piątek, 13 lutego 2015

#43

SAM

Obudziłam się nad ranem. Obok mnie leżałam mama pogrążone we śnie. Nie chciałam jej budzić, więc wyszłam z pokoju. Udałam się do łazienki. Musiałam wziąć prysznic. Czułam, że jest mi potrzebny. Może dzięki niemu uda mi się odgonić złe myśli. 
Podeszłam do lusterka i ujrzałam w nim zupełnie inną osobę. Miała rozmazany makijaż, szopę na głowie, ale nie to przykuło moją uwagę. Ta kobieta wyglądała jak wrak człowieka, tak jakby dopiero co świat jej się zawalił. Nie miałam siły by jeszcze raz na nią spojrzeć. Nie miałam siły na nic. Usiadłam na podłodze i oparłam się o ścianę. Zaczęłam płakać. Najpierw cicho żeby nie obudzić mamy, ale po chwili stało się to nie możliwe. Płakałam tak głośno, że pewnie pół osiedla mnie słyszało. 
Przed moimi oczyma ukazał się obraz uśmiechniętego taty. Te jego dołeczki w policzkach bardzo przykuwały uwagę. Zaraz po nich były jego niesamowicie błękitne oczy. Przypominały mi ocean. 
Uwielbiam ocean. 
Zawsze w wakacje się tam wybieraliśmy. 
Niesamowita woda. 
Niesamowita pogoda. 
Niesamowita atmosfera. 
Niesamowite dzieciństwo. 
Mama od zawsze bała się wody, ale pomimo tego zawsze z nami do niej wchodziła. Tak pokonywała swój strach, choć nigdy do końca nie udało jej się go przezwyciężyć. Tata uczył ją pływać albo bynajmniej chciał, bo rzadko kiedy mama się na to zgadzała. Ja natomiast zawdzięczam mu to, że potrafię pływać żabką i pieskiem. Jest świetnym nauczycielem. 
Kiedyś się ścigaliśmy i wygrałam. Oczywiste było, że tata zrobił to specjalnie żebym się cieszyła, ale nigdy się do tego nie przyznał. Wolał żebym wierzyła iż to tylko i wyłącznie moja zasługa, dlatego tak bardzo Go kocham.
Usłyszałam pukanie do drzwi
-Kochanie wszystko w porządku?
Otworzyłam drzwi. 
Gdy ujrzałam kobietę, która stała przed drzwiami nie mogłam uwierzyć, że to ta sama która mnie urodziła. Wyglądała o wiele gorzej niż dziewczyna, którą spotkałam w lustrze. 
-Nic, nie jest w porządku. -przytuliłam się do niej -Ja nie chcę Go stracić. Mamo on musi żyć!
Nie musiała nic mówić. Wiedziałam, że czuje to samo co ja. Ona także nie chciała żeby tata odszedł.
-Jedziemy do niego i to natychmiast -powiedziałam -Idź coś zjedz a ja wezmę szybki prysznic
-Nie jestem gło...
-Mamo proszę Cię. 
-No dobrze
Myliłam się. Ciepłe strużki wody delikatnie masujące moje ciało wcale nie pomogły pozbyć się czarnych myśli. Jedyne czego się pozbyły to makijażu.
Gdy wytarłam ciało ręcznikiem i ubrałam się w ciuchy ponownie spojrzałam w lustro. Nic poza ogarniętą fryzurą i zmytym makijażem w odbiciu się nie zmieniło. Ta kobieta nadal była tak samo przygnębiona jak wcześniej, lecz tak nie może być. Nie mogę jechać do szpitala, a zwłaszcza nie mogę się ponownie pokazać mamie w takim stanie. To ją jeszcze bardziej rani. 
Weszłam do kuchni i zobaczyłam zamyśloną mamę. Usiadłam koło niej i ją przytuliłam, dopiero wtedy się ocknęła. Posłałam jej leciutki uśmiech a ona próbowała go odwzajemnić, choć nie do końca jej się to udało. Ominęła mnie i udała się do łazienki. 
Nie byłam głodna, ale z doświadczenia wiem, że trzeba z rana coś zjeść, toteż zjadłam pół kromki chleba, bo więcej nie miałam siły przeżuć. 
Po 10 minutach byłyśmy gotowe i udałyśmy się w podróż, która trwała nieskończenie długo. 
Mama jako pierwsza weszła do szpitala i poinformowała pielęgniarki kim jesteśmy. Gdyby nie fakt, że usnęłam już wczoraj byśmy czuwały przy tacie. 
Przemiła siostra Lucy zaprowadziła nas do gabinetu numer 2 gdzie przebywał lekarz naszego ojca. 
-Witam jestem doktor Ashley Fitz.
-My jesteśmy...
-Wiem kim panie są. Proszę usiąść -wskazała nam na krzesła stające przed jej biurkiem. -Stan pańskiego męża troszkę się poprawił. Niestety to wciąż za mało żeby Go wypuść ze szpitala.
-Czy to oznacza, że będzie żył?
-Pewnie tak, ale niezbyt długo. 
-Czy da się coś zrobić żeby żył dłużej?
-Nie... -moje serce chyba stanęło, bo go nie czuje- To znaczy jest jedno wyjście -czekajcie. jednak bije, ale powoli -Operacja. Tylko ona może Go uratować, choć i tak to nie jest pewne. 
-Jaka jest szansa, że się nie uda?
Doktor Ashley spuściła wzrok 
-JAKA!? -przekrzykiwałam swój szloch
-50 procent
Ciemność. 
Pani Fitz.
Moja mama. 
-Co jest grane?
-Zemdlałaś. -doktor Ashley podała mi kubek z wodą- Musisz się napić. 
Wzięłam łyka i odłożyłam kubek na miejsce. 
-Jest jeszcze jeden problem
-Jaki?
-Choć stan pańskiego ojca zaliczany jest do kiepskich to i tak plasuje się na 20 miejscu. Nie możemy tyle czekać. Operacja musi być wykona w przeciągu kilku dni. -widziałam, że poleciała mamie łza z oka - Jest jedna klinika w której można prywatnie wykonać tą operację jednak kosztuje ona 30 tys.
30 tysięcy! Skąd ja wezmę tyle pieniędzy? Mam oszczędzone zaledwie 15.
Nie wiem jakim cudem, ale znalazłam się na korytarzu i przytulałam płaczącą matkę. 
-Nie wiem skąd weźmiemy tyle pieniędzy córuś. Ja mam tylko 5 tysięcy
-Spokojnie mamo jakoś damy radę. -przypomniało mi się co powiedziała doktor Ashley -Jesteś pewna, że chcemy przeprowadzić tą operacje? To tylko 50 % szans
-Sam to aż 50 %. Bez tego jest zaledwie 5 %. 
Poprosiłam mamę żeby została chwilę na korytarzu. Chciałam porozmawiać z tatą w cztery oczy.
-Tato... 
Wyglądał okropnie. Miał podkrążone oczy, które i tak ledwo były otwarte. Jego usta zaciśnięte były w wąską linię. Domyślam się, że własnie w tym momencie powstrzymuje się żeby nie płakać. Odkąd widziałam Go ostatni raz chyba schudł kilka kilo, bo wygląda jak kościotrup i do tego ma jeszcze poszarzałą cerę.
-Sam
-Nie mów nic tato nie wysilaj się. 
Usiadłam koło niego na krzesełku. 
-Wiem, że nie tak wyobrażałeś sobie nasze kolejne spotkanie, ale musiałam tu przyjechać. Nie mam Ci za złe, że mi nie powiedziałeś. Nawet Cię trochę rozumiem, bo tez nie chciałabym przekazywać takiej wiadomości swojemu dziecku. 
Na chwilę zamilkłam. 
Spojrzałam na tatę. Nie miał siły nawet żeby na mnie spojrzeć, więc wiem ile kosztowało Go żeby wypowiedzieć moje imię. 
Rozpłakałam się.
-Wiem, że cholernie trudno Ci jest patrzeć na mnie jak płaczę, ale nie mogę wytrzymać. Kocham Cię całym sercem i nie chcę żebyś odchodził. Nie teraz. -ściskałam jego rękę i płakałam coraz mocnej. po jego policzku też spłynęła łza, która od razu wytarłam- Musisz poznać Bruna. Jest moim chłopakiem. Co prawda nie wiem czy on jest tym jedynym, ale w każdym bądź razie z kimkolwiek będę brała ślub musisz mnie poprowadzić przed ołtarz i musisz poznać moje dzieci, bo wiem, że kiedyś je urodzę. -spojrzałam na niego. miał już zamknięte oczy -Proszę Cię nie odchodź. Zostań ze mną jeszcze te kilka lat a obiecuję, że dożyjesz tych chwil. 
Pocałowałam jego czoło i chciałam już odejść kiedy tata ścisnął moją dłoń. 
-Obiecuję, że nigdzie się stąd nie wybiorę.

***

I jak tam?
Właśnie dzisiaj minął mój ostatni wolny piątek :( Już od poniedziałku szkoła :(
Podoba się odcinek?
Tak w ogóle to wybaczcie, że tak późno, ale byłam u przyjaciółki i za bardzo nie miałam jak tam dodać 

2 komentarze:

  1. i too już?! tak nas zostawisz?!

    OdpowiedzUsuń
  2. OOO jak smutno :( Czekam na kolejny, a Sam niech pożyczy od Bruna albo robi kariere XD

    OdpowiedzUsuń