poniedziałek, 17 sierpnia 2015

#79

SAM

Radości nie było końca. Jeszcze tego samego dnia poszliśmy świętować zaręczyny do jednej z najlepszych restauracji. Zamówiliśmy najdroższe dania i wspólnie się delektowaliśmy. Bruno okazał się być wspaniałym przyjacielem i wyręczył Kamerona przy płaceniu rachunku. Jak to można było przewidzieć cała nasza czwórka przeholowała z alkoholem. Pijani zamówiliśmy taksówkę, która najpierw odwiozła nasze gołąbeczki pod dom, a następnie podrzuciła nas do naszej willi. Ledwo co weszliśmy do domu. Niezdarnie ściągnęliśmy buty i ciuchy z siebie. Czy sex po pijaku jest lepszy? Nie wiem, ale na pewno jest bardziej dziki. Jeszcze tylu pozycji podczas naszego związku nie przetestowaliśmy ile w ciągu tejże nocy.

***

-Good morning sweetie.  
Bruno pocałował mnie w obojczyk, szyję, policzek i na końcu w usta.
-Jak się spało?
-Spało? -spytałam -Wczoraj nie dałeś mi usnąć.
Uśmiechnął się.
-Ale to ty błagałaś o więcej.
-Bo byłeś niesamowity skarbie. 
Położył rękę na moim wciąż gołym brzuchu i przeniósł ją na jedną z piersi po czym delikatnie zaczął ją pieścić.
-W takim razie może powtórzymy to teraz?
-Mhm... 
Nasze usta połączyły się w delikatny pocałunek. Po chwili Bruno zmienił pozycję i znajdował się nade mną. Co chwilę zmieniał miejsca w których rozdawał swoje soczyste buziaki. W pewnym momencie ktoś postanowił nam przerwać i zadzwonić na mój telefon.
-Halo? -mruknęłam.
-Sam do jasnej cholery gdzie ty się podziewasz? Czekamy na ciebie już 30 minut. Za 15 minut widzę cię w studio. -powiedziała Cameron.
-Jejku, przepraszam. Zaspałam. Już lecę.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. 
-Nic nie mów tylko się ubieraj. Musisz mnie zawieść na plan.
Zarzuciłam na siebie jakieś spodenki i bluzkę na krótki rękaw. Ubrałam buty, wzięłam torebkę i szybciej niż by się tego ktokolwiek spodziewał siedziałam w aucie. Bruno wyszedł z domu minutę po mnie i ruszyliśmy w drogę.
-Trzeba ci kupić auto. -stwierdził
Nic nie odpowiedziałam. To prawda. Potrzebuję auta, lecz chyba nie jestem na nie gotowa. Co prawda prawo jazdy mam już od kilku lat, ale jakoś nie widzę siebie jako kierowce na tych ruchliwych drogach.
Dotarliśmy na plan i tak jak się spodziewałam oberwało mi się za spóźnienie na samym wejściu, ale udało mi się udobruchać Cameron.
Ćwiczyliśmy i powtarzaliśmy w kółko to samo przez jakieś 3 godziny, później mieliśmy krótką przerwę na obiad, po czym nastąpiły 4 godziny kolejnych ćwiczeń.
Nie chcę nikogo oszukiwać i Cameron też nie chciała dlatego wygłosiła 10 minutowa mowę o tym, że wypadliśmy dzisiaj strasznie cienko i że musimy się wziąć do roboty na co ja przytaknęłam, choć wiedziałam, że to ja dzisiaj byłam najgorsza.
-Odwieźć cię do domu? -usłyszałam za sobą
-Nie dziękuję. Przejdę się.
-W taką ulewę? -spytał zdziwiony Ryan.
-Bruno po mnie przyjedzie.
-Jak sobie chcesz. -uśmiechnął się i odszedł.
Próbowałam się do dzwonić do Bruna ze trzy razy i za każdym razem nie odbierał. W końcu zrezygnowana podeszłam do Ryana.
-Twoja propozycja nadal aktualna?
-Jak najbardziej. -spojrzał na mnie i posłał mi jeden ze swoich piękniejszych uśmiechów- Poczekaj tylko wezmę kurtkę.
Wsiedliśmy do auta i powiedziawszy Ryanowi gdzie ma się udać odpalił silnik i ruszył w danym kierunku.
-Tylko jutro się nie spóźnij -powiedział gdy już miałam zamiar wyjść z auta.
-Postaram się -dałam mu buziaka w policzek i wyszłam.

BRUNO

Po tym jak odwiozłem Sam wróciłem do domu i położyłem się do łóżka. Poczułem na sobie tak straszne zmęczenie, że jedyne o czym w tamtej chwili myślałem to sen. Oczywiście usnąłem, ale na ile? dwadzieścia minut? godzinę? dwie godziny? Nie mam pojęcia, lecz wiem, że ta drzemka nic mi nie dała, a zwłaszcza po tym jak zostałem z niej obudzony. Nie obudziłem się sam z siebie. Obudziły mnie moje stuknięte siostry krzycząc prosto do ucha "Surprise!". Nie mam pojęcia jak się dostały do domu zwłaszcza, że wszystkie drzwi były zamknięte a kluczy nie posiadały. Wolałem jednak w to nie wnikać, bo czułem, że jak się dowiem to się ostro wkurzę. Gdy mój umysł zaczął funkcjonować normalnie i zaczął nabierać podejrzliwości co do ich wizyty spytałem się po co tak właściwie one tu przyjechały.
-Jak to po co? -zaczęła Presley- Jutro wychodzi do sklepów twoja płyta. Czas to uczcić.
-Wiedziałyśmy, że jutro jest impreza, ale chciałyśmy zrobić rodzinne świętowanie. -powiedziała Tiara
-No właśnie. I zaraz do nas dojdzie tata z Ericem. Poszli kupić coś do jedzenia i picia. -dorzuciła Tahiti.
-Bo widać, że u ciebie nie ma zbyt wiele dobrego. -rzuciła Jamie z kuchni.
-Jesteście stuknięte
-Oj braciszku jeszcze nam podziękujesz, że urządziliśmy ci taką fajną imprezkę. -odpowiedziała Tiara
W tym momencie drzwi się otworzyły i ujrzeliśmy w nich resztę naszej rodzinnej bandy.
-Czemu mama nie przyjechała?
-Dobrze wiesz, że nie lubi podróżować samolotem, ale kazała ci przekazać najszczersze gratulacje i wycałować cię. -powiedziała Jamie po czym wszystkie siostry się na mnie rzuciły i zaczęły całować.
-Wystarczy już!
Siostry powróciły na swoje poprzednie miejsca.
-Czyli przylecieliście z Hawaii specjalnie dla mnie?
-Gdzieżby tam znowu synu. -zaczął tata- Przyjechaliśmy pozwiedzać LA, a do ciebie po drodze wstąpiliśmy.
Siostry zaśmiały się.
Presley podała każdemu lampkę, a Eric ponalewał do nich szampana.
-Za 'Unorthodox Jukebox'!
Na te słowa wszyscy wlali trunek do ust.
Od tamtej chwili zaczęła się imprezka. Puściliśmy mój drugi album, który robił nam za tło do rozmów. Na stoliku w salonie przy którym wszyscy siedzieliśmy, znajdowało się mnóstwo alkoholu. Co chwilę nasze usta zalewała nowa fala ciepła i smaku gorzkiego alkoholu. Nie szczędziliśmy sobie trunku. W końcu jest okazja do świętowania. UNORTHODOX JUKEBOX!
Po chwili do domu wróciła Sam. Była w szoku gdy zobaczyła całą moją rodzinę i porozwalane po całym pokoju butelki.
-Hej -powiedziała niepewnie.
-Witaj siostrzyczko! -krzyknęła Tiara
-Co tu się dzieje?
-Jak to co? -spytała Tahiti- Właśnie tu odbywa się najlepsza impreza roku!
Pijana Jamie podeszła do Sam i ją przytuliła
-Rozluźnij się. Jesteś taka jakaś spięta. Może zrobić ci masaż?
-Nie, dziękuję.
-Kochanie jutro do sklepów wychodzi mój drugi album!
-No to gratuluję, ale czy musicie aż tyle pić? Nawet pan panie Hernandez?
-Przecież nie wypiłem dużo. Może ze dwie ewentualnie trzy...
-Oj no nie bądź taka wściekła. Baw się razem z nami. -powiedziała Tiara
-Wybaczcie mi, ale nie mam ochoty.
Powiedziawszy to ruszyła w stronę schodów i po kilku sekundach zniknęła mi z pola widzenia.
-Dziwie się, że jeszcze z nią jesteś. -powiedziała Presley
-Czemu?
-Bo to nie jest kobieta dla ciebie.
-Nie jest?
-Spójrz. Ona nawet bawić się nie potrafi. Trzyma cię pod kloszem.
-Nie prawda.
-W takim razie powiedz mi kiedy ostatni raz byłeś na jakiejś imprezie.
-Hm... no...
-Więc widzisz
-Ale to nie przez nią tylko przez pracę. I z resztą to raczej nie twoja sprawa.
-Jesteś moim bratem, to jest moja sprawa.
-Wiesz co nie mam ochoty z tobą dłużej o tym rozmawiać. Idę do Sam.
-Jeszcze nie skończyliśmy i radzę byśmy po powrocie porozmawiali, bo mam ci coś ważnego do powiedzenia.
Zostawiłem swoich towarzyszy na chwilę samych na dole i ruszyłem na górę. Poszedłem do naszej ulubionej sypialni, bo jak się spodziewałem była tam Sam.
-Coś cię ugryzło?
Obróciła się w moją stronę i podeszła do mnie.
-Ty jesteś kompletnie pijany. Lepiej usiądź.
-Co się stało?
-Jestem na ciebie wkurzona, chociaż wkurzona to za mało powiedziane. -spojrzała na mnie- Dobrze wiesz, że nie mam samochodu, a dzisiaj padało tak, że nie mogłam wrócić pieszo do domu. Dzwoniłam. Nie odbierałeś. I teraz już widzę dlaczego. Byłeś zajęty 'świętowaniem'!
-Przepraszam. Nie wiedziałem, że mnie potrzebujesz.
-Dlatego odbiera się telefon!
-Nie wiem gdzie jest. -złapałem ją za biodra i posadziłem na swoich kolanach- Przepraszam. -pocałowałem ją w szyję.
-Następnym razem po prostu pomyśl. -powiedziała już nieco łagodniej
-Obiecuję.
Zeszła z moich kolan i zaczęła czegoś szukać w szafie.
-Zejdziesz do nas?
-Tak. Tylko wezmę prysznic.
Poszła do łazienki, a ja udałem się na dół. Impreza trwała w najlepsze i nikt nie miał zamiaru kończyć świętowania.
-No braciszku mamy do pogadania. -powiedziała Pres
-Nie mam ochoty.
-Uwierz mi, że masz.
-Więc mów
-Amy wraca do domu. Przyjeżdża na Hawaje!
Impreza trwała w najlepsze. Goście rozmawiali i bawili się. Po jakimś czasie dołączyła do nas Sam, która także świetnie się bawiła. Ja natomiast przez cały ten czas siedziałem pogrążony w myślach. Nie spodziewałem się, że taka chwila nastąpi w moim życiu. Kiedyś tak bardzo czekałem na to by Amy wróciła, teraz pragnę tego tak samo mocno jak wcześniej, ale wiem, że od tej pory wszystko się zmieni. Już nic nie będzie takie same.

####

Witam was po długiej przerwie.
Jak mijają wam wakacje?
Wypoczęliście chociaż trochę?
Pochwalcie się co robiliście przez te półtora miesiąca.

Ostatnio zauważyłam, że przegapiłam coś bardzo ważnego, a mianowicie tego, że już rok jestem z wami i piszę to opowiadanie. Co prawda rocznica była w czerwcu, ale dobrze, że w ogóle sobie skojarzyłam. Jejku, jak ten czas szybko leci. Nie spodziewałam się, że tak długo będę prowadziła tego bloga i że na dodatek mam zamiar pisać kolejne opowiadanie.
Dziękuje wam za wszystko.
Za to, że jesteście.
Za to, że czytacie moje wypociny.
Za to, że komentujecie.
Za 7 tys. wyświetleń.
Za prawie 80 odcinków.
Za wspólny rok.
Jesteście naprawdę fantastyczni.
Love ya 
<3 :*

5 komentarzy:

  1. Ohh Bruno ! Nie natrafia ta imprezka na dobry moment...
    Ale dobrze, że Sam udało się wyjść z opresji.
    Amy ?
    Czyli jak rozumiem coś się szykuje ?
    Wakacje... mijają cudownie tylko szybko < za szybko >.
    Oh ! Czekam kochana i gratki z okazji rocznicy !
    Ps. Zapraszam do mnie po jutrze !
    I... weny !
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach ta Amy. Musiała się w końcu pojawić. Teraz moja droga to dopiero zacznie się dziać :)

      Usuń
  2. Impreza rodzina i alkohol i od razu wesołe humory bohaterów w opowiadaniu haha Rozdział jest świetny. Ciekawi mnie tylko Amy i przez to już chcę next. No nic czekam do środy i Pozdrawiam :*
    Dużo weny kochana, to opowiadanie jest naprawdę świetne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Weny jak na razie nie brakuje, tylko jak zwykle czasu mało. :( No, ale cóż trzeba sobie jakoś radzić :)
      Amy, Amy, Amy... Gwarantuję, że teraz będzie jej dużo w opowiadaniu i że na pewno ją bliżej poznasz. :)

      Usuń
  3. wow, się dzieje, super, już nie mogę się doczekać zeby się dowiedzieć ktoto jest Amy. Zżera mnie ciekawość. czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń