niedziela, 15 lutego 2015

#44

SAM

Wyszłam z sali mijając przy tym moją mamę z kubkiem kawy w ręku. Otarłam ostatnią łzę z policzka i uśmiechnęłam się lekko.
-Jak ojciec?
Jak odpowiedzieć na to pytanie? Przecież obie dobrze wiemy, że nie jest z nim najlepiej. Co prawda jakoś się trzyma, ale jego stan raczej jest kiepski. Nie wiem jak, ale skądś wytrzasnę te 10 tys. choćbym musiała wziąć pożyczkę. Nie pozwolę na to by mama była zadłużona. 
-Głupie pytanie. Wiesz co, chyba pójdę się z nim przywitać.
-Dobrze
Podeszłam do automatu i zakupiłam sobie kawę. Przyda mi się kolejna dawka kofeiny. 
-Pani ojciec jest dzielny. Wyjdzie z tego. -usłyszałam za sobą głos doktor Ashley.
-Mam nadzieję. -chciała odejść, ale ją zatrzymałam- To było prawdą co pani mówiła o 50% szans?
-Jeśli stan pańskiego ojca się nie pogorszy jego szanse będą o wiele większe, lecz niestety pański ojciec z dnia na dzień jest coraz słabszy. Rak nie daje mu spokoju i zaczyna atakować inne narządy, dlatego musimy przeprowadzić operację w ciągu kilku dni, bo inaczej będzie za późno.
Wróciłam na swoje miejsce i dopiero do mnie dotarło co pani doktor powiedziała. To nie jest zwykłe przeziębienie, tylko choroba, która zabija mojego tatę. Nie mogę po tych wszystkich latach w których mnie wychowywał pozwolić mu odejść, bo jakaś durna choroba, która nie miała prawa u niego wystąpić niestety się pojawiła. 
Mama wyszła po jakiś 10 minutach od taty cała zapłakana. Usiadła kolo mnie i mnie przytuliła. Głaskałam ja po włosach i uspokajałam. Gdy już w miarę się ogarnęła powiedziała mi o czym rozmawiała z tatą (w zasadzie to ona gadała a tata słuchał). Wspominali swoje najwspanialsze chwile, bo tata chciał się znowu poczuć jak nastolatek. Pierwsze ich spotkanie, pocałunek...
-Kochanie jedź do domu i tak się tu nic nie dzieje.
-Nie mamo. Tata mnie potrzebuje
-Uwierz mi, że wolałby żebyś była w domu i przestała się przejmować jego stanem. Proszę Cię jedź i się wyśpij.
-Nie mamo. Chcę tu z tobą zostać
-Sam obiecuje Ci, że jak tylko czegoś się dowiem albo coś się stanie to dam Ci znać.
-No nie wiem
-Jedź.
Dałam mamie buziaka w policzek po czym udałam się do taksówki. Cholernie długo jechało się do domu. Całą drogę przemyślałam o tacie. Nie doszłam do większych wniosków pomimo jednego - kocham tego faceta nad życie i jeśli Go nie uratuje to nic mu już nie pomoże.
W samych drzwiach mojego mieszkania czekała na mnie Lara.
-Jejku! Tak się martwiłam. -Lara rzuciła się na mnie
-Co? Czemu??
-Bruno powiedział mi, że coś się stało i myślałam, że... -rozpłakałam się -Co jest?
-Mój tata ma raka
Widziałam tylko jak Larze otworzyły się usta. Resztę jej twarzy zamazały mi łzy wydobywające się spod moich powiek. Ta wiadomość nadal boli. Poczułam czyjeś ręce na moim ciele. Domyślam się, że Lara się do mnie przytuliła
-Wszystko będzie dobrze
Wiem, że tak nie myśli. Chciała mnie tylko pocieszyć.
-Nie obrazisz się jeśli powiem Ci, że chciałabym zostać sama?
-Nie. To w takim razie do zobaczenia. -cmoknęła mnie w policzek i wyszła
Miałam ochotę położyć się pod kołdrą z ciepłą herbatą i zająć myśli czym innym, ale niestety nie było mi to dane.
Po 10 minutach od wyjścia Lary zabrzmiał dzwonek do drzwi.
Czy wy kurwa nie możecie dać mi spokoju chociaż na godzinkę!?
Otworzyłam drzwi nie spodziewając się, że stanie w nich Bruno.
-Nie odbierałaś telefonów. Martwiłem się.
-Przepraszam. Rozładował mi się telefon.
W międzyczasie Bruno wszedł do środka i ściągnął kurtkę jak i buty. Rozgościł się wchodząc do salonu i siadając na mojej kanapie. Chyba nie zauważył, że nie mam ochoty na towarzystwo ludzi.
-A więc co się stało?
Usiadłam koło niego i starałam się być silna i nie płakać, ale mi się nie udało.
-Mój tata jest poważnie chory
Bruno momentalnie z dobrego humoru przerzucił się na smutny. Objął mnie ramieniem i ścisnął tak bym poczuła, że jest przy mnie i mnie wspiera.
-Nie wiem... -przyłożyłam mu palec do ust.
-Nic nie musisz mówić. Po prostu tu bądź.
Postawiłam Go w dość niezręcznej sytuacji, bo co mógł powiedzieć o tym wszystkim nie znając mojego ojca. Nie wiedząc jakim wspaniałym jest człowiekiem.
Bruno siedział mocno tuląc mnie do siebie i delikatnie głaszcząc moje włosy. Pomogło mi to się trochę uspokoić, ale nieznacznie. Nie wiem czy chciałam żeby tu był czy żeby sobie poszedł. Czułam wielką ochotę położenia się do łóżka i pogrążenia się w krainie gdzie żadne zło mnie nigdy nie dosięgnie, ale równocześnie chciałam by Bruno siedział tuż obok mnie, bo przy nim czułam się bezpieczna, kochana...
Potrzebowałam się komuś wyżalić. Potrzebowałam pomocy.
Opowiedziałam Brunowi wszystko czego się dowiedziałam od mamy i doktor Ashley. Czułam jak intensywnie nad czymś myśli. Może chciał poukładać sobie wszystko w głowie a może nie mógł przyjąć tego do wiadomości.
-Pomogę Wam -spojrzałam na niego pytającym wzrokiem -Wpłacę te 30 tysięcy.
Tego się nie spodziewałam. To co powiedział totalnie mnie zaskoczyło. Byłoby to nam na rękę, ale nie mogłam do tego dopuścić. Muszę nauczyć radzić sobie sama.
-Nie! To jest mój problem. Nie mogę od ciebie tego wymagać
-Ale ja chcę Ci pomóc
-Będę się głupio czuła.
-Oj przestań
-Nie, Bruno. Nie możesz tego zrobić. Nie chcę byś wydał tyle pieniędzy przeze mnie
-I tak nie mam co z nimi robić
-To idź na zakupy, cokolwiek. Muszę sobie sama poradzić.
Nie powiedział nic więcej na ten temat. Co więcej nawet przestał gadać i sprawił, że zapomniałam o problemach. Jeden pocałunek a tak wiele dał.
Kocham jego wyczucie czasu. To, że wie kiedy i co robić. Wie jak całować by cały świat się zatrzymał i nic poza tym momentem się nie liczyło. Naprawdę nic.

***

Nie mogę Was długo trzymać w napięciu zwłaszcza, że teraz dużo się dzieje, dlatego macie już dzisiaj kolejny odcinek :*

1 komentarz:

  1. Nie możesz mnie trzymać w napięciu, wiesz jaka ja jestem :D Wanna more and more :D :*

    OdpowiedzUsuń