wtorek, 25 sierpnia 2015

#86

SAM

Wyjazd na Hawaje zbliżał się wielkimi krokami. Choć mój terapeuta stwierdził kilka tygodni temu, że nie muszę już do niego chodzić to wolałam pójść na tą jedną wizytę w której pomoże mi nastawić się optymistycznie do wyjazdu. Co chwilę powtarzał, że już nic mi się nie stanie i że tym razem będę już bardziej ostrożna, więc na pewno nie dopuszczę do sytuacji by zostać sam na sam z obcym facetem. I to prawda. Oprócz Bruna, jego rodziny i ich przyjaciół nie mam zamiaru z nikim więcej się spotykać a tym bardziej wybierać się do klubów. W ogóle do klubu raczej nie pójdę. Z resztą to są święta, a nie zwykły wypad. Tak więc mam nadzieję, że będzie dobrze.
-Wziąłeś wszystko? -spytałam Bruna na pięć minut przed wyjazdem z naszego ślicznego domu
-Tak, a nawet jeśli jakimś cudem byśmy zapomnieli to tam też są sklepy.
-Racja. -uśmiechnęłam się, choć tak naprawdę nie było mi do śmiechu.
Godzinę przed tym zdarzeniem pokłóciłam się z Brunem. Nie wiem skąd, ale dowiedział się o moim spotkaniu z Ryanem. Był strasznie wściekły, że go okłamałam. Nie dał mi dojść do słowa i wytłumaczyć tego wszystkiego choć i tak nie wiedziałabym co mu powiedzieć. Prawda była dokładnie taka sama jaką mu przedstawiono. Okłamałam go i poszłam na spotkanie z Ryanem. Całe szczęście Buno nie śmiał mnie oskarżać o zdradę. Chyba na tyle mi wierzy, że nie mogłabym tego mu zrobić.
-W takim razie możemy jechać
Bruno i taksówkarz spakowali wszystkie nasze torby do bagażnika taksówki, którą udaliśmy się na lotnisko. Po drodze Bruno prawie się nie odzywał, a w samolocie to już w ogóle o mnie zapomniał. Kilkanaście minut po starcie zapadł w drzemkę, a mnie tak strasznie przygniotło poczucie winy, że aż poszłam do toalety i zaczęłam w niej płakać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że choćbym się chciała usprawiedliwić to nie mam jak, bo nawet ja nie wierzę w żadną swoją wymówkę.
Idąc w kierunku swojego miejsca dostrzegłam, że Bruno ma otwarte oczy. Wpatrywał się we mnie, a ja choćby nie wiem co, nie chciałam żeby on wtedy na mnie patrzył. Nie chciałam żeby widział, że płakałam.
Usiadłam koło niego i obróciłam głowę w przeciwną stronę. Jeśli ma zamiar się fochać to proszę bardzo, ale niech bynajmniej się na mnie nie patrzy i niech nie sprawia, że mam ochotę wyskoczyć z samolotu.
Bruno splótł nasze palce u rąk i odwrócił moją głowę w swoją stronę. Zobaczyłam w jego oczach troskę i smutek. Coś we mnie pękło i znowu się popłakałam. Peter otulił mnie swoim silnym ramieniem i pocałował w czoło.
-Przepraszam
Nic więcej nie trzeba było mówić. To jedno zdanie, a w zasadzie słowo oddaje wszystko co mógłby chcieć mi przekazać. Ja także przekazałam mu zaszyfrowane "strasznie mi głupio", "nie chciałam żeby tak wyszło", "naprawdę tego żałuję" w tym jednym słowie.
-Przepraszam -powtórzyłam i chcąc nie chcąc usnęłam w jego ramionach.

***

Z lotniska odebrał nas tata Bruna. Był w lekkim szoku kiedy przez prawie całą drogę się do siebie nie odezwaliśmy. A dlaczego tego nie zrobiliśmy? Nie wiem. Ja nie chciałam nic mówić, bo wydawało mi się, że to Bruno powinien zacząć. A co jeśli on myślał tak samo? Teraz to już nie ważne, bo stojąc przed tak dobrze znanym mi domem Hernandezów miałam zamiar przywitać się ze wszystkimi i wycałować z całych sił panią Hernandez. Jest ona moją ulubioną kobietą w tej rodzinie.
-Aloha! -krzyknęła Tiara gdy tylko wyszliśmy z auta.
-Witajcie moje aniołeczki -powiedziała mama Bruna
Najpierw podeszła do swojego syna i go całego wycałowała, a następnie podeszła do mnie i się przywitała.
-Miło mi panią znowu widzieć pani Hernandez.
-Oj przestań. Mów mi Bernie
-No nie wiem. Będzie mi trochę głupio.
-W takim razie mów mi mamo.
Spojrzałam się na nią jakby powiedziała, że ma dla mnie gwiazdkę z nieba. Czy aż tak bardzo zależało mi na tym żeby należeć do ich rodziny? Hm... Na pewno zależało mi na tym żeby mnie akceptowali, a te słowa mówią więcej niż to, że mnie akceptują. Mówią także, że mnie lubią, a nawet i kochają w jakiś sposób.
-Tęskniłam za tobą mamo. -powiedziałam kiedy minęła chwila w której miałam ochotę się rozpłakać.
Pani Hernandez to znaczy mama przytuliła mnie do siebie i pocałowała delikatnie w czoło.
-Ja też tęskniłam za tobą moja nowa córuś.
Nie wiem czemu, ale to sprawiło, że się uśmiechnęłam i puściłam pojedynczą łzę z moich oczu.
-A co tu się dzieje? -podszedł do nas pan Hernandez.
-Właśnie zyskaliśmy nową córkę -powiedziałam mama Bruna
-Ach tak. Czyli znowu zostałem ojcem. -uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę dłoń- Witam. Jestem tata.
-Cześć. Jestem nową córką. -powiedziałam i się zaśmiałam, a później znowu się popłakałam.
Durne emocje.
-Widzę, że rodzinka już w komplecie -powiedział Bruno
-Tak. Własnie ochrzciliśmy nasze nowe dziecko -powiedział tata.
Bruno podszedł bliżej mnie i złapał mnie za rękę po to bym poszła z nim przywitać się z jego siostrami. Oczywiście wszystkie tak się cieszyły z mojego przyjazdu, że nie mogły się opanować. Tylko w sumie Pres wydawała się być jakaś taka ponura. Jakby nie chciała mnie tu widzieć. Może wstała dzisiaj lewą nogą i teraz wyżywa się na wszystkich, bo to nie możliwe żebym jej coś zrobiła zwłaszcza, że przy ostatnim naszym spotkaniu zachowywała się całkiem normalnie.
-Zapraszam wszystkich na obiad -krzyknęła mama
Weszliśmy do środka i zanim z Brunem usiedliśmy przy stole postanowiliśmy zanieść nasz bagaż do naszej tymczasowej sypialni. Gdy odłożyłam walizkę i chciałam zejść na dół po kolejną Bruno chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Objął mnie swoimi rękoma i jak to miał w zwyczaju pocałował mnie w czoło.
-Chyba jestem jeszcze trochę zły.
-Wiem.
-Ale chciałbym żebyśmy zachowali się normalnie. Żebyśmy wyglądali jakbyśmy byli w związku.
-Postaram się.
-To przepraszam w samolocie było szczere.
-Moje też.
-Tak więc możemy się pocałować i wrócić do stanu sprzed kłótni?
-Oczywiście.
To był krótki, ale bardzo smutny pocałunek. Oddaliśmy w nim tyle złych emocji, że aż poczułam jak Bruna to wszystko boli. Głupia ja. Nie chciałam go tak zranić.
Zjedliśmy obiad i przez reszta dnia przygotowywaliśmy się do jutrzejszego dnia.
Do Święta Dziękczynienia.

####

Hejo :)
Co tam u was?
Jak się czujecie w związku z tym, że to ostatni wolny tydzień?
Mi jest trochę smutno :(

A teraz opowiadajcie co czujecie odnośnie nowego odcinka.
Jeśli mam być szczera to jest mi smutno, że u nich się tak dzieje.

Pamiętajcie, żeby namówić sowich znajomych do głosowania.
To dla mnie bardzo ważne.
I mam nadzieję, że mi pomożecie :)
Jeszcze raz dziękuje wam za dosłownie wszystko :*

4 komentarze:

  1. Muszę przyznać mi również smutno z ich sytuacją. Czytałam i sama ledwo co powstrzymywałam łzy. Mam nadzieję, że sobie wszystko poukładają i będą znów szczęśliwi.
    Co do twojego zdjęcia. Nie wiem ile osób u mnie zagłosowało, ale podałam informację na moim asku http://ask.fm/Gunia131213/answer/130194871517
    Czekam na next i Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Taak, to prawda ich sytuacja czej nie przedstawia się w jasnych barwach...:/
    Acz kolwiek mam nadzieję, że będzie tylko lepiej i wkrótce nie będą musieli udawać ,, idealnej pary" lecz na nowo się nią staną.
    Czekam !
    Pozdrawiam !
    A wakacje, ohhh weź mi nic nie mów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. smutno :( Ale jak widac zycie nie zawsze jest kolorowe. Oczywiscie zawsze po burzy wychodzi slonce, wiec na pewno kiedys bedzie u nich dobrze, ale ta sprawa z Amy 'rozciago ta deszczowa chmure nad ich zyciem. Co to bedzie, co to bedzie. Jestem cholernie ciekawa i z niecierpliwosciom czekam na next :* :D

    OdpowiedzUsuń