sobota, 17 października 2015

#107

SAM

Najgorsze były pierwsze minuty. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Cała ekipa powitała mnie z wielkim entuzjazmem, ale Ryana nie widziałam. Jeszcze nie przyszedł. Serce mi pękło na dwa kawałki, bo nie mogłam go dojrzeć. Może dzisiaj ma wolne? Może jest chory? Może jeszcze nie wrócił od rodziny? Może się zwolnił? Nie, nie, nie. Na pewno nic z moich domysłów nie jest prawdziwe. Z resztą potwierdziło to skrzypienie otwieranych drzwi. Mówiłam, że moje serce połamało się na dwa kawałki? Kłamałam, jest ich co najmniej tysiąc. Przywitał się ze wszystkimi po kolei, a koło mnie przeszedł jakby mnie tu zupełnie nie było. Zachciało mi się płakać. Jeszcze nigdy w życiu nie było mi tak przykro. Nawet wtedy gdy Bruno na Święcie Dziękczynienia nie podziękował Bogu za mnie nie czułam się tak okropnie jak teraz. Spojrzałam na niego i przyłapałam go na tym, że on też na mnie spogląda. Spuścił głowę i się obrócił.
Przepraszam. Czy możemy o tym zapomnieć proszę? Potrzebuję cię. Nie potrafię żyć jak gdyby nigdy nic wiedząc, że jesteś obok i nie mogę nic zrobić. Nie mogę cię przytulić, nie mogę z tobą nigdzie wyjść. Tak bardzo chcę wrócić do tego co było. Przepraszam Ryan. Słyszysz mnie? Przepraszam. Wróć tu! Przywitaj się ze mną. Zostańmy znowu przyjaciółmi! Słyszysz mnie? Ryan! No chodź tu! Proszę! Nie zostawiaj mnie! Podejdź tu i mnie przytul. Powiedz, że za mną tęskniłeś. Powiedz, że nic się nie stało i że nadal lubisz mnie tak jak wcześniej. Powiedz, że i tak złamiemy zakaz i będziemy się razem przyjaźnić, bo bez siebie nie istniejemy. Zrób to! Proszę!
Nim się zorientowałam stała przy mnie Cameron i mnie uspokajała. Po mojej twarzy spływały łzy, a wszyscy wokół patrzyli się na mnie. Było mi tak przykro, że Ryan nie usłyszał moich błagań, że jeszcze bardziej się rozpłakałam. Próbowałam się rozejrzeć. Może stał wśród tłumu i się na mnie patrzył. Może czekał aż Cameron odejdzie i dopiero wtedy podszedłby do mnie i powiedziałaby, że wszystko będzie dobrze.
Nie było go.
Znikł.
Cameron ścisnęła mnie mocniej w uścisku i wytarła moje łzy.
-Już dobrze. Chcesz o tym porozmawiać?
-Nie, nie.
-Przyszłam ci powiedzieć, że zaczynamy pracę, a ty się popłakałaś. Nie wiem co się stało, ale jeśli chcesz zrobić sobie jeszcze jeden dzień wolny to możesz iść.
-Nie. Nic się nie stało. Potrzebuje tylko pięciu minut.
-Dobrze.
Cameron wstała i pomogła mi się podnieść z ziemi. Miała już odejść, ale zadałam jej pytanie.
-Widziałaś gdzieś Ryana?
-Tak. Wyszedł na dwór. Chcesz mogę go zawołać.
-Nie, dziękuję. Sama się do niego przejdę.
-Dobrze.
Chciałam, ale nie chciałam tego robić. Musiałam, ale nie mogłam. Wiedziałam, że to się skończy źle i że będzie boleć, ale musiałam z nim pogadać.
Wyszłam przed budynek. Stał oparty o ścianę.
-Kto by się spodziewał, że kiedyś się spotkamy potem się w tobie zakocham a na końcu zerwiesz ze mną przyjaźń. Dosłownie tydzień przed dniem w którym zaplanowałem, że powiem ci iż cię kocham najbardziej na świecie. Tak niewiele czasu a jednocześnie tak długo. Może to i dobrze, że tak szybko się to zakończyło. W sumie nawet nie wiem co sobie myślałem. Kobiecie w związku miałem wyznać miłość i liczyłem na to, że padnie mi na kolana i powie, że też coś do mnie czuje. To takie nierealne. Nie z tobą.
Spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Naprawdę się we mnie kochał?
-Od kiedy cię poznałem poczułem, że jest w tobie coś magicznego. Niestety, krótko po tym dowiedziałem się, że masz chłopaka. Byłem bez szans, ale i tak się nie poddawałem. Myślałem, że jak się do ciebie zbliżę to wszystko jakoś samo się ułoży, ale tak nie było. Z dnia na dzień cierpiałem coraz mocniej tylko dlatego, że nie mogłem być z tobą do końca szczery. Nie mogłem powiedzieć ci co czuję i nie mogłem liczyć na to samo. Teraz jest już koniec i to wszystko i tak już nie ma znaczenia. Wiem na czym stoję i już wiem, że nie warto dalej w to brnąć.
Zobaczyłam w jego oczu łzę.
-Przepraszam cię Ryan nie wiedziałam. Myślałam, że ktoś inny ci się podoba. W końcu opowiadałeś mi kiedyś o jakiejś dziewczynie.
To dotarło do mnie jak grom z jasnego nieba. Ryan opowiadał mi o mnie. Jak ja mogłam wcześniej na to nie wpaść.
-Ale jestem głupia. Przepraszam, nie wiedziałam.
-To bez znaczenia. Nie ma już nic.
-Ryan...
-Powiem ci jedno. Kocham cię i nienawidzę jednocześnie. Budujesz i rujnujesz mi życie. Sprawiasz, że się uśmiecham i że płaczę. Tylko ty tak na mnie wpłynęłaś.
-Ja...
-Nie wysilaj się.
-Proszę pogadajmy jak ludzie. Tylko o tym marzę. Proszę. Chciałabym żebyśmy ze sobą normalnie rozmawiali. Nie chcę żebyś patrzył na mnie jak na wroga. Czy nie możemy utrzymać normalnych relacji?
-Nie. Daj już sobie spokój i nie ciągnij tego czego już nie ma.
-Ale Ryan, pracujemy razem. Jak ty sobie to wyobrażasz?
-A jak ty sobie to wyobrażałaś?
Zatkało mnie.
-Zachowuj jakby nic się nie stało.
-Ryan...
-Sam to koniec. Nie chcę już tego ciągnąc zrozum w końcu. Żegnaj.
-Ryan proszę.
-Żegnaj.

2 komentarze:

  1. No tego to się zupełnie nie spodziewałam. Nawet nie masz pojęcia jak strasznie mnie ciekawi co teraz zrobi Sam. Ryan wyznał jej miłość czyli już naprawdę straciła przyjaciela. Już nie mogę się doczekać następnego, Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko ! Co tu się wydarzyło...Ryan ją kocha...? Nieeedobrze. Odcinek jest świetny i zaskakujący, a ja mam zaległości więc lecę czytać dalej !
    ,:*

    OdpowiedzUsuń