie -dopowiedziałam
Uśmiechnął się, ale widziałam że coś go gryzie.
-Wszystko w porządku? -zagadnęłam
-W jak najlepszym -uśmiechnął się i na pokwitowanie swoich słów złożył pocałunek na moich ustach
-Więc o co chodzi? -nie dawałam za wygraną. Ewidentnie go coś męczy, a ja chce pomóc mu rozwiązać ten problem
-O nic... To znaczy przeszła mi przez głowę pewna myśl, ale jest trochę głupia
-No powiedz
-Samanto Carter zechciałabyś ze mną zamieszkać?
Jeżeli byłabym bombą to w tym momencie bym wybuchła. Tak, wybuchłabym ze szczęścia. Choć pod tym jednym pytaniem kryje się wiele innych małych pytań jak np. czy chciałabyś ze mną dzielić łoże?, czy chciałabyś żebyśmy dzień w dzień patrzyli na siebie z samego rana i pod sam wieczór?, czy chciałabyś by moja garderoba zamieniła się w naszą garderobę?... Odpowiedzią na to pytanie jest jedno krótkie słowo. TAK. Tak, chciałabym z tobą zamieszkać Peterze Hernandezie. Już miałam zamiar wypowiedzieć te słowa gdy Bruno ściszając głos szepnął mi do ucha
-W Los Angeles.
I nagle cała radość wyparowała.
Świat zaczął przybierać swoje codzienne szare barwy.
A odpowiedź na pytanie pozostaje nieznana.

####
Cześć miśki.
Śmiem ogłosić iż oficjalnie od dnia dzisiejszego mamy wakacje. Kto się cieszy?


Lubicie?

<3 <3 <3 

3 komentarze:

  1. O luju xo. Co tu się dzieje. Bruno jest przeuroczy w tym odcinku. Jeny, dlaczego w Los Angeles? Ehhh... Czekaaaam :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski ! Świetny odcinek ! I tylko to L.A...:/ mimo wszystko mam nadzieję że Sam uda się ze wszystkim tak uporać, żeby zamieszkać z nie jakim Marsem♡♥.
    Co do piosenki, czy lubię ?
    Żartujesz ?!
    KOCHAM !!
    Czekam na więcej i zapraszam w niedzielę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co jest z tym LA? Ogólnie odcinek super! Fajnie by było gdyby Sam zamieszkała z Brunem ♥♥♥ Czekam na więcej ☺♥

    OdpowiedzUsuń