środa, 19 sierpnia 2015

#81

SAM

Przez dwa tygodnie sporo się działo. Na planie miałam urwanie głowy. Potrafiliśmy pracować nawet dziesięć godzin bez dłuższej przerwy. No, ale cóż. Trzeba się trochę poświęcić. Bruno wydał płytę i co chwilę wychodził gdzieś świętować jej sukces. Ja tylko czasami się z nim gdzieś wybierałam, bo zazwyczaj byłam wyczerpana po pracy. Co prawda nie miał mi tego za złe, ale ja sobie miałam. Nie mogłam sobie wybaczyć tego, że Bruno musiał sam świętować swój sukces, a ja albo odpoczywałam w domu albo byłam na kawie z Ryanem. Tak, zdarzyło mi się nie pójść na jakąś imprezę ze względu na to, że byłam umówiona z Ryanem. Bruno oczywiście o tym wiedział i czasami się wściekał, ale szybko tłumaczyłam mu, że musimy omówić jakieś sprawy służbowe. Wtedy kłamałam. To były czysto przyjacielskie spotkania. Nie wiem czemu tak robiłam. Chyba chciałam wtedy odpocząć od tego całego imprezowania, które trwało nawet pięć dni po rząd. Więc chyba mnie rozumiecie? Z resztą Ryan pomimo tego, że jest imprezowiczem nie nalegał bym wyszła z nim gdzieś na potańcówkę. Rozumiał to, że jestem wyczerpana i gdy tylko narzekałam na planie, że nie mam ochoty iść na koleją popijawę od razu zapraszał mnie na kawę. Raz nawet byłam u niego w domu na kolacji. Ale nie żeby to była randka. To był zwykły posiłek z przyjacielem. Z resztą on mi się naprzykrzał i nie robił nic co by sprawiło, że czułabym się z tym źle. Po prostu zaprzyjaźniliśmy się do tego stopnia, że wspólne kolacje nie były dla nas problemem. Że nie nazywało się ich randkami. Poznałam go od tej trochę łagodniejszej strony. Był wrażliwym i niezwykle czułym na cierpienie innych facetem. Lubię go takiego. Z resztą ogólnie go bardzo lubię. Nawet mogłabym powiedzieć, że kocham go jak brata. Dziwne no nie? Nie znamy się za długo, a już nas połączyła taka więź.
-Już nie mogę doczekać się Święta Dziękczynienia. W końcu pojedziemy do NY. Jacy moi rodzice będą szczęśliwi jak zrobimy im niespodziankę. -powiedziałam przy kolacji. Bruno wtedy omal się nie zakrztusił.
-A ja myślałem, że jedziemy na Hawaje.
-Bruno mówiłam ci setki razy, że mam zamiar zrobić rodzicom niespodziankę.
-Wybacz mi zapomniałem.
-Widać jak mnie słuchasz.
-Ten miesiąc był taki zabiegany, że po prostu wyleciało mi to z głowy.
-Okej, ale następnym razem staraj się zapamiętać to co do ciebie powiedziałam.
-Dobra, ale... Chyba mamy problem.
-Czemu?
-Bo ja już potwierdziłem nasze przybycie na Święto Dziękczynienia u mojej rodziny.
-Nie Bruno. Nie możesz mi tego zrobić. Odwołaj to
-Ale jak oni się poczują.
-Nie obchodzi mnie to.
-Co!?
-Dokładnie to co słyszysz! -mówiłam coraz głośniej -Nie obchodzi mnie to jak się poczują. Nie chcę tam jechać. Ostatni raz jak tam byłam... Po prostu nie chcę. Zrozum to. -rozpłakałam się -W ogóle nie pomyślałeś jak ja się poczuję.
-Nie to nie tak skarbie.
-Wal się.
Odeszłam od stołu i poszłam do jakiegoś małego pokoju na parterze. Położyłam się na łóżku i się rozpłakałam. Do mojej głowy przypłynęły obrazy z tamtego dnia. A tak bardzo chciałam zapomnieć!
-Kochanie ja nie chciałem -poczułam jak Bruno kładzie się koło mnie.
-Idź stąd! -krzyknęłam
-Przepraszam. Naprawdę o tym nie pomyślałem. To znaczy myślałem, że już się z tym uporałaś.
-Bo w pewnym sensie się z tym uporałam, ale nadal nie jestem gotowa na wyjazd na Hawaje.
-Dobrze w takim razie to odwołam.
Obróciłam się do niego. Widziałam, że w jego oczach też pojawiły się łzy.
-Nie chciałem ci o tym przypominać.
-Ale się stało. Dobra z resztą nie ważne. Możesz mnie zostawić na chwilę samą?
-Wolałbym...
-Proszę.
-Okej, ale zaraz tu do ciebie wrócę.
Wyszedł.
Wspomnienia z tamtego wieczoru powoli wróciły na swoje miejsca z którego ich nie mam zamiaru wyciągnąć. Trochę się uspokoiłam i naszła mnie myśl. A co jeśli ja nigdy nie będę gotowa na powrót na Hawaje? Chyba będzie dla mnie lepiej jeśli jak najszybciej tam polecę i pokonam swój strach przed tym miejscem. Chyba tak będzie najlepiej.
Wyszłam z pokoju i ujrzałam przed drzwiami zmartwionego Bruna.
-Jeśli tak bardzo ci zależy to możemy jechać na Hawaje.
W jego oczach pojawił się dziwny blask. Nie to nie były oznaki radości, to było coś dziwnego czego genezy nie znam.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. -podszedł do mnie po czym dał mi buziaka w czoło i się do mnie przytulił.

BRUNO 

Czułem się z tym źle, że jej o wszystkim przypomniałem. I czułem się jeszcze gorzej gdyż było to spowodowane przez kłamstwo. Tak naprawdę nie mówiłem nic mojej rodzinie o przyjeździe do nich na Święto Dziękczynienia. Nawet im kiedyś powiedziałem, że prawdopodobnie będziemy wtedy w NY. Byli trochę smutni, ale jakoś to przeżyli. Powiedziałem Sam tak, ponieważ dzień przed tym świętem na Hawaje miała przylecieć Amy. Wiem, to co zrobiłem było naprawdę straszne, ale musiałem. Tak bardzo chciałbym móc ją znowu zobaczyć. Cztery lata temu dałbym wiele za tą chwilę. Teraz z resztą też dużo ryzykuje.

####
Hej :)
A więc macie trochę więcej informacji o Amy. 
Dajcie znać co o niej sądzicie (bynajmniej jak na razie)
Kolejne odcinki już jutro więc mam nadzieję, że wpadniecie i przeczytacie.
Od razu przypominam, że jutro będą dwa odcinki więc patrzcie na numeracje :)
Do zobaczenia :*

2 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że boję się o związek Sam i Bruna. Zobaczymy jak to będzie. Oboje mają przed sobą tajemnice. Sam i Ryan, dlaczego mi się to nie podoba? Nie wiem xD No cóż, czekam i na pewno tu jutro zajrzę. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze jakoś nie jestem przekonana co do tego Ryana, po drugie hmm coś nie dobrze się pomiędzy naszą parą dzieje, a po trzecie sama nie wiem czemu, ale podoba mi się to, iż brązowooki darzy Amy czymś, aż tak głębokim.< Chociaż ta zagrywka ze Świętem Dziękczynienia nie była fair...>.
    Jeszcze pytasz ?!
    Pewnie, że wpadnę !
    Ps. A ty wpadniesz ?
    ;D
    Do juterka ,zapraszam i czekam !
    <3

    OdpowiedzUsuń